UFC Fight Night 58 – wyniki i relacja
Wyniki i relacja z gali UFC Fight Night 58 – Machida vs Dollaway.
185 lbs: Lyoto Machida (22-5) > CB Dollaway (15-6) – TKO (kopnięcie na korpus i uderzenia z góry)
Lyoto Machida nie miał najmniejszych problemów z odprawieniem CB Dollaway’a. Walczący z odwrotnej pozycji Brazylijczyk po niespełna minucie od rozpoczęcia starcia trafił Amerykanina bardzo mocnym middleckickiem, po którym kwestią kilkunastu dodatkowych ciosów z góry było zmuszenie sędziego do przerwania walki. Teraz najprawdopodobniej Smok zmierzy się z Lukiem Rockholdem w walce, która jednemu z nich da przepustkę do pojedynku o pas mistrzowski.
135 lbs: Renan Barao (33-2) > Mitch Gagnon (12-3) – poddanie (trójkąt rękami)
Renan Barao udanie powrócił po utracie pasa mistrzowskiego, poddając w trzeciej rundzie Mitcha Gagnona. Jeśli jednak na podstawie tego występu mielibyśmy oceniać jego szanse na pokonania TJ-a Dillashawa w rewanżu, nie wyglądałyby one dobrze. Brazylijczyk walczył w znany dla siebie sposób – był mało mobilny, cofał się prosto na siatkę, wdawał się chwilami w bardzo niebezpieczne wymiany, przyjmując sporo ciosów – Kanadyjczyk całkiem nieźle operował w półdystansie, atakując kombinacjami na korpus i głowę (zwłaszcza podbródkowym). Na domiar złego w trzeciej rundzie Brazylijczyk mocno zwolnił, choć i tak wystarczyło to na pokonanie Gagnona, który w dwóch pierwszych odsłonach zebrał jeszcze więcej ciosów, raz nawet lądując na deskach. Na pewno była tu trudna mentalnie walka dla Barao, który miał niewiele do zyskania, dużo do stracenia, ale z taką formą raczej nie będzie miał czego szukać w konfrontacji z Dillashawem lub Dominickiem Cruzem.
205 lbs: Patrick Cummins (7-1) > Antonio Carlos Jr. (4-1) – decyzja jednogłośna
Cummins totalnie zdominował zapaśniczo Carlosa Juniora, prezentując bardzo dobrą kontrolę z góry, dobre gnp oraz solidny defensywny grapping, dzięki któremu uciekł z wszystkich prób poddań Brazylijczyka. Ten ostatni zresztą niespecjalnie popisał się, w pierwszych dwóch rundach samemu inicjując klincz i szukając obalenia, co było okropnym błędem, biorąc pod uwagę deficyty kickbokserskie Amerykanina. Systematycznie obijany z góry Carlos Jr. przebudził się dopiero w końcówce walki, zachodząc za plecy rywala, ale było już zdecydowanie za późno na odwrócenie losów pojedynku. Solidny występ Cumminsa i fatalna taktyka Brazylijczyka.
155 lbs: Rashid Magomedov (18-1) > Elias Silverio (11-1) – TKO (lewy sierp i uderzenia z góry)
Rashid Magomedov udowodnił, że może śmiało mierzyć się z czołową dziesiątką dywizji lekkiej. Pochodzący z Dagestanu Rosjanin po mistrzowsku rozpracował niepokonanego dotychczas Eliasa Silverio, fundując mu pierwszą w karierze porażkę. Magomedov kapitalnie pracował na nogach, fantastycznie korzystając ze swojej kontrującej gry, w której jego doskonały boks odgrywał kluczową rolę. Zresztą już na początku walki Rashid naruszył Brazylijczyka potężnym kopnięciem na korpus, co okazało się wstępem do destrukcji, która ostatecznie zmaterializowała się w trzeciej rundzie. Rosjanin po kolejnej fantastycznej kontrze poprzedzonej zejściem z linii ataku rywala, posłał Silverio na deski przepięknym lewym sierpowym, by później w wyrachowanie inteligentny i do bólu skuteczny sposób skończyć go na trzy sekundy przed końcem walki. Rewelacyjna dyspozycja Magomedova, którego styl (Bergkamp MMA, będę to powtarzał do znudzenia) może sprawić problemy najlepszym w dywizji.
170 lbs: Erick Silva (17-5) > Mike Rhodes (6-4) – poddanie (trójkąt rękami)
Silva nie potrzebował wiele czasu, by rozprawić się z Rhodesem. Po krótkiej wymianie na początku, w której Rhodes całkiem udanie skontrował obrotówkę Silvy, Brazylijczyk poszedł po udane obalenie. Amerykanin próbował co prawda zapinać gilotynę, ale Erick błyskawicznie się z niej wydostał, w okamgnieniu przechodząc z gardy do bocznej, skąd wypracował sobie trójkąt rękami. Rhodes po trzeciej z rzędu porażce prawdopodobnie żegna się z UFC, natomiast Silva notuje efektowne zwycięstwo, potwierdzając, że zawodników ze stanów średnio-niskich zjada na śniadanie.
185 lbs: Daniel Sarafian (9-5) > Antonio dos Santos Jr. (6-2) TKO (kontuzja)
Sarafian i dos Santos Jr. nie kalkulowali – obaj nie grzeszyli defensywą w stójce, raz po raz rzucając potężnymi ciosami i kopnięciami. Nieco mobilniejszy Sarafian próbował też przenosić walkę do parteru, ale nie był w stanie utrzymać tam rywala. W drugiej rundzie składający dłuższe kombinacje i dysponujący minimalną przewagą szybkości dos Santos Jr. nabawił się jednak kontuzji palca i przestał walczyć, przywołując sędziego, który po szybkich oględzinach słusznie zakończył pojedynek – choć chwilę potem Antonio „nastawił” już kontuzjowanego palca i wyrażał gotowość do walki. Sarafian bez wątpienia prezentuje się lepiej w kategorii średniej niż w półśredniej, choć wydaje się, że pewnego poziomu nie przeskoczy – to samo tyczy się jego rywala. Walka bez historii.
205 lbs: Marcos Rogerio de Lima (13-2-1) > Igor Pokrajac (25-12) TKO (kombinacja)
Po sennym początku, podczas którego obaj zawodnicy przytulali się w klinczu, stało się to, co musiało się w tej walce stać – jeden z zawodników padł na deski. Pechowcem był Pokrajac, który ruszył ostro na de Limę, przodując szczęką, za co został pokarany przez cofającego się – i w pewnym momencie będącego już plecami na siatką – Brazylijczyka. Chorwat padł na deski, a po chwili z góry potężnym ciosem poczęstował go trenujący od jakiegoś czasu w ATT de Lima, zmuszając sędziego do przerwania pojedynku. Pokrajac przegrywa zatem czwartą z pięciu ostatnim walk (jeden no contest z Joey’em Beltranem) i zapewne żegna się z UFC. De Lima natomiast notuje drugie z rzędu zwycięstwo przez nokaut, będąc gwarantem fajerwerków w oktagonie – zabije albo zostanie zabity.
145 lbs: Renato Carneiro (9-0-1) > Tom Niinimaki (21-8-1) – poddanie (duszenie zza pleców)
Renato Carneiro zaprezentował kliniczną precyzję w stójce, świetnie korzystając z dobrego zasięgu, świetnie kontrując każdą próbę ataku w wykonaniu Niinimakiego, demonstrując bardzo dobry, luźny boks i solidne kombinacje wsparte mocnymi lowkingami i kopnięciami na korpus. Już w połowie pierwszej rundy Fin wydawał się mentalnie złamany, obawiając się zaatakować boksersko, by nie narazić się na odpowiedź Brazylijczyka – całkiem skuteczne do pewnego momentu lowkingi Niinimakiego zostały rozpracowane, a każdy kolejny był przechwytywany przez Carneiro. Rozstrzygnięcie nadeszło w drugiej rundzie, gdy Brazylijczyk naruszył Niinimakiego mocnym lewym, powalając go na deski, gdzie szybko zdobył dosiad, później plecy, kończąc Fina duszeniem zza pleców. Kapitalny występ Carneiro, zwłaszcza że wziął tę walkę w zastępstwie, mając ledwie 10 dni na przygotowanie. Niinimaki po trzeciej kolejnej porażce przez poddanie najprawdopodobniej żegna się z UFC – w bardzo kiepskim stylu, dodajmy.
145 lbs: Hacran Dias (22-3-1) > Darren Elkins (18-5) – decyzja jednogłośna
W mało porywającej walce, w której akcja toczyła się głównie w klinczu i w parterze (ale bez żadnych fajerwerków), a obaj zawodnicy od drugiej rundy wyraźnie już zwolnili, Hacran Dias okazał się zdecydowanie lepszym, silniejszym zapaśnikiem, który zanotował kilka sprowadzeń, dobrze kontrolując Amerykanina z góry. Elkins – standardowo – zaprezentował wielkie serce do walki, niezłomność i charakter, ale deficyty zapaśnicze i zwłaszcza wydolnościowe nie pozwoliły mu odwrócić losów pojedynku. Dias jednak, jeśli marzy o czymś więcej niż bycie zawodnikiem bardzo szerokiej czołówki, zdecydowanie musi popracować nad kondycją. Zwyciężył, ale poza pierwszą rundą i fragmentami drugiej zaprezentował się co najwyżej przeciętnie, nie potrafiąc utrzymać dystansu w stójce i będąc mało aktywnym w parterze.
135 lbs: Leandro Issa (13-4) > Yuta Sasaki (18-1-3) – poddanie (dźwignia na kark)
Leandro Issa zaprezentował się doskonale, całkowicie dominując bardzo mocno faworyzowanego Yutę Sasakiego. Brazylijczyk był skuteczniejszy w stójce, trafiając kilkoma potężnymi prawymi, oraz w parterze, gdzie głównie toczyła się walka – nieustannie walczył o lepsze pozycje, urozmaicając swoje starania uderzeniami z góry. W drugiej rundzie znalazł się co prawda na chwilę w trudnej sytuacji, dając sobie zapiąć brabo z dołu, ale zdołał wykaraskać się z problemów, zdobyć dosiad, którym utorował sobie później drogę do skończenia Japończyka dźwignią na kark. Doskonały występ Issy i niezwykle rozczarowujący Japończyka.
170 lbs: Tim Means (13-6-1) > Marcio Alexandre Jr. (12-2) – decyzje niejednogłośna
Tim Means od samego początku zepchnął Marcio Alexander do wyraźnej defensywy, co niby Brazylijczykowi pasowało – jako lubującemu się w walce z kontry- ale to Means w każdej z rund trafiał w stójce częściej. Walczący z odwrotnej pozycji Amerykanin nie był jednak w stanie zamykać pod siatką rywala, podążając raczej za nim zamiast zamykania mu drogi ucieczki. W drugiej rundzie byliśmy świadkami kontrowersyjnej sytuacji, gdy szarżujący Means trafił kolanem w głowę Alexandre, gdy ten akurat przenosił się z parteru do stójki – poza tym, że sędzia przerwał wówczas walkę, oceniając to uderzenie jako nielegalne, nie wynikło z niego wiele więcej. W drugiej rundzie Brazylijczyk miał jednak swój moment, powalając Means na deski kopnięciem na głowę – nie było jednak w stanie go skończyć, a w trzeciej rundzie nie miał już kompletnie sił. O wiele więcej zachował ich Amerykanin, choć i on zdawał się zmęczony – kilka razy bowiem wydawało się, że ma Brazylijczyka na przysłowiowym widelcu, ale nie decyduje się na przeprowadzenie decydującej szarży. Ostatecznie sędziowie przyznali zwycięstwo Meansowi przez niejednogłośną decyzję.
185 lbs: Vitor Miranda (10-4) > Jake Collier (8-2) – TKO (kopnięcie na głowę)
Po krótkim fragmencie wymian w stójce i mocnych lowkingach ze strony Brazylijczyka Amerykanin przeniósł walkę do parteru, kontrolując z góry rywala i będąc nawet bliskim skończenia go poddaniem. Na kilkanaście sekund przed końcem pierwszej rundy Miranda zdołał jednak przenieść walkę z powrotem do stójki i chcąc zakończyć rundę mocnym akcentem, ruszył w końcu do bardziej zdecydowanego ataku, który ostatecznie przyniósł mu zwycięstwo – Brazylijczyk idealnie trafił kopnięciem na głowę Colliera, by potem dobić go ciosami – sędzia przerwał walkę na sekundę przed końcem rundy! Do momentu tego kopnięcia Miranda nie wyglądał najlepiej, ale… zwycięzców się nie sądzi.
Wyniki
Karta główna
185 lbs: Lyoto Machida (22-5) pok. CB Dollaway’a (15-6) przez TKO (kopnięcie na korpus i uderzenia z góry), R1, 1:02
135 lbs: Renan Barao (33-2) pok. Mitcha Gagnona (12-3) przez poddanie (trójkąt rękami), R3, 3:53
205 lbs: Patrick Cummins (7-1) pok. Antonio Carlos Jr. (4-1) przez jednogłośną decyzją (3 x 30-27)
155 lbs: Rashid Magomedov (18-1) pok. Eliasa Silverio (11-1) przez TKO (lewy sierpowy i uderzenia z góry), R3, 4:57
170 lbs: Erick Silva (17-5) pok. Mike’a Rhodesa (6-4) przez poddanie (trójkąt rękami), R1, 1:15
185 lbs: Daniel Sarafian (9-5) pok. Antonio dos Santosa Jr. (6-2) przez TKO (kontuzja), R2, 1:01
Karta wstępna
205 lbs: Marcos Rogerio de Lima (13-2-1) pok. Igora Pokrajaca (25-12) przez TKO (kombinacja lewy-prawy i uderzenia z góry), R1, 1:59
145 lbs: Renato Carneiro (9-0-1) pok. Toma Niinimakiego (21-8-1) przez poddanie (duszenie zza pleców), R2, 3:30
145 lbs: Hacran Dias (22-3-1) pok. Darrena Elkinsa (18-5) przez jednogłośną decyzję (2 x 29-28, 28-29)
135 lbs: Leandro Issa (13-4) pok. Yutę Sasakiego (18-1-3) przez poddanie (dźwignia na kark), R2, 4:13
170 lbs: Tim Means (13-6-1) pok. Marcio Alexandre Jr. (12-2) przez niejednogłośną decyzję (2 x 29-28, 28-29)
185 lbs: Vitor Miranda (10-4) pok. Jake’a Colliera (8-2) przez TKO (kopnięcie na głowę i uderzenia), R1, 4:59
fot. Guilherme Cruz / MMAFighting.com