Pereira, Whittaker, Chimaev? Mowy nie ma! Trener Israela Adesanyi wskazał 3 innych rywali dla swojego podopiecznego!
Trener mistrza wagi średniej UFC Israela Adesanyi Eugene Bareman nie jest zainteresowany starciem swojego podopiecznego z żadnym z jego byłych przeciwników – chce świeżej krwi.
Drogę do walki o tytuł mistrzowski kategorii średniej w 2019 roku Israel Adesanya utorował sobie pięcioma zwycięstwami, z czego dwa odniósł nad zawodnikami sklasyfikowanymi w rankingu – okupującym wówczas 8. miejsce Bradem Tavaresem oraz 6. wtedy w rankingu Derekiem Brunsonem.
Zanim Alex Pereira dotarł walki o złoto, odniósł trzy wygrane – w tym jedną nad rywalem z czołowej piętnastki. Był nim znajdujący się wówczas na 4. miejscu w klasyfikacji Sean Strickland. Miał też oczywiście na koncie dwa kickbokserskie zwycięstwa nad Israelem Adesanyą.
Po spektakularnym sobotnim nokaucie, jaki zafundował Brazylijczykowi, zmieniając stan rywalizacji na 1-3, a w formule MMA na 1-1, Nigeryjczyk ukuł podczas konferencji prasowej po gali narrację, wedle której Poatan do mistrzowskiej walki został poprowadzony za rączkę, otrzymując ją nie za zasługi sportowe w UFC, a za dwa zwycięstwa, jakie zadał mu w kickboxingu. The Last Stylebender obwieścił wobec tego, że natychmiastowa trylogia w grę nie wchodzi – Pereira musi sobie na nią zapracować i zasłużyć, pokonując innych przeciwników.
W bliźniaczo podobne tony uderzył w najnowszym wywiadzie z Submission Radio trener nigeryjskiego mistrza Eugene Bareman.
– Szanujemy tytuł mistrzowski – podkreślił trener. – Tytuł mistrzowski oznacza prestiż. Uwielbiam tytuły mistrzowskie UFC. Są najlepsze na świecie. Zdecydowanie najlepsze.
– Jednak tytuły mistrzowskie wymagają szacunku. Nie możesz więc rzucać do walki o pas gościa, który pokonał trzech nołnejmów. To nie nadaje prestiżu walce o pas. Nie pomaga to w szacunku, jaki mamy względem tytułu mistrzowskiego. Taki był mój argument przed pierwszą walką i nadal go podtrzymuję teraz.
– Popatrzcie, z kim walczył Israel Adesanya, aby otrzymać swój pierwszy titleshot. Popatrzcie na Roberta Whittakera – jakich rzeźników musiał pokonać, aby dostać walkę o pas. Popatrzcie na GSP. Popatrzcie, co osiągnął, aby otrzymać walką o pas. Kim był, jak na nią zapracował.
Wspomniany przez nowozelandzkiego trenera Georges Saint-Pierre otrzymał walkę o pas w wadze średniej w debiucie tamże – ale za dokonania w 170 funtach. Bareman wychodzi z założenia, że dokonania Pereiry – tj. trzy wygrane w UFC, pasy dwóch kategorii wagowych kickbokserskiej organizacji GLORY oraz dwa zwycięstwa nad ówczesnym mistrzem – w najmniejszym stopniu nie uzasadniały przyznania mu pojedynku o pas.
Nowozelandczyk podkreślił, że rozumie natomiast aspekt biznesowy w funkcjonowaniu UFC. Rozumie, że walka ta mogła być promocyjnie i finansowo atrakcyjna dla Dany White’a i UFC.
– Ale żeby teraz na tej podstawie robić trylogię? – powiedział z niedowierzaniem. – Teraz musisz wrócić na początek. Musisz wykonać swoją pracę. Musisz zostać zawodnikiem wagi średniej UFC, walczyć dla najlepszej organizacji na świecie. Musisz teraz przejść przez zastępy rzeźników, aby zapracować na ten prestiżowy tytuł mistrzowski. Najważniejszy tytuł, który czyni cię najlepszym zawodnikiem na świecie.
Bareman zapewnił jednocześnie, że absolutnie nie obawiają się trzeciego starcia z Pereirą. Uznał, że tylko idioci mogą rozpatrywać ich – jego i Israela – podejście do tematu trzeciego starcia z Brazylijczykiem w tych kategoriach.
Co natomiast powiedziałby na konfrontację z garnącym się wściekle do walki o pas Khamzatem Chimaevem?
– Czy Khamzat stoczył jakąś walkę w wadze średniej? – dopytał Bareman, rozdrażniony. – Nie bądźmy niedorzeczni. To najbardziej prestiżowy tytuł mistrzowski na świecie.
– Rozumiem, że czasami biznesowe podejście decyduje, ale zamierzacie dać pas mistrzowski gościowi, który… Dyskredytujecie wartość organizacji, dyskredytujecie sport, dyskredytujecie wszystko, co wspieraliśmy, jeśli chodzi o naszą drogę do pasa, jeśli chodzi o drogę do pasa Andersona, GSP, Bispinga. Wszystko to dyskredytujecie.
– Powinniście zadawać poważne pytania, zamiast szukać clickbaitów. Nie winię waszych szefów za to, że szukacie cliskbaitów. Tak zawsze potem się tłumaczycie, że to nie wy napisaliście nagłówek do artykułów. Może i tego nie robicie, ale są tam wasze twarze, więc na was też spoczywa odpowiedzialność.
Wedle nieoficjalnych doniesień, niepokonany w zawodowej karierze i mający na koncie dwa zwycięstwa w wadze średniej UFC Khamzat Chimaev powróci do akcji w październiku, krzyżując w Abu Zabi rękawice z Paulo Costą. Co powinien uczynić Czeczen, aby zasłużyć na starcie z Adesanyą?
– Powinien pokonać co najmniej trzech gości, o których nikt nigdy nie słyszał, jak Pereira – powiedział wesoło Bareman. – Nie jestem przeciwny walce z Khamzatem. To duże nazwisko. Stanowi wyzwanie, a wszyscy tu uwielbiamy wyzwania. Wysokiej klasy zapasy pod MMA, które stanowią wyzwanie. Uwielbiam to.
– Ale ja tutaj walczę o prestiż. Walczę o dobre imię UFC, o markę, o sport. To oczywiście może być świetna walka, ale jak Israel powtarza swoim rywalom – wykonajcie swoją robotę i wtedy się spotkamy.
– Oczywiście takie starcie było świetne. Przeciętny idiota od MMA nie rozumie, że na pewnym poziomie nie unikasz ich wyzwań, tylko ich poszukujesz. Ale wyzwania są tak duże, bo są prestiżowe. Jeśli jednak prestiż zastępujesz tym nonsensem… Biznes jest ważny, ale też musisz patrzeć na to, co ma sens dla organizacji i jej prestiżu.
Z kim zatem w kolejnym starciu może zmierzyć się Israel Adesanya? Otóż, jednym z zawodników na celowniku trenera jest… No name Sean Strickland! Ale nie tylko on.
– Świeża krew – powiedział o dalszych planach Nigeryjczyka. – Świeża krew, która nadchodzi. Jest ten gość z Południowej Afryki (Dricus Du Plessis). Będę szczery – nie oglądałem żadnej jego walki, ale pamiętam, że kiedyś spędziłem z nim kilka tygodni w Tiger Muay Thai. Pamiętam, że miał brata bliźniaka. Teraz jest już oczywiście w UFC, więc poszedł „tropem promocyjnym”. Uważam, że to jednak miły gość.
– Jest też jeszcze Strickland. Strickland zawsze daje efektowne walki, bo robi to, czego chcą fani. Gdy trzeba iść w zapasy, bije się w stójce. Robi odwrotne rzeczy niż te, które powinien robić, aby wygrać walkę, ale daje widowisko. Świeża krew.
– Nie jesteśmy tu, żeby znowu walczyć znów z Pereirą, Robertem (Whittakerem) czy Vettorim.
Zapytany natomiast o potencjalny powrót Israela Adesanyi do kategorii półciężkiej, na tronie której zasiada Jamahal Hill, Eugene Bareman zadumał się na chwilę.
– Zróbmy to – powiedział po krótkim zastanowieniu. – Jedziemy.
Cała rozmowa poniżej.
Fortuna Online to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych firm jest zabroniona. Hazard wiąże się z ryzykiem.
Co za bełkot…
Pereira nie zasłużył, ale Strickland i Du Plessis już tak xD