Oprawca czy ofiara – cz. III
Thiago Silvy nie jest już w UFC. Jak do tego doszło? Czy powróci?
W pierwszej części przybliżyliśmy sobie skomplikowaną i trudną młodość Thiago Silvy, w drugiej omówiliśmy jego karierę w UFC.
A co działo się potem?
Like father, like son?
Thiago wyszedł za kaucją, ale dostał zakaz opuszczania kraju i areszt domowy, czego dowodem jest opaska elektroniczna, którą musiał nosić na nodze nawet podczas treningów w Blackzilians. Członkowie ekipy zresztą murem stali za swym kolegą, co potwierdza słowa Thiago o ekipie z Florydy jako jednej wielkiej rodzinie. Jako, że po wyjściu z aresztu Silva wciąż był w treningu, a o UFC na ten moment mógł tylko pomarzyć, lokalna organizacja Fight Time zakontraktowała jego pojedynek z Mikiem Hayesem na 29 sierpnia 2014, który ostatecznie nie doszedł do skutku.
Elita Blackzilians, po lewej stronie Thiago z opaską na nodze.
A stało się tak ponieważ na początku września Thaysa odmówiła składania zeznań i wyemigrowała w nieznane póki co miejsce (przypuszczano, że do swojej rodzinnej Brazylii). Dana White, nie zastanawiając się długo, przywrócił go do UFC, twierdząc, że skoro nie jest skazany, to nie robi organizacji antyreklamy (trochę pachnie paradoksem, biorąc pod uwagę szum medialny, jaki wokół sprawy miał miejsce w lutym) wbrew wcześniejszym zapewnieniom, że ten zawodnik nigdy nie zawalczy już w tej organizacji. Niestety dla Silvy, na początku września eks-żona Thiago opublikowała filmik, którego skrypt możemy znaleźć na samym początku. Dla przypomnienia…
White bez zbędnego zastanowienia ponownie usunął sprawiającego problemy Brazylijczyka. Jak się wkrótce okazało, dawna połowica Silvy zamieszkała ze swoim nowym partnerem, wielkim zresztą autorytetem w świecie brazylijskiego jiu-jitsu, w Abu Dhabi i niebawem zdecydowała się opisać związek z byłym już fighterem UFC widziany jej oczami. Koniec małżeństwa wiązała z wieloletnim nadużywaniem narkotyków (szczególnie kokainy i ekstazy, obecności których jednak nigdy nie stwierdzono w organizmie Thiago, aczkolwiek według Thaysy marihuana również była u niego na poziomie dziennym, co akurat sam potwierdzał), według niej Silva był niezrównoważoną i agresywną osobą (w co akurat nietrudno uwierzyć), a od 2012 roku robił z ich domu melinę, od rana zaczynając ćpać i sprowadzać znajomych, by potem upijać się po to, żeby po dużej dawce koksu być w stanie usnąć (nieco gryzie się to ze słowami Thiago, który twierdził, że nie pije, niemniej jednak moim skromnym zdaniem nie jest to osoba, której bezgranicznie wierzyłbym na słowo, zwłaszcza biorąc pod uwagę niektóre filmiki widziane chociażby na popularnym youtube):
https://www.youtube.com/watch?v=v4IlJXBjdVo
Takie zachowanie zdaniem Thaysy miało związek z nieszczęśliwym dzieciństwem męża i stresem pojawiającym się przy przygotowaniach do kolejnych walk, ale wreszcie coś w niej pękło i zdecydowała się odejść, co jej zdaniem jeszcze pogorszyło sytuację. W końcu doszło do tego, że bojąc się o swoje życie, nagrywała małżonka, z czego on niekoniecznie do końca zdawał sobie sprawę. Co gorsza również, według Thaysy, wskutek łupnia, które sprawił jej małżonek, kobieta poroniła.
Stany Zjednoczone są dosyć liberalnym krajem, jeśli chodzi o stosunek do broni palnej i nie trzeba być członkiem zastępu Archanioła Gabriela, by pozwolenie na takową dostać. Na kilometr śmierdzi tutaj hipokryzją White’a (co nie dziwi, biorąc pod uwagę interesy organizacji – zdanie opinii publicznej jest niewątpliwie bardzo ważne), bo idąc tym tropem myślenia, to Joe Diesel Riggs także powinien być zwolniony po tym, jak postrzelił się w nogę. W końcu na filmie nigdzie nie widać Silvy grożącego małżonce, mało tego, zwraca się do niej per kochanie, co biorąc pod uwagę ich sytuację rodzinną, jest wręcz niespotykane. Nie mam wątpliwości, że Thiago nie jest wzorem do naśladowania lecz z pewnością osobiście nie potępiałbym go całkowicie.
Fighter…
Zanim skupimy się na Silvie jako osobie, popatrzmy na Thiago jako fightera, gdyż niewątpliwie jest to bardzo ciekawy typ zawodnika. Pierwszą cechą wyróżniającą tego szaleńca jest niewątpliwie nie tyle mocna szczęka (bo na deskach leżał nie raz i nie dwa, i nawet nie trzy), ale niesamowita zdolność do regeneracji – oprócz genialnego Lyoto Machidy nikt nie skończył go przed czasem! A przecież nie walczył z ogórkami, mało tego, toczył pojedynki ze ścisłą czołówki kategorii półciężkiej (może nie jest to najmocniej obsadzona kategoria w UFC, ale jednak). Wiąże się z tym z pewnością niesamowite serce do walki, nawet z Dragonem mimo lania jakie dostawał, do momentu nokautu non-stop gonił za rywalem, licząc, że zdoła go ubić. Podobnie było z Alexandrem Gustafssonem, na uśpienie którego moim zdaniem miał dużo większe szanse.
Dlaczego Thiago jest zawsze groźny mimo momentami dużej przewagi rywala? Oprócz regeneracji i charakteru posiada coś, czego wielu zawodników nigdy nie miało, nie ma i mieć nie będzie – nokautujące ciosy z obu rąk.
Do tego trzeba również dołożyć niepohamowaną agresję, która przy lepszych strikerach (Machida, Gustafsson) niejednokrotnie obracała się przeciwko niemu, kończąc się kontrami, po których niestety Silva nie wyglądał już tak samo.
Kolejnym ogromnym plusem charakteryzującym tego zawodnika są potężne kopnięcia.
Jeżeli już nie udawało się nimi kończyć rywala, to siały one spory popłoch i niewątpliwie ogromny ból, a z walki na walkę wyglądały coraz lepiej, podobnie jak kolana wyprowadzane w klinczu.
Thiago Silva w barwach American Top Teamu.
Thiago świetnie również – biorąc pod uwagę standardy MMA, gdzie rękawice są dużo mniejsze niż w boksie, jak i istnieją inne sposoby ataku w postaci kopnięć, obaleń czy wciskania w siatkę – opanował obronę podwójną gardą, chociaż mimo brutalnego nokautu na Keithu Jardinie wciąż trochę mu brakuje do, moim zdaniem, mistrza w tej dziedzinie, jeśli chodzi o MMA na najwyższym poziomie, Mauricio Shoguna Ruy. Ten bowiem w swoim prime timie, za jaki mimo wszystko uważam czas potyczki z Chuckiem Liddellem, potrafił to robić w ruchu…
… podczas gdy u Thiago wyglądało to o wiele bardziej statycznie (vide walki z Rashadem Evansem czy Maulerem). Jeśli chodzi o defensywę, to również bardzo podoba mi się u niego świetny balans, i to nie tylko samą głową, ale całym tułowiem, co bardzo dobrze widać w czasie stójkowych wymian z Rashadem.
Niewątpliwie in plus należy zaliczyć również podejście tego wariata do walki – słabsi psychicznie zawodnicy po takich staredownach, nawoływaniu do bijatyki czy brutalnej pacyfikacji zostali po prostu złamani mentalnie – o czym mówił m. in. Brandon Vera, a i chyba Rafael Feijao Cavalcante przegrał walkę jeszcze w szatni.
Silva, szczególnie odkąd wyemigrował do USA, bardzo dobrze wyglądał, jeśli chodzi o aspekt siłowy – podejrzewam, że nie jeden lżejszy ciężki miałby z nim wielki problem.
Co się z tym niejako wiąże, Thiago bardzo dobrze radzi sobie, gdy jest przyparty do siatki – ciężko go obalić, a jeżeli już to się udaje, karkołomne wydaje się przytrzymanie go na ziemi. Nie dawał sobie z tym rady Evans, który zresztą zmęczony miał wielkie problemy z obaleniami. Mocny zapasior w osobie Stanislava Nedkova, wciskając go w siatkę, zyskiwał niewiele poza (zapewne) przychylnością sędziów i okrutnymi kolanami, które w końcu sprawiły, że zapasy paliwa wyczerpały mu się całkowicie.
Do tego obalony Silva błyskawicznie wstawał do stójki czy to z Evansem, czy to z Machidą, a gorszy ofensywnie grappler w osobie Gustafssona (ale absolutnie żaden ułomek w tej dziedzinie) w ogóle nie chciał wchodzić do parterowej gry Thiago, co też ma swoją wymowę.
A propos grapplingu, to Brazylijczyk stosunkowo rzadko używał swojego stylu bazowego. Jednak mając problemy w stójce, którą sobie ukochał, nieraz się do niego odwoływał. Jak już wspomniałem wcześniej, utrzymanie go na ziemi stanowiło nie lada wyczyn, natomiast słabszych parterowców Thiago zjada na śniadanie szybciej niż kreskę koksu, momentalnie przechodząc do dosiadu i tam zasypując morderczym GnP, ewentualnie szukając poddań.
Jeżeli chodzi o kondycję, to oceniam ją fifty-fifty. I chociaż (głównie dzięki kilogramom oraz bardzo agresywnemu stylowi walki) Thiago dosyć szybko wygląda na spompowanego to… jego rywale wyglądają na wręcz nieżywych! Do tego Silva, podobnie jak i Shogun (kolejne podobieństwo, co zresztą nie dziwi, bo członkowie Chute Boxe mają wiele cech wspólnych) doskonale opanował walkę w trybie zombie. Jestem wręcz pewny, że gdyby z Evansem walka wyszła do rund mistrzowskich, Thiago by go zniszczył tak, jak to robił z wojownikami, z którymi również miał problemy na początku walk – Tomaszem Drwalem, Nedkovem czy nawet Verą, który w pierwszej rundzie miał pewne sukcesy w stójkowych wymianach.
Żeby nie było zbyt różowo, Thiago Silva w swojej grze posiada również wiele luk, co akurat nie dziwi, ponieważ nawet potwory i dominatorzy jak Cain Velasquez takowe posiadają. Jako, że kondycja została wspomniana, negatywnym aspektem jest momentami nadmierna agresja, przy której nasz bohater lubi się odsłonić, notując przy tym spotkanie pierwszego stopnia z deskami. O ile ze względu na błyskawiczną zdolność regeneracji zazwyczaj uchodzi mu to płazem, tak sędziowie niespecjalnie przychylnie patrzą na takie sytuacje.
Oprócz tego Thiago, mimo dobrej pracy podwójną gardą (co zresztą również u punktujących nie wygląda dobrze – przyjąć 20 ciosów na ręce i zadać 1 celny – biorąc pod uwagę standardy znane chociażby z walk Diego Sancheza, lepiej machać łapami niż mądrze lub dość mądrze się bronić) bardzo lubi blokować potężne prawe swoją dość solidną mimo wszystko szczęką i zapewne nie zmieni się to do końca jego dni w MMA (oby jak najdłużej!).
Statyczność w defensywie również została wspomniana – gdy Thiago czuje się luźno, to potrafi bujać się niczym dupsko Nicki Minaj, natomiast czasami jest nieruchliwy jak Romel Lukaku na ostatnim mundialu, szczególnie jeśli rywal szybko i ostro na niego ruszy. Problemy z agresywnie nastawionym rywalem nawet niespecjalnie uważny obserwator mógłby zauważyć w potyczkach z Jamesem Irvinem, Houstonem Alexandrem czy nawet przeciętnym Antonio Mendesem.
Podsumowując Thiago Silvę jako zawodnika, jestem przekonany, że na ten moment jest to TOP15 a może nawet TOP10 ubogiej kategorii półśredniej UFC, któremu nie brakuje charyzmy ani umiejętności, aby zawitać nawet do grona TOP5 – co doskonale widać na przykładzie Conora Notoriousa McGregora, który z kłapania dziobem uczynił świetną taktyką na skakanie w górę drabinki. Biorąc pod uwagę dobry już angielski Thiago, byłoby to z pewnością możliwe i w jego przypadku.
Tym, czego brakuje/brakowało (bo jestem przekonany, że na ten moment drzwi UFC są dla niego zamknięte i to na dłuuuuuuuugi okres) Silvie, było unikanie problemów. I tu powstaje pytanie postawione na początku tekstu. Czy Thiago Silva powinien być traktowany jako oprawca, czy może jest on ofiarą?
Oprawca?
Niewątpliwie Thiago miał/ma w sobie cechy oprawcy. Nietrudno zauważyć, jak w klatce obchodził się z Rubensem Xavierem, czy bardziej współcześnie z Verą tudzież Mattem Hamillem, których okrutnie ubijał bez żadnych skrupułów. O ile w ringu lub w klatce takie zachowania są nie tyle negatywne, co jak najbardziej cenione (o ile rywala się nie poniża, a tak można odebrać bębenek na plecach Very), tak w życiu prywatnym albo publicznym już nieco mniej. A że Silva świętoszkiem nie był, nie jest i raczej już nie będzie, tak kilka plam na jego wizerunku można ewidentnie zauważyć.
Patrząc na to zdjęcie, trudno uznać Thiago za ofiarę.
Chociaż była żona nie skarżyła się wcześniej na męża (mimo jej rozmiarów i czarnego pasa w sumie to nic nielogicznego), to gdy poczuła się nieco bezpieczniej, wyjawiła, że regularnie dostawała łomot, a to, jak wspominałem, przyczyniło się do tego, że poroniła. O ile ciężko się odnieść do tych słów, to jedno jest pewne: Silva bywał agresywny, co jest zresztą łatwo zauważalne na ważeniach czy staredownach przed walkami, na których był aż przesadnie naładowany agresją. Była żona łudziła się, że to efekt przygotowań (sterydy? dragi?), bo po walkach był na chwilę spokój, i trudnego dzieciństwa, jednak nie widząc poprawy ani jakiejkolwiek perspektywy na to, zdecydowała się odejść, co jeszcze pogorszyło sytuację. Thiago zrobił sobie z domu melinę, a towarzystwo wcale nie pomagało mu otrzeźwieć. Mimo faktu, iż Silva nigdy nie został złapany na stosowaniu kokainy czy ecstasy, łatwo uwierzyć, że mógł je zażywać, a już na pewno mieć kontakt z typami spod ciemnej gwiazdy. Zresztą wyniki badań po walce z Nedkovem, które jednoznacznie wskazały na używanie marihuany. O ile okazjonalne palenie zielska ma z mocnymi narkotykami tyle wspólnego co wypicie piwka na weekendzie z waleniem bimbru dzień w dzień, tak niewątpliwie nie jest wykluczone, że osoba, która próbowała miękkich dragów, kiedyś weźmie się i za mocne..
Zresztą sam zainteresowany nie dementował tego, stwierdzając, że jest to dla niego sposób na relaks, tym bardziej, że nie spożywa alkoholu (w co ciężko uwierzyć, oglądając filmik po przywróceniu do UFC w lecie 2014, ale to tylko moja subiektywna ocena). Tym łatwiej uwierzyć w to, że do tego co, by nie powiedzieć świetnego fightera, może łatwo przylgnąć łatka oprawcy, gdy weźmie się pod uwagę postawę jego ojca (niedaleko pada jabłko od jabłoni?), który za młodu prał go bez powodu, co jednocześnie może jednak skłonić do refleksji, iż może Silva to nie oprawca a…
Ofiara?
Pomimo tego, że Thiago Silva ma na swym koncie grzeszki/grzechy (a może nawet ciężkie grzechy, póki co tego nie wiemy), to oprócz bycia oprawcą, z pewnością jest również ofiarą. Ofiarą czego, ktoś zapyta… Ofiarą okrutnego ojca, który bez powodu katował małego chłopca, co bez cienia wątpliwości spowodowało uraz (i to potężny) na całe życie. Ofiarą słabości matki, która widząc to całe zło, nie była w stanie przeciwstawić się okrutnikowi… Jednym słowem ofiarą faweli, jakich jest zresztą tysiące w Brazylii, jeśli nie miliony. Ofiarą uzależnień i to nie tylko od adrenaliny, ale i od zakazanych substancji – zaczynając od sterydów aż po narkotyki i prawdopodobnie alkohol, o którym można powiedzieć, że chodzi za dragami jak Flip za Flapem.
Ofiarą towarzystwa (od małego obracał się wśród raczej podejrzanych koleżków), gdyż prawdziwy przyjaciel starałby się wyciągnąć go z bagna, jakim są narkotyki. Jednak z drugiej strony trudno winić tu kolegów z klubu, z którymi jak wiadomo można mieć słaby kontakt, nie licząc maty, a po prostu kolesi, którzy chcą pożerować na znanym/zarobionym ziomku – oprócz swego nikczemnego towarzystwa nie oferując nic, a w zamian otrzymując odrobinę hajlajfu dniami i nocami.
Z pewnością jeżeli wszystko to, o czym mówi Thaysa, jest prawdą, ciężko spojrzeć na Thiago ze współczuciem, aczkolwiek biorąc pod uwagę ich konflikty, możliwe jest to, że momentami mocno ubarwiała swoje historie. Mimo wszystko sądzę, że Dana White zbyt szybko wyrzucił Silvę z rostera UFC, ponieważ, jak wspominałem, posiadanie broni w Stanach jest na porządku dziennym, a świrów walczących dla UFC, którzy mieli z nią do czynienia jest znacznie więcej. Z drugiej strony, lepiej działać szybko, niż potem cierpieć przez to, że się czegoś nie zrobiło wcześniej…
Thiago Silva – ofiara swoich własnych błędów.
Tak czy owak, z pewnością taka osoba jak Thiago Silva, która w sumie uosabia American Dream, historię od pucybuta do milionera, jest organizacji potrzebna, zwłaszcza biorąc pod uwagę efektowny i ultraagresywny styl walki Brazylijczyka, który robi to, co kibice kochają najbardziej – stara się ubić, ewentualnie poddać rywala, a nie raz na minutę punktować lewym prostym i kolanem na udo w klinczu.
O ile niemożliwe na ten moment jest ponowne zatrudnienie Silvy w UFC, to bardzo bym chciał go ponownie zobaczyć w oktagonie. Jeżeli nie da się w UFC , to uważam, że KSW (oby! oby! oby!) pewnie byłoby w stanie sprostać finansowym oczekiwaniom Silvy, a jeśli nie to z pewnością WSOF czy Bellator podoła temu zagadnieniu. Miejmy nadzieję, że Thiago nie rozmieni talentu na drobne, płynąc rynsztokiem jak War Machine, ale zaprezentuje nam wszystkim jeszcze swoje nieprzeciętne umiejętności.
fot. tatame.com.br
P.S. Niestety nie udało się znaleźć niektórych fragmentów w Internecie, dlatego też nie zaprezentowałem wszystkich kryzysowych sytuacji Silvy (nokdauny, momenty, gdy był naruszony), ale wszystkie zostały wspomniane. Mimo, że jest to mój ulubiony fighter ever, starałem się przebieg walk opisywać obiektywnie.
Komentarze: 1