Trzech wspaniałych po UFC Fight Night 56
Przyjrzyjmy się zawodnikom, których notowania podskoczyły najbardziej po brazylijskiej gali UFC Fight Night 56.
O ile w poprzedniej odsłonie Trzech Wspaniałych miałem poważny problem z wyborem tylko trzech bohaterów gali (nadawało się ich do wyróżnienia znacznie więcej), tak teraz problem jest zgoła odwrotny – znalezienie trójki wspaniałych nastręcza pewnych trudności.
Damy jednak radę!
#3 – Claudio Silva
Pokonał: Leona Robertsa przez niejednogłośną decyzję (2 x 29-28, 28-29)
Nie mogę nie rozpocząć od zawodnika, który pomimo naprawdę skromnych, delikatnie je określając, umiejętności zanotował drugie kolejne zwycięstwo w UFC. Skreślany przez ekspertów większych i mniejszych Claudio Silva sprawił nie lada niespodziankę i prezent sobie i brazylijskim fanom, pokonując faworyzowanego brytyjskiego strikera, Leona Edwardsa.
Brazylijczyk, który w zasadzie nie posiada w ogóle stójki, pokazał ogromne serce do walki, nieustępliwość i niezłomność w konfrontacji z Edwardsem. Po drugiej rundzie, w której Brytyjczyk raz za razem trafiał potężnymi ciosami zakrwawionego i zmęczonego Silvę, wydawało się, że za chwilę reprezentant Nova Uniao padnie na deski nieprzytomny, ale nic takiego się nie wydarzyło. Hannibal nie załamał się i nieustannie dążył do parteru, a więc płaszczyzny, w której czuje się zdecydowanie (ZDECYDOWANIE) najlepiej i w końcu dopiął swego, trzecią rundę rozpoczynając od udanego sprowadzenia, które zadecydowało w ostatecznym rozrachunku o jego zwycięstwie.
Nie wiem, jak Was, ale mnie ta decyzja na korzyść Brazylijczyka ucieszyła. Ot, taka nagroda za charakter wojownika, za upór i konsekwencję, za ogromne serce, które to elementy z nawiązką zrekompensowały Claudio Silvie ogromne deficyty kickbokserskie. Powiedzmy sobie szczerze, zawodnik z takimi umiejętnościami uderzanymi w UFC nie powinien w ogóle wychodzić do pojedynku – a ten nie dość, że wyszedł, to jeszcze zwyciężył!
#2 – Thomas Almeida
Pokonał: Tima Gormana przez jednogłośną decyzję (2 x 30-27, 29-28)
23-letni Brazylijczyk Thomas Almeida znajdował się pod sporą presją w swoim debiucie w UFC. Na swoich barkach dźwigał ciężar ogromnych oczekiwań, które względem niego mieli zwłaszcza brazylijscy fani i eksperci. Almeida jednak po toczonym w bardzo szybkim tempie, ostrym boju z twardym jak skała Timem Gormanem udowodnił, że nie bez kozery uważany jest za jednego z najbardziej perspektywicznych zawodników na świecie.
Arsenał ofensywny Almeidy jest przebogaty – do zadawania krzywdy rywalowi wykorzystuje wymyślne kombinacje ciosów, kopnięć, łokci i kolan, na nogi, korpus i głowę, w kontrze i ataku. Nieustannie wywierał presję na Gormana, siedząc na nim od początku pojedynku do samego końca. Dziurawa jeszcze nieco defensywa nie stanowiła dlań problemu, bo nawet pod naporem szarży rywala potrafił się doskonale odnaleźć, odpowiadając kontrą. W odpowiedzi na obalenia bliski był dopięcia duszenia ninja, co znamionuje, że i w parterze jego kreatywność stoi na bardzo wysokim poziomie.
Tym starciem Almeida potwierdza, że jego przyszłość pod banderą UFC rysuje się w intrygujących barwach.
#1 – Ovince St. Preux
Pokonał: Mauricio Ruę przez nokaut (lewy sierpowy i uderzenia z góry), 0:34, runda 1
Ovince St. Preux potrzebował nieco ponad pół minuty, by euforię brazylijskich kibiców zamienić w cmentarną ciszę, która z hali w Uberlandii rozlała się na cały Kraj Kawy i połowę świata. Amerykanin pogrążył też w rozpaczy miliony fanów przed ekranami, którzy rozpoczynali przygodę z dyscypliną od podziwiania legendarnego Mauricio Shoguna Ruy między linami PRIDE.
Ubijając Brazylijczyka perfekcyjnym, idealnie wymierzonym, soczystym lewym sierpowym z odejściem, OSP zanotował najważniejsze zwycięstwo w karierze, o którym będzie mógł kiedyś opowiadać swoim wnukom. Jego notowania poszybowały tym samym w rejony anielskie, z której to doskonałej pozycji Amerykanin może kontynuować swoje dalsze boje o najwyższe cele w dywizji półciężkiej UFC.
—–
A Wy kogo wyróżnilibyście najbardziej po gali?
fot. Sport GloboTV