Dziennik MMA – 29 września 2014
Najciekawsze wiadomości MMA z Polski i zagranicy z 29 września 2014.
White: McGregor większą gwiazdą niż Lesnar i GSP
Po gali UFC 178 Dana White stwierdził na kanale Fox Sports 1, że Conor McGregor jest większym magnesem niż dwaj inni zawodnicy najlepiej w historii organizacji sprzedający PPV – Brock Lesnar i Georges Saint-Pierre. Szef UFC dodał też, że wyniki sobotniej gali są o wiele lepsze od zakładanych i cała w tym zasługa promującego event Irlandczyka. White twierdzi, że takiego fenomenu jeszcze nigdy w życiu nie spotkał.
Czytelnicy, którzy mają sposobność czytania lub słuchania, co też czasami wygaduje White, wiedzą doskonale, że średnio trzy razy na tydzień widzi coś najbardziej „ohydnego/niesamowitego/szalonego/głupiego”. W końcu jest przede wszystkim promotorem, więc jego wypowiedzi muszą być wyraziste – tylko takie nadawać będą się na czołówki.
Wierzę, że McGregor jest lepszy od Lesnara i GSP, ale przyczyn takiego stanu rzeczy poszukiwałbym raczej w tym, że… tych dwóch aktualnie nie ma w UFC. Czy White w imię promocji McGregora zdecyduje się też delikatnie zawyżyć wpływy z PPV?
Meltzer – McGregor następny w kolejce po pas
Znany amerykański dziennikarz Dave Meltzer odkrywa Amerykę, twierdząc, że Conor McGregor 25 października leci z Whitem i spółką do Brazylii na galę UFC 179, na której Jose Aldo będzie bronił pasa mistrzowskiego przeciwko Chadowi Mendesowi, otóż, Irlandczyk leci po to, by w blasku fleszów rzucić wyzwanie zwycięzcy tego boju.
Taki scenariusz jest ze wszech miar możliwy, choć jeśli Amerykanin zostałby nowym mistrzem, to… czy Brazylijczyk nie otrzymałby możliwości natychmiastowego rewanżu?
Tak czy siak, zanosi się na to, że McGregor otrzymał brazylijską misję do wykonania i na bieżąco bombardowani będziemy informacjami na temat postępów, które przy wsparciu Dany White’a czynił będzie dziarski Irlandczyk – ku rosnącej irytacji Cuba Swansona.
Kowboj nie zwalnia tempa
Donald Cerrone zwyciężył po raz piąty z rzędu w UFC (to jego rekord), pokonując mocnego Eddiego Alvareza, który z kolei stał się żywym dowodem na to, że między poziomem organizacji White’a i spółki a resztą jest przepaść. Kowboj nie zamierza jednak zwalniać tempa.
Jak powiedział na konferencji prasowej po gali, chce nadal być aktywny i z miłą chęcią powitałby możliwość stoczenia kolejnej potyczki w listopadzie lub grudniu. Co prawda, jego pierwotny plan zakładający stoczenie sześciu pojedynków w 2014 roku raczej się nie powiedzie, bo trudno oczekiwać, by zawalczył jeszcze dwukrotnie w tym roku, ale jeśli w listopadzie dostałby jakąś walkę, to rzeczywiście – stoczyłby sześć walka na przestrzeni 12 miesięcy, bo w listopadzie 2013 roku pokonał bowiem Evana Dunhama. Tempo iście zawrotne!
Oj, gdyby tak zdrowiem Donalda obdzielić Caina Velasqueza, Jona Jonesa, Chrisa Weidmana, Johny’ego Hendricksa czy Anthony’ego Pettisa, w UFC działoby się zdecydowanie więcej.
Zmiana werdyktu walki Romero vs Kennedy mało prawdopodobna
Przypomnijmy – Tim Kennedy w samej końcówce drugiej rundy chwyta i unieruchamia prawą rękę Yoela Romero i trafia go dwoma potężnymi podbródkowymi, naruszając mocno Kubańczyka. Chwilę potem na głowę olimpijskiego zapaśnika spadają kolejne ciosy i znajduje się on już na skraju nokautu – na jego szczęście rozbrzmiewa syrena kończąca druga rundę. Półżywy Romero zasiada na stołku w swoim narożniku i… siedzi. Regulaminowa minuta minęła, a on dalej siedzi. Jego narożnik opuścił już oktagon. John McCarthy i człowiek z komisji wkraczają do akcji, każąc mu wstać, zabrać stołek oraz zetrzeć wazelinę z twarzy (nałożył ją cutman UFC). Tim Kennedy wychodzi z siebie, gestykulując i protestując przeciwko przedłużeniu przerwy. W rezultacie całego zamieszania Romero otrzymał niespełna 30 dodatkowych sekund na regenerację. Chwilę potem odwrócił losy pojedynku i w akompaniamencie buczenia świętował zwycięstwo.
Bob Bennett z komisji sportowej w Nevadzie powiedział po gali, że szansa na to, by wynik walki został zmieniony, jest bardzo niewielka. I oby tak zostało, bo w ferworze emocji Kennedy najwyraźniej zapomniał, że prawie ubił Romero w drugiej rundzie dzięki przytrzymaniu jego ręki za rękawice – co umożliwiło mu zdzielenie rywala.
fot. Esther Lin / MMAFighting.com