UFC

Przesądziły… zapasy! Francis Ngannou pokonał Ciryla Gane!

Bez zmian na tronie wagi ciężkiej! W walce wieczoru gali UFC 270 Francis Ngannou pokonał Ciryla Gane dzięki… zapasom!

W starciu wieńczącym galę UFC 270 w Anaheim – dalekim od porywającego, delikatnie rzecz ujmując – Francis Ngannou (17-3) obronił tytuł mistrzowski wagi ciężkiej, zadając pierwszą w karierze porażkę Cirylowi Gane (10-1).

Ngannou od razu wywarł presję, ale Gane skontrował próbą obalenia. Walka trafiła w klincz. Kameruńczyk dobrze się wybronił. Francuz z czasem rozerwał klincz. Ngannou od razu doskoczył z presją. Gane trafił lowkingiem. Francis poszedł w klincz, szukając obalenia. Obaj mocowali się przez chwilę. Gane zerwał uchwyt. W stójce Gane trafił kilkoma szybkimi prostymi. Ngannou rozpuszczał potężne bomby, raz nawet naruszając rywala uderzeniem na korpus. Ciryl trafił łądną obrotówką na korpus. Tempo walki nieco spadło. Ngannou nie nacierał już tak mocno. Gane wpadł w klincz, a Ngannou poszukał obalenia – ale znów bez powodzenia. Po chwili walka trafiła w dystans, gdzie Gane trafił frontalem na korpus. Obaj zawodnicy oddychali ciężko, ale Kameruńczyk jakby ciężej.

Rundę drugą Gane rozpoczął od bocznego kopnięcia na korpus. Zawodnicy wymienili się lowkingami. Gane poprawił kolejnymi, doskakując następnie z kombinacją 1-2. Ciryl regularnie mieszał ustawienie. Ngannou już wyraźnie zmęczony, usta szeroko otwarte. Nie miał pomysłu na skrócenie dystansu. Wpadł w klincz, ale tylko na chwilę. Walka przeniosła się na środek – tam Gane okopywał rywala – na nogi, na korpus i na głowę, atakując obrotówką. Z czasem tempo walki spadło. Francuz hasał do boku, a Ngannou nie miał okazji do rozpuszczenia uderzeń.

Gane trafił jabem na otwarcie rundy trzeciej, ale został skarcony podbródkiem. Francuz pokusił się o kolejne kopnięcie na głowę, ale Ngannou świetnie je przechwycił, przewracając rywala.

Gane wił się jak zły i z czasem wrócił na nogi przy ogrodzeniu. Obaj zawodnicy pozostali w klinczu, tam wściekle się mocując. Kameruńczyk spróbował kolejnego obalenia, ale Francuz wybronił się, ustawiając przeciwnika na ogrodzeniu. Na półtorej minuty przed końcem Gane rozerwał klincz z obrotowym łokciem. Francuz również jednak oddychał już bardzo ciężko. Ngannou zaatakowało lowkingiem, ale Gane trafił kopnięciem na głowę. Kameruńczyk poszedł w zapasy i przewrócił ponownie Francuza, który zaatakował kimurą – nie był jednak w stanie przetoczyć przeciwnika, kończąc rundę na dole.

Wszystkie walki UFC można oglądać i obstawiać w Fortunie – z bonusem do 600 PLN

Ciryl rozpoczął rundę czwartą lepiej, trafiając kopnięciami na korpus oraz na nogi. Ngannou odpowiedział prosym na korpus. Gane zdzielił go jabem na głowę. Sroga obrotówka na korpus autorstwa Francuza doszła celu. Ngannou mało aktywny. Gane znów zaatakował frontalem. Kameruńczyk poszedł w zapasy i… po krótkim kotle przewrócił Francuza przy siatce! Gane próbował podbierać nogę Ngannnou, ale ten skupiony na kontroli, utrzymywał pozycję dominującą. W końcówce rundy Kameruńczyk w końcu rozpuścił ręce, trafiając kilkoma uderzeniami.

Gane zdzielił Ngannou srogimi uderzeniami na otwarcie ostatniej rundy – łokciem z doskokiem oraz mocnym prawym sierpem. W końcu Gane… zanurkował pod ciosami rywala, przewracając go na środku oktagonu. Francuz popełnił jednak okrutny błąd niebu obrzydły, szukając skrętówki – i został przetoczony. Z pleców wybrał co prawda nogę Kameruńczyka, ale nie był w stanie zmusić go do klepania. Francis ustabilizował pozycję na górze, skupiając się na kontroli, którą utrzymał do końca zawodów.

Wszyscy sędziowie wskazali na Francisa Ngannou (2 x 48-47, 49-46), który obronił tron po raz pierwszy.

Wszystkie walki UFC można oglądać i obstawiać w Fortunie – z bonusem do 600 PLN

Fortuna Online to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych firm jest zabroniona. Hazard wiąże się z ryzykiem.

Powiązane artykuły

Komentarze: 3

  1. Wielkie zaskoczenie. Trzeba pochwalić Ngannou, że wszystkich wykiwał i poszedł w zapasy. Dorzucił nowy element do swojej gry. Na + kondycja, niby ciężko dychał, a jednak robił ten parter i zapasy do końca pojedynku. Nie spodziewałem się, że to wytrzyma. No i siłowo to jednak byk, te długie ręce też robią w zapasach swoje.

    Natomiast Gane…Trochę chyba przegrał na własne życzenie. W stójce wygrywał. A zaważył element zaskoczenia, oraz nonszalancja (kimura, obalenie, skrętówka). Dobra do oglądania jest taka kreatywność, ale łatwo przewalić walkę do wygrania w ten sposób.
    + nad zapasami musi jednak popracować trochę.

    Koniec końców to Ngannou, przeleżał Gane nic mu nie robiąc. W stójce Predator nie miał za wiele do powiedzenia, niczym znaczącym prawie nie trafił, w parterze nie zadawał ciosów. A Gane poza punktowaniem, parę razy go mocniej trafił.

    Dlatego ta walka jest trochę rozczarowaniem, aktywniejszy, kreatywniejszy, lepiej trafiający zawodnik przegrał przez przeleżenie, ale jednocześnie ta metamorfoza Ngannou zaskakująca.

Dodaj komentarz

Back to top button