„Jeżeli uda się dostać rewanż z Gloverem…” – przyjacielskie relacje z Teixeirą przeszkodziły w walce? Błachowicz zabrał głos!
Jan Błachowicz zabrał głos na temat potencjalnego wpływu serdecznych relacji z Gloverem Teixeirą na przebieg walki wieczoru UFC 267.
Gdy w sobotę w walce wieczoru arabskiej gali UFC 267 Jan Błachowicz w bardzo słabym stylu stracił tytuł mistrzowski wagi półciężkiej na rzecz Glovera Teixeiry, przegrywając przez poddanie w drugiej rundzie, w przestrzeni medialnej zaroiło się od spekulacji dotyczących przyczyn tak lichego występu Polaka.
On sam stwierdził, że legendarną polską siłę zostawił w szatni, nie będąc w oktagonie sobą – choć nie ujmował nic Brazylijczykowi, podkreślając, że był tego wieczoru lepszy i zasłużył na złoto.
Wśród teorii, które miałyby wyjaśnić słaba postawę Cieszyńskiego Księcia, najczęściej przewijała się ta dotycząca przyjacielskich relacji pomiędzy oboma zawodnikami. W drodze do walki Błachowicz i Teixeira nie szczędzili sobie uprzejmości, a Polak sprezentował nawet Brazylijczykowi piwo, a podczas konferencji prasowej odśpiewał mu Sto lat.
Czy zatem takie a nie inne relacje z Teixeirą mogła rzutować na występ Błachowicza? Obniżyć jego sportową złość, zmniejszyć agresję, determinację czy motywację? O to zapytał go Przemysław Osiak z Przeglądu Sportowego.
– Zawsze mam sportową złość i nie potrzebuję jej u siebie wzbudzać – zapewnił były polski mistrz. – Dla mnie nie ma znaczenia, czy kogoś lubię, czy nie lubię. W momencie gdy drzwi oktagonu się zamykają, chcę zrobić swoją robotę.
– W jakimś wywiadzie już to mówiłem… Dzwoniłem chyba nawet w trakcie do brata i mówiłem, że nie miałbym problemu, aby bić się z moim bratem w oktagonie, jeśli by trzeba było. I próbowałbym go znokautować. Tak samo tu. Tutaj po prostu nie miałem możliwości, bo Glover najnormalniej w świecie mi ich nie dał. Źle wszedłem w walkę, nie dał mi się rozkręcić, nie dał mi pokazać nic, więc to nie było to.
Cieszyński Książę podkreślił natomiast, że póki co nie zdiagnozował przyczyny swojej sobotniej niedyspozycji. Nie wyklucza żadnej – ani metafizycznej, ani banalnie prostej. Nie wyklucza taż, że Brazylijczyk był po prostu lepszy i żadne poszukiwanie drugiego dna nie ma sensu.
Tym samym Jan bierze też pod uwagę, że jego serdeczne relacje z Gloverem jednak miały znaczenie.
– Na ten moment mówię, że to nie ma znaczenia – powiedział. – Jak sobie posiedzę, wypiję browara, pojadę na wakacje, to może nagle dostanę oświecenia i stwierdzę, że to była przyczyna.
Wszystkie walki UFC można oglądać i obstawiać w Fortunie – z bonusem do 600 PLN
– Teraz na szybko analizując poprzednie walki, patrząc, jak zawsze podchodziłem do tych walk, to raczej to nie miało wpływu.
– Walczyłem nawet z kolegami z klubu. Nie mam z tym problemu, żeby bić się z kimś, kogo lubię. To nie jest ulica, to jest sportowa walka. Wychodzę, robię robotę, chcę znokautować, chcę, w cudzysłowie, „zniszczyć” swojego rywala jak najszybciej i w jak najlepszy sposób dla siebie. I nie jest ważne, czy to jest mój kumpel, czy nie.
– Ale jako sobie posiedzę troszkę dłużej, to może jednak stwierdzę, że tak, faktycznie… Inaczej – jeżeli uda się dostać rewanż z Gloverem, podejdę do niego inaczej. Zobaczę, co się wtedy wydarzy. Teraz mogę jedynie gdybać. Nie wiem. Zobaczymy. Potrzebuję jeszcze trochę czasu.
Kiedy natomiast mogłoby dojść do rewanżu z Gloverem Teixeirą? O ile Brazylijczyk utrzyma się na tronie, Jan Błachowicz szacuje, że będzie potrzebował dwóch zwycięstw, aby powrócić do mistrzowskiej rozgrywki. Szczegóły na temat pierwszej z tych walk – nazwisko rywala i datę – już zna, ale póki co nie może podzielić się nimi z opinią publiczną. Wiadomo jedynie, że będzie to przeciwnik ze ścisłej czołówki, a do walki dojdzie nie wcześniej niż w marcu przyszłego roku.
Wszystkie walki UFC można oglądać i obstawiać w Fortunie – z bonusem do 600 PLN
Fortuna Online to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych firm jest zabroniona. Hazard wiąże się z ryzykiem.