Jak oni uderzają #4 – przyczajony Bisping, stłamszony Le
Walka Michaela Bispinga z Cungiem Le potoczyła się nieco wbrew ogólnym przewidywaniom.
Owszem, Wietnamczyk nie polował na obalenia, ale i sam Hrabia wolał raczej pokazać swoje kickboxerskie korzenie niż efektywne zapasy. Taktyka walki w stójce mogła okazać się ryzykowna ze względu na umiejętności Le oraz jego nadzwyczaj dobrą w porównaniu do ostatnich występów kondycję, ale Michael korzystając z killku atrybutów po swojej stronie, zostawił na macie aktora w stanie dalekim od wyjściowego. Warto przyjrzeć się temu, co obaj zaprezentowali na przestrzeni całego pojedynku, bowiem mimo wyraźnej przewagi Bispinga i braku pomysłu na starcie po stronie Cunga pojedynek był momentami technicznie fascynujący. Szkoda jedynie, że Azjata zdaje się nie ufać swojemu parterowi i nie wykorzystuje opanowanej dzięki trenowaniu sandy umiejętności bardzo płynnego łączenia stójki z obaleniami.
Najgroźniejszą bronią w arsenale Le były jego middle kicki. Najgroźniejszą, bo to nimi najczęściej trafiał i dawały one szanse na ograniczenie rewelacyjnych zasobów kondycji u oponenta. Warto zaznaczyć, że odwrotna pozycja umożliwia byłemu mistrzowi Strikeforce trafianie tym kopnięciem na wątrobę z nogi zakrocznej. Efekty takich kopnięć mogliśmy już obserwować w walce Anthony’ego Pettisa z Donaldem Cerronem. Uderzenie to zadawane było bardzo szybko, choć z drugiej strony nie bez powodu czasem mówi się, że „lekki” Cung spokojnie mógłby walczyć w wadze półśredniej…
Aby zneutralizować ten potrafiący ustawić pojedynek atak Michael dążył do przechwycenia nogi rywala. Taktyka ta jest dobra, jeśli idzie za nią podcięcie, jednak w tym wypadku Michael nie miał takiej możliwości ze względu na fenomenalną szybkość wyprowadzanych akcji nożnychu przeciwnika. Co więcej, jak widać na drugim gifie, nie chroniło go to wcale od przyjmowania potężnych uderzeń… Optymalnym rozwiązaniem okazała się tyleż podstawowa, co często przez zawodników ingorowana kontra prostym. Oczywiście, cios ten głowy raczej nie urwie (złośliwie chciałoby się dodać: szczególnie w przypadku Bispinga), ale jest dosyć skuteczną odtrutką dla wielu na próby okopania korpusu. Ostatni z gifów pokazuje dwie rzeczy: Le nie miał pomysłu na walkę, będąc już kompletnie wyobijanym i atakuje swoim najczęściej powtarzanym kopnięciem. Bisping natomiast urozmaica łapanie/kontrowanie prostymi i przyśpiesza nieunikniony koniec rywala.
Zanim przejdziemy do najbardziej charakterystycznych technik kopanych w postaci kopnięć obrotowych i praktycznie niewidywanych w MMA side kicków przyjrzyjmy się dwóm próbom różnicowania arsenału przez Le. Mimo dużej szybkości Cunga nie dochodzą do celu. Dlaczego? Wynika to prawdopodobnie z braku odpowiedniego przygotowania akcji, swoistej zasłony dymnej wykreowanej boksem czy wcześniejszym „usypiającym” kopnięciem. Należy jednak pamiętać, że takie zaskakujące techniki bywają kluczem do znokautowania przeciwnika, także wyrzucanie użycia ich Wietnamczykowi byłoby nieco nie na miejscu.
Słynne już kopnięcia boczne pogromcy Richa Franklina służą mu jako dynamiczniejsze front kicki. Rozwiązanie to często jest nieco lekceważone w sportach uderzanych, być może słusznie ze względu na fakt, że większości ludzi łatwiej trafić wspomnianym frontalem z identycznymi rezultatami. Dynamika Le pozwala mu jednak w pełni cieszyć się tym ruchem, który rzadko jest drillowany, co przekłada się na rzadkie używanie w czasie sparingów. Jak wiadomo, najtrudniej bronić się przed nieznanym, a trzy miesiące trenowania obrony mogą nie wystarczyć na kogoś, kto ma to zagranie najlepsze w całym MMA…
Kolejna z charakterystycznych dla Wietnamczyka akcji to kopnięcia obrotowe. Oczywiście wieloma nie mógł trafić, o czym później, ale każde uderzenie tego typu niosło szansę trafienia w wątrobę i zakończenia pojedynku w stylu Dennisa Sivera. Warto zwrócić uwagę na naskok stosowany na pierwszym gifie, dający dodatkową siłę i dynamikę w to kończące czasem walki kopnięcie – wielu zawodników UFC rzuca to kopnięcie „statycznie”, przez co daleko mu do naprawdę skutecznej broni. Drugi gif to z kolei klasyczna kombinacja, w której jab ma dekoncentrować przed wkręceniem pięty w tułów.
Gify powyżej prezentują najlepsze akcje pięściarskie w arsenale Cunga. Jak widać, ciosy sierpowe wychodziły mu w tej konfrontacji najlepiej i były jednymi z niewielu udanych bokserskich ataków. Czemu było ich tak mało? O tym za chwilę. Warto rzucić okiem szczególnie na trzecią z animacji – kontra była największym możliwym zagrożeniem dla Hrabiego, jednak zabrakło w niej mocy Hendo czy Belforta potrzebnej do zakończenia walki. Ostatni gif prezentuje jedyną udaną kombinację zwieńczoną trafieniem na korpus przy użyciu rąk. Jedyną, bowiem innych okazji Le nie dostawał.
Wszystkie te kombinacje łączy rozpoczęcie ich w złym momencie – zarówno jeśli chodzi o odległość, jak i uwzględnienie faktu, że Michael był bardzo ruchliwy. Podejrzewam, że każda z tych kombinacji, gdyby tylko doszła do celu, mogłaby solidnie naruszyć Brytyjczyka, jednak pruły one po prostu powietrze. Dlaczego? Dobry boks połączony z lepszym zasięgiem i bardzo sprawnym poruszaniem się wiele potrafią zmienić.
Bisping co prawda nie ma ruchliwości Dillashawa czy umiejętności terroryzowania groźbą kontry Andersona Silvy, ale w doskonały sposób w samym zarodku tłumił wiele z działań Le. Krążąc cały czas po oktagonie, myląc krótkimi ruchami i nie pozwalając praktycznie przez całą walkę (może poza kilkoma chwilami w trzeciej rundzie) poczuć się komfortowo oponentowi, znacząco zubożył jego możliwości. Czym innym jest ubicie rzucającego nieprzemyślaną akcję Franklina, a czym innym dokonanie tego na kimś, kto decyduje o tym, kiedy nastąpi szansa na kontakt. Drugi z gifów dobitnie pokazuje niemożliwość wstrzelenia się z dobrą akcją.
Jak zapewniał sam Bisping, obalenia nie były czymś, czego się obawiał. Postawa, bliższa raczej widywanej w sportach uderzanych niż MMA umożliwiła amortyzowanie tych ciosów, które dawały radę przejść przez kontrolę dystansu. Garda ta uchroniła Hrabiego przed potężnym kopnięciem obrotowym – gdyby miał ręce niżej, wybronienie tego ciosu byłoby bardzo ciężkie. Sam uważam, że akcjom w MMA takim jak obrotówki na głowę czy latające kolana mocno sprzyjają właśnie niżej opuszczone ręce.
Jaby. Uderzenie, które stosują chyba wszyscy, a mimo to dalej jest i będzie zmorą dla wielu zawodnikach w jeszcze większej ilości walk. Sukcesywnie egzekwowane, wsparte ciągłym ruchem zdecydowanie zniechęcały Azjatę do atakowania. Pozwalały także utrzymać odpowiedni dystans, aby żaden z potężnych sierpów nie mógł przelatywać zbyt blisko przeciętnie wytrzymałej szczęki Michaela.
Tutaj nie potrzeba długich wyjaśnień – dobrze wykonana kombinacja prostych wystarczyła, aby sprawić kłopoty bardzo sprawnemu uderzaczowi. Przyczyna jest oczywista – ciągłe zmienianie kątów natarcia, niemożność wstrzelenia się ze swoją akcją oraz bardzo szeroki arsenał pokazany przez Hrabiego pozwalały także na dręczenie zdawałoby się podstawową techniką.
Proste spełniały chyba wszystkie możliwe funcje w tym pojedynku. Służyły zastopowaniu akcji przeciwnika i umożliwieniu ostrzału innymi narzędziami – gif pierwszy (odnośnie poruszania się – kolejny raz Bisping wykonał dobrą robotę po trafieniach). Kontra – gif drugi (kolejna z przyczyn, przez które Le walczył bez werwy). Ostatni gif przedstawia typowy cios ustawiający całą walkę – na skutek tego uderzenia konfrontacja coraz bardziej zmierzała w kierunku obijania walecznego, ale chwilami nieprzyjemnie bezbronnego Le.
Kolejnym ważnym elementem w rozłożonej w czasie destrukcji Le okazały się krótkie kombinacje, którymi cały czas był zasypywany. Nie mówimy co prawda o ilości ciosów Nicka Diaza, ale idealnie sprawdzały się u zawodnika pozbawionego większej siły rażenia. Na swoje szczęście przy większości Michael pamiętał o kontroli dystansu – inaczej znowu zagościłby w forumowych sygnaturach jako ofiara nokautu. Ostatni z gifów ukazuje, że z czasem (runda trzecia) stawały się one okazją także do dłuższych akcji, które to ostatecznie pogrzebały Cunga.
Pewną rolę w starciu odegrało także zaskoczenie przeciwnika. Powszechnie wiadomo, że Michael kopać potrafi, ale w jego stójce ceni się przede wszystkim boks. Tutaj, ze względu na brak zagrożenia obaleniami (słowa Bispinga), możliwe było popuszczenie wodzy fantazji, czemu zawdzięczamy całkiem ładną kombinację na drugim gifie, a Le mógł poczuć się mocno skonfundowany, bowiem stosunkowo rzadko widujemy w arsenale Anglika akcje tego rodzaju.
Zaskoczyła mnie nieco – oczywiście na plus! – agresja Bispinga, który, zdaje się, przypomniał sobie w końcu o tym, że kiedyś kończył rywali. Większa agresja od drugiej rundy, używanie uderzeń na korpus w końcówce trzeciej i ostatnia szarża zakończona wyśmienicie wplecionym w kombinację kolanem – to będzie nadzwyczja łatwe do zapamiętania w kontekście tego pojedynku. A co może, a nie powinno, umknąć? Doskonałe wyczucie dystansu i wykluczenie przez to narzędzi przeciwnika, który zdawałoby się, powinien być lepszym uderzaczem jak w starciu… Chrisa Weidmana i Lyoto Machidy. Nigdy nie byłem fanem Brytyjczyka, można zarzucać, że Le ma już swoje lata, ale to co zaprezentował sprawia, że wyczekuję jego prawdopodobnego pojedynku z młodym wilkiem o nazwisku Rockhold.