Cerrone vs Alvarez – kick czy bokser?
W niespełna 12 godzin po informacji o zwolnieniu Eddiego Alvareza z kontraktu z Bellatorem UFC ogłosiło jego angaż i zapowiedziało debiut.
Jeden z najlepszych lekkich na świecie, Eddie Alvarez (25-3, 0-0 UFC), wreszcie dopiął swego i po długich bojach kontraktowych w końcu uwolnił się z objęć Bellatora, spełniając swoje pragnienia o kontynuowaniu kariery w oktagonie UFC. W swoim premierowym boju pod banderą nowego pracodawcy skrzyżuje rękawice z rozpędzonym serią czterech doskonałych zwycięstw Donaldem Cerrone (24-6, 11-3 UFC). Bobby Green, który pierwotnie miał mierzyć się z Kowbojem, tymczasowo odesłany został do koszar.
Tło pojedynku
Po porażce z Rafaelem dos Anjosem Kowboj w walce ostatniej szansy (podobno w przypadku słabego występu rozważał zakończenie kariery) rozbił kolanami Evana Dunhama, by ostatecznie udusić go pięknym trójkątem nogami. Następnie nie dał szans solidnemu Adriano Martinsowi, nokautując go kopnięciem na głowę, by w kolejnym boju po początkowych problemach powalić na deski Edsona Barbozę i skończyć go duszeniem zza pleców. W swoim ostatnim pojedynku nie pozostawił złudzeń Jimowi Millerowi, ubijając go kopnięciami na korpus i głowę.
Eddie Alvarez ostatnimi laty walczył tylko od wielkiego dzwona. Po przegranej z Michaelem Chandlerem w końcówce 2011 roku szybko rozprawił się z Shinyą Aokim oraz mocno nas aktualnie interesującym (walka z Marcinem Heldem) Patrickym Freire. Swój ostatni bój stoczył w listopadzie 2013 roku, gdy w rewanżowym starciu po szalenie wyrównanym pojedynku pokonał przez niejednogłośną decyzję Chandlera. Trylogia miała zostać zwieńczona w maju 2014 roku, ale Alvarez wycofał się z pojedynku z powodu kontuzji.
Możemy się chyba spodziewać, że zawodnik, który wyjdzie z tarczą z tego boju, stanie się bardzo mocnym kandydatem do walki o pas mistrzowski kategorii lekkiej ze zwycięzcą boju Anthony Pettis vs Gilbert Melendez.
Kto lepszy na papierze?
I tutaj zaczyna się prawdziwa zabawa… Obaj zawodnicy dysponują atutami, które – w zależności od przyjętego punktu widzenia – mogą zaprowadzić ich do zwycięstwa.
Cerrone będzie dysponował 10-centymetrową przewagą wzrostu i zasięgu, ale zawodnikiem zdecydowanie szybszym i ruchliwszym będzie z pewnością Alvarez. Kowboj od zawsze miewał problemy z rywalami, którzy prezentowali się choćby przyzwoicie od strony bokserskiej – i to bardzo dla niego zła wiadomość, bo pięści Alvareza należą do zdecydowanie najwyższej półki w MMA. Filadelfijczyk preferuje walkę z kontry, ale jego rewelacyjna praca nóg i umiejętności błyskawicznego skracania dystansu i doskakiwania z morderczymi kombinacjami stanowić mogą ogromny problem dla Kowboja, który w stójce w ostatniej walce dawał się trafiać nawet takiemu średniakowi kickbokserskiemu jak Jim Miller – od którego Alvarez jest w tej płaszczyźnie o kilka klas lepszy. Praca nóg filadelfijczyka, niekonwencjonalne uderzenia, ataki z trudnych do skontrowania pozycji, nieustanne obniżanie i podnoszenie pozycji, ciosy na korpus (!!!), szybkość i precyzja – wszystko to czyni go jednym z czołowych pięściarzy w MMA.
Donald będzie jednak miał po swojej stronie rewelacyjne kopnięcia oraz brutalne kolana, którymi stopował każdą niemal próbę obalenia ze strony Dunhama. Te ostatnie mogą mu się bardzo przydać, bo zapasy Eddiego stoją na wysokim poziomie – wyprowadzanie ich w odpowiednim momencie może ostudzić zapaśnicze zapędy rywala, który zresztą ostatnimi czasy nie odwoływał się do nich szczególnie często.
Jeśli walka przeniesie się do parteru – co jednak nie jest szczególnie prawdopodobne, bo spodziewam się, że jej zdecydowana większość toczyć będzie się w stójce – Cerrone może mieć przewagę. To niezwykle sprawny i w sumie nadal niezbyt doceniany grappler. Nie spodziewam się, by był w stanie bez wysiłku poddać Alvareza, ale z pewnym wysiłkiem… W każdym razie na pewno nie da się w parterze w żaden sposób zdominować.
Na szczęście dla Donalda Alvarez potrzebuje czasu, żeby się rozkręcić, żeby wyczuć rytm walki. W takiej samej bowiem sytuacji często widzimy Kowboja, który w początkowej fazie pojedynku zdaje się przysypiać. Od strony kondycyjnej obu nie można nic zarzucić, choć… nie sposób nie wziąć pod uwagę około-sportowych okoliczności tego boju, które właśnie na zasoby paliwa w baku obu zawodników mogą wpłynąć. Alvarez nie walczył w tym roku jeszcze ani razu, wraca po kontuzji, podczas gdy rozpędzony jak lokomotywa Cerrone zdążył w tym roku skończyć już Martinsa, Barbozę i Millera! Niewątpliwie to on znajduje się teraz na fali wznoszącej. Nie zapominajmy bowiem, że dla Alvareza będzie to także debiut w UFC. Niby ma za sobą już wielkie walki, ale jednak wokół jego angażu w UFC od dawna istnieje wielka wrzawa i niewątpliwie będzie dźwigał na swoich barkach ogromną presję związaną z długo wyczekiwanym przez wszystkich debiutem w organizacji. To właśnie 30-latek z Filadelfii powinien być bardziej zadowolony, że walka odbędzie się na dystansie trzech a nie pięciu rund.
Podsumowując, uważam, że kombinacja atutów Alvareza w postaci doskonałej kontroli dystansu, pracy na nogach i umiejętności boksersko-zapaśniczych wspartych odpornością i wielkim sercem do walki może napsuć bardzo wiele krwi Donaldowi Cerrone – a nawet zadać mu pierwszą od czterech walk porażkę. Myślę jednak, że podopieczny Grega Jacksona dzięki zdecydowanie lepszym technikom nożnym z każdym kopnięciem ograniczał będzie mobilność przeciwnika, a jego doskonałe ostatnio nastawienie psychiczne pozwoli mu przetrwać trudne chwile na drodze do zwycięstwa.
Kurs bukmacherski
Sądzę, że kursy na tę walkę będą dość wyrównane. Obaj zawodnicy cieszą się dużym uznaniem wśród opinii publicznej, ale wydaje mi się, że ostatnia seria zwycięstw Cerrone w połączeniu z problemami zdrowotno-prawnymi Alvareza doprowadzi do tego, że to Kowboj będzie delikatnym faworytem.
Predykcja kursu:
Donald Cerrone – 1.70
Eddie Alvarez – 2.00
fot. UFC.com
Dla mnie to jeden z najciekawszych pojedynków na ten rok. Nie tylko ze względu na klasę i styl obu panów, ale uwaga, uwaga… przede wszystkim to pierwsza poważna próba, która da nam jakiś obraz dotyczący siły osławionej dywizji lekkiej Bellatora.
Zarówno Chandler jak i Alvarez robili na mnie zawsze bardzo dobre wrażenie i obu widziałem gdzieś w czubie dywizji lekkiej, gdyby doszło do transferów. Teraz będzie okazja naocznie się przekonać, czy lekka w Bellatorze faktycznie wykreowała talenty na miarę szczytów w UFC, czy co najwyżej na doły pierwszej dziesiątki.
Z tego wszystkiego zapomniałem postawić – skłaniam się ku Alvarezowi. Gdyby walka była na przestrzeni 5 rund, to postawiłbym bez wahania na nowy nabytek UFC, a tak myślę, że szanse są dość wyrównane… Alvarez DEC.
Masz rację, że ten pojedynek może nam powiedzieć coś więcej o całej lekkiej Bellatora z Chandlerem na czele.
Pojawiły się przy okazji kursy i trafiłem niemal dokładnie:
Cerrone – 1.67
Alvarez – 2.10
Myślę, że dobrze oddają szanse obu, ergo – nie zachęcają do stawiania :)
Dla mnie kurs na Alvareza jest bardzo kuszący, ponieważ uważam go za nieznacznego faworyta tej walki. Przede wszystkim jednak liczę na bardzo efektowną walkę.
Dodam jeszcze, że odrobinę z przymrużeniem oka patrzę na to co ostatnio wyczynia Kowboj – wygląda świetnie, daje bardzo dobre walki i jest pewny siebie, ale czy to rzeczywiście już inny Donald niż z walki z RDA?
Nie chcę, żeby to zabrzmiało jakbym deprecjonował wartość Cerrone, ale wydaje mi się, że jeśli trafia na zawodnika z naprawdę najwyższej półki, to nie wygląda już tak przekonująco jak w ostatnich bojach. Wierzę, że Alvarez właśnie takim zawodnikiem jest i ja osobiście postawię w typerze kilka groszy właśnie na Alvareza.
Tuż przed walką z RDA Kowboj miał wypadek (spadł ze ścianki wspinaczkowej) oraz problemy prawne (te, z których go jakieś 2 tygodnie temu uniewinniono), a to mogło poważnie wpłynąć na dyspozycję.
Minimalnego faworyta widzę w Donaldzie, ale to może być po prostu kwestia sympatii do tego zawodnika. Ciekawi mnie poza tym czy z Eddiem będzie efekt Lombarda.
A jakie problemy miał Kowboj przed walka z Diazem…? ;-)
Kowboj to twardy rywal i obić go, by padł, nie będzie łatwo. Znamy , mniej wiecej formę Kowboja, wiemy też, że Jackson z pewnością ładnie mu Ediego rozpisze.
W kazdym bądź razie, walka zapowiada sie ciekawie. Alvarez musi omijać/bronić sie przed kopniakami Kowboja. Też ma czas, by obrać pewną strategię na walkę.
IMO Edie jednogłośnie na punkty po emocjonującej i efektownej walce!
Przed walką z Diazem to miał problemy z głową, bo chciał boksować. Z tej trójki co go pokonała w UFC tylko Pettis jest poza jego zasięgiem.
Na tym poziomie rywalizacji, nie można mówić , że ktoś tam jest poza zasięgiem , a inny nie. Pettis, fakt, ekfekciarska i solidna firma, ale to też nie robot -patrz Caveman :)
Nie usprawiedliwiałbym tez tak bardzo swego ulubieńca po każdej porażce – to jest wpisane w ten sport ( i w każdy sport). Po prostu był w danym dniu gorszy – ot cała filozofia. Oponent miał więcej szczęścia, miał lepszy plan działania, a wyciaganie problemów z życia osobistego, jest bez sensu – kazdy jakies ma przeca. A to że Palmerka go z torbami pusciła przed walką z Pettisem – to już innapara kloszy ;-)
Zdaję sobie sprawę, ale ja nie do końca o tym piszę – Diaz miał na niego dobry styl i wszedł mu do głowy, a z RDA po prostu miał średnio ciekawą sytuację wyjściową, a od tej porażki z Dos Anjosem zaczęło się pisanie po szerdogach, że jest za słaby na pierwszą dziesiątkę itp., a nie jest ono w mojej opinii do końca uzasadnione. W każdej walce należy się doszukiwać tego, co nawaliło, a co wyszło, żeby móc przyszłe starcia analizować ;)
Również z delikatnym dystansem patrzę na ostatnie poczynania Kowboja, absolutnie jednak nie ujmując mu klasy. Tylko (aż?) Dunhama rozparcelował, jak chciał. Z Martinsem rozpoczął kiepsko, ale się pozbierał, od Barbozy dostawał solidny łomot do czasu lucky shota, a i w pierwszej rundzie przyjął swoje od Jima Millera, którego w stójce nie tak dawno lał grapler Fabricio Camoes. Zatem żadnych zachwytów nad Kowbojem nie wznoszę, ale… to, że po nieudanych początkach walk był w stanie się „ogarnąć” i nie pękł, sugeruje mi, że jego pewność siebie szybuje teraz bardzo wysoko, dzięki czemu prawdopodobnie nie powiedział jeszcze ostatniego słowa w dywizji lekkiej (a na to się zanosiło po porażce z RDA). Alvarez natomiast jest relatywnie niesprawdzone, bo z kimże on się bił ostatnimi czasy?
,,do czasu lucky shota”
Czyli co, bez zastanowienia się rzucił cepa, który przypadkowo trafił Barbozę? ;)
Nie do końca, Barboza wybrał zły moment na mrugnięcie ;D
Alvarez jest duuużo lepszym bokserem od Cerrone dlatego to wygra. Kopnięcia są dobre do nokautowania, ale takiego klasowego zawodnika jak Alvarez nie wypunktuje samymi nogami.
Albo Cerrone ubije, albo Alvarez wygra. Jakoś to drugie wydaje mi się bardziej prawdopodobne.