Green vs Masvidal – prowokant czy street fighter?
UFC oficjalnie ogłosiło nowe, niezwykle interesujące zestawienie, które dodano do karty walk gali UFC 178 zaplanowanej na 27 września.
Rękawice skrzyżują dwaj doskonali zawodnicy wagi lekkiej, Bobby Green (23-5, 4-0 UFC) oraz Jorge Masvidal (27-8, 4-1 UFC). Obaj walczyli ostatnio kilka dni temu na gali UFC on Fox 12 i obaj zanotowali zwycięstwa przez decyzje sędziowskie – King pokonał niejednogłośną Josha Thomsona, natomiast Gamebred jednogłośną Darona Cruickshanka. Walka ta będzie bardzo istotna dla układu tabeli dywizji lekkiej, a jej zwycięzca może liczyć na starcie z kimś ze ścisłej czołówki, bym może nawet w eliminatorze do pojedynku o pas. Choć tutaj mogę delikatnie przesadzać…
Tło pojedynku
Obaj zawodnicy doszlusowali do UFC po tym, jak do krainy wiecznych łowów przeniosła się organizacja Strikeforce – i obaj święcą sukcesy w nowym domu.
Bobby Green w debiucie po nieudanej pierwszej rundzie odwrócił losy pojedynku i pokonał Jacoba Volkmanna. Następnie w dość kontrowersyjnych okolicznościach (kopnięcie na krocze) zwyciężył z Jamesem Krause, by w kolejnym boju nie dać najmniejszych szans Patowi Healy’emu, wypunktowując go wyraźnie w pełnym dystansie. Wreszcie w ostatnim boju, który wziął dwa tygodnie przed galą, dość niespodziewanie pokonał na punkty mocnego Josha Thomsona, choć decyzja sędziowska wzbudziła pewne kontrowersje. Tak czy inaczej, z czterema kolejnymi wiktoriami w UFC i łącznie ośmioma w ogóle Green pozostaje poważnym kandydatem do walki o najwyższe laury w przyszłości.
Jorge Masvidal to już prawdziwy obieżyświat, który rozpoczynając walki w ogrodzie Kimbo Slice’a, zdążył zwiedzić już wiele organizacji. W swoim debiucie w UFC zdominował zapaśniczo Tima Meansa, by następnie po początkowych problemach pięknym duszeniem poddać dobrego grapplera Michaela Chiesę. Później jednak zmuszony był uznać wyższość Rustama Khabilova, choć walka była bardzo wyrównana. Szybko powetował sobie tę porażkę, pokonując na pełnym dystansie Pata Healy’ego oraz ostatnio wspomnianego już Darona Cruickshanka. Pierwszego rozstrzelał w stójce, drugim pozamiatał matę.
Kto lepszy na papierze?
Obaj zawodnicy to przede wszystkim bokserzy, choć posiadają też solidne szlify zapaśnicze. Wydaje się jednak, że pojedynek ten toczyć może się przede wszystkim w stójce.
O tym, jak walczy Jorge Masvidal, mieliście już okazję przeczytać w pierwszej części serii Jak oni uderzają. Gamebred posiada doskonałe pięści, rażąc swoich rywali długim, soczystymi prostymi na głowę i tułów, które sieją spustoszenie w ich szeregach obronnych. Swój styl opiera jednak raczej na precyzji niż na sile. Dysponuje solidnymi kopnięciami na wątrobę, a gdy trzeba do boju zaprzęga też kolana. Walczy przy wyprostowanej sylwetce, odchyleniami najczęściej unikając ciosów rywali – to przeciwieństwo Greena, który jest znacznie bardziej finezyjny i gibki w defensywie.
Nisko opuszczone ręce, z którymi ma zwyczaj walczyć King, mogą go jednak drogo kosztować w konfrontacji z kimś o szlifach pięściarskich Masvidala – przy założeniu, rzecz jasna, że ten ostatni nie prześpi połowy pojedynku, jak to mu się czasami zdarza. Ostatnio jednak Gamebred zdaje się być znacznie bardziej aktywny. W ogóle obraz jego walk w dużej mierze determinowany jest właśnie przez to, jak dobrze/pewnie w oktagonie czuje się Jorge. Gdy rozluźni się, wchodzi na takie obroty, że naprawdę trudno go powstrzymać. Ale bywały walki, gdy potrzebował kilka minut na rozkręcenie się, a bywały i takie, gdy nie rozkręcił się w ogóle, rzucając pięć ciosów na krzyż.
Wracając jednak do stójki, jestem pewien, że zwłaszcza na początku przewagą szybkościową będzie dysponował Green, a umiejętność walki z obu pozycji (klasycznej i odwrotnej) może jeszcze bardziej utrudnić życie Masvidalowi. Niezwykle interesującym aspektem wydaje mi się… nieustanny monolog, który Green zademonstrował w walce z Thomsonem! Jak zareaguje nań Jorge? Czy będzie się irytował, frustrował? Czy popełni przez to jakiś głupi błąd, atakując z pełną furią (co mu się praktycznie nie zdarza)? Czy może będzie to czynnik, który pomoże mu się szybciej rozkręcić? Jedno jest pewne – złamanie Masvidala to piekielnie trudna robota. Ma tytanową szczękę i jest niezwykle twardy. Zresztą, bicie się na gołe pięści w ogrodzie wymaga określonego poziomu pewności siebie i hardości charakteru – i takowych Masvidalowi nie brakuje.
Green mógł świetnie wyglądać na tle Pata Healy’ego, ale już Josh Thomson – który boksersko stoi niżej od Masvidala – był w stanie kilkukrotnie mocno go trafić, co prowadzi mnie do konkluzji, że jeśli tylko Gamebred złapie swój rytm, czyli trafi dwoma, trzema ciosami, które napompują jego psychikę, King znajdzie się w tarapatach. Równie dobrze jednak może się okazać, że Green swoją szybkością i ruchliwością napsuje mnóstwo krwi wycofanemu mentalnie Masvidalowi.
Green to były zapaśnik, ale… Masvidal w niczym mu tutaj nie ustępuje! Defensywne zapasy syna Kubańczyka i Peruwianki są rewelacyjne – co budzić musi jeszcze większe uznanie, gdy weźmiemy pod uwagę, że walczy z mocno wyprostowaną sylwetką, co teoretycznie powinno utrudniać obronę sprowadzeń. Masvidal błyszczy też w ofensywie zapaśniczej – może się pochwalić najwyższą aktualnie skutecznością obaleń w historii UFC/Strikeforce rzędu 67% (10 udanych prób na 15). Innymi słowy, wydaje mi się, że zapasy obu będą się tutaj wykluczać.
Jeśli zaś walka przeniesie się do parteru, trudno nie faworyzować tutaj Masvidala, który jest doskonałym grapplerem, o czym najlepiej świadczy poddanie Chiesy, ale także inne pojedynki, w których doskonale spisywał się, gdy walka przeniosła się na matę.
Ostatecznie wydaje mi się, że trudno wskazać w tym starciu faworyta. Na tle Healy’ego, z którym obaj walczyli, minimalnie lepiej zaprezentował się Gamebred, co może o czymś świadczyć – ale nie musi. W stójce lepszymi szlifami dysponuje Masvidal, ale mogą one być neutralizowane przez szybkość i dynamikę Greena – obaj mają argumenty na to, by napsuć sobie dużo krwi w czasie kickbokserskiej batalii, choć jeśli Gamebred podoła mentalnie, King znajdzie się w dużych opałach. Zapaśniczo prezentują zbliżony poziom. Podsumowując, minimalnie bardziej skłaniam się ku Masvidalowi.
Kurs bukmacherski
Bukmacherzy nie doceniali ostatnio Bobby’ego Greena – był on underdogiem w starciach z Volkmannem, Healym oraz Thomsonem, faworytem, i to delikatnym – tylko przeciwko Vickowi. Masvidal z kolei był wyraźnym faworytem przeciwko Cruickshankowi, mniej wyraźnym przeciwko Healy’emu i delikatnym przeciwko Chiesie i Meansowi. Rola underdoga przypadła mu w udziale tylko przeciwko Khabilovowi. Jak teraz ocenią to bukmacherzy?
Cóż, jeśli weźmiemy pod uwagę, że Gamebred był faworytem przeciwko Healy’emu, a King – nie, to wydaje się, że i teraz Masvidalowi bukmacherzy będą dawać więcej szans. Green pokonał jednak ostatnio mocniejszego zawodnika (Thomson vs Cruickshank), co mogło te różnicy delikatnie zamazać. Wydaje mi się jednak, że bardziej znany Masvidal raz jeszcze będzie cieszył się większym uznaniem w oczach opinii publicznej i bukmacherów.
Predykcja kursu:
Jorge Masvidal – 1.70
Bobby Green – 2.00
fot. foxsports.com
Spodziewam się odwrotnych kursów.
Nie potrafię jakoś jarać się Masvidalem, ani Greenem. Nie wiem czemu, ale po prostu nie przekonują mnie do końca. Wydaje mi się, że jeden, ani drugi nie ma szans na top 5.
Mała uwaga – James Krause, nie Vick :)
Poza tym liczę na to, że Jorge pokaże Greenowi miejsce w szeregu. Po prostu jest na tyle dobrym bokserem, że King tych odchyleń i gadania pożałuje po pierwszej kontrze/dłuższej kombinacji Masvidala.
Dzięki! Wiesz pewnie, dlaczego Vick plącze mi się dzisiaj po głowie… ;)
,,Cóż, jeśli weźmiemy pod uwagę, że Gamebred był faworytem przeciwko Healy’emu, a King – nie”
Sadzę, że nie będzie to miało wpływu na ostateczny rozrachunek kursów. Gdy Green walczył z Healym , ten wracał po wygranej z Millerem i porażce z Khabibem – jeszcze wtedy sądzono, że Healy może spokojnie utrzymać się w czołówce. Słaby występ z Greenem spowodował, że zaczęto się nieco obawiać o to jak sobie dalej poradzi.
Jeśli dodamy do tego, że Masvidal był trudnym stylistycznie przeciwnikiem Pata (Green gdy z nim walczył, był jeszcze raczej niesprawdzony), to od razu widać dlaczego był on uderdogiem.
Zgoda, choć tak jest zawsze – walczący przeciwko sobie zawodnicy zawsze mierzą się ze wspólnym rywalem w innych okolicznościach.