Polskie MMAUFC

„Z Cormierem sytuacja wyjaśniona, a z Adesanyą…” – Błachowicz o medialnych potyczkach i sportowej drodze na szczyt

Nowy mistrz kategorii półciężkiej UFC Jan Błachowicz nie ukrywa, że niezwykle cieszy go, że na szczyt wszedł sportową drogą, stroniąc od medialnego gadulstwa.

Pomimo iż w drodze na mistrzowski tron nie raz, nie dwa zarzucano mu, że nie wykorzystuje w pełni medialnych możliwości, które mogłyby skrócić jego drogę do złota, Jan Błachowicz pozostał wierny swoim przekonaniom, od gadulstwa stroniąc. Co najwyżej odpowiadał na zaczepki innych, a gdy sam inicjował medialne tany, czynił to z klasą i żartobliwie.

Trudno zatem dziwić się, że cieszynianin czuje podwójną satysfakcję, iż na szczyt kategorii półciężkiej wdrapał się wyłącznie sportową drogą. Opowiedział o tym w rozmowie z Przemysławem Osiakiem z Przeglądu Sportowego.

– Nie musiałem grać kogoś, kim nie jestem, robić czegoś, co nie sprawia mi frajdy, satysfakcji – powiedział polski mistrz. – Ale jak ktoś mnie zaczepia, to nie będę siedział cicho – będę odpowiadał. To jest normalne. Cieszę się, że można było to zrobić na swoich warunkach, nie na siłę grać kogoś, kim się nie jest. Nie wiem, czy bym się odnalazł i czy byłoby to tak fajne i przyjemne. A tak to ten sukces dużo przyjemniej smakuje.

Teraz jednak sytuacja się zmieniła. Po zdobyciu tytułu mistrzowskiego Polak musi liczyć się z dużym szumem medialnym wokół siebie. Zainteresowanie jego osobą mocno wzrosło. Co i rusz pod jego adresem pojawiają się przytyki większe i mniejsze czy zapowiedzi jego detronizacji ze strony rywali.

W zeszłym tygodniu Cieszyńskiego Księcia regularnie podskubywał były podwójny mistrz Daniel Cormier. Amerykanin wskazał trzech zawodników, którzy byliby w stanie odebrać złoto Polakowi – Jona Jonesa, siebie samego oraz Israela Adesanyę, którego określił nawet mianem „mistrza kategorii półciężkiej”.

Cieszyński Książę w końcu nie zdzierżył, zapraszając DC w progi oktagonu, ale Amerykanin szybko ton zmienił, łagodząc konflikt.

Z kolei Israel Adesanya, opromieniony masakrą na Paulo Coście, wyraził gotowość na starcie z Janem Błachowiczem, prowokacyjnie obwieszczając, że jest mistrzem kategorii półciężkiej. Również i jego cieszynianin potraktował w końcu medialną kontrą.

– Jak mówiłem, ja nie zaczepiam – powiedział Polak. – To oni są mistrzami trashktalingu, oni zaczepiają. Ja tylko kontruję. Wydaje mi się, że z Danielem Cormierem sytuacja jest już wyjaśniona i ten internetowy topór wojenny jest zakopany.

– Z Adesanyą zobaczymy. On zaczepił, ja odpowiedziałem. Na razie się nic nie dzieje.

W zeszłym tygodniu nie brakowało zresztą spekulacji, wedle których Jan Błachowicz miał otrzymać propozycję walki z Israelem Adesanyą. W programie Koloseum Polak potwierdził bowiem, że pojawiło się zapytanie nt. jego powrotu do oktagonu jeszcze w tym roku. Medialne poszlaki wskazywały na to, że mogło chodzić właśnie o starcie z nigeryjskim mistrzem 185 funtów.

Czy rzeczywiście zaproponowano Błachowiczowi Adesanyę?

– To tam na dole pytanie do mojej menadżer, nie do mnie – odpowiedział Jan. – Ja wiem, że w tym roku nie zawalczę. Skupiam się teraz na czymś innym. Cieszę się tym, co się stało, więc… Na spokojnie.

Spełniwszy swoje sportowe marzenie i osiągnąwszy sportowy cel, Jan Błachowicz na laurach spoczywać nie zamierza, stawiając przed sobą kolejne.

– Fajnie byłoby obronić – powiedział. – Fajnie byłoby obronić kilka razy. I kto wie? Może później zaatakować właśnie kategorię ciężką czy zrobić jakiś super-fight z Adesanyą. Jest teraz dużo możliwości, dużo różnych dróg, które można wybierać. I to jest piękne. Piękne jest, że pomimo że jesteś na szczycie, to nadal możesz skręcić w prawo, skręcić w lewo. Obrać różne kierunki.

Obstawiaj wszystkie walki UFC na PZBUK i odbierz cashback 200 PLN

– Pomimo że moje sportowe marzenie zostało osiągnięte, to teraz można wybierać jego kolejne warianty. Ulepszać. Fajnie. Zobaczymy, co czas przyniesie.

*****

„Jesteś teraz królem, więc…” – Daniel Cormier odpowiedział na wyzwanie Jana Błachowicza

Powiązane artykuły

Komentarze: 2

  1. Grubego trzeba trzymać krótko, bo wredny jest strasznie;)

    Nie sądzę, żeby faktycznie coś się zadziało na lini Adensanya, Janek, Jones w najbliższym czasie.
    Jak ktoś nie trawi Israela to zawsze można sobie ku pokrzepieniu, odpalić jego walkę z Romero. To jest dopiero beczka śmiechu :D Ten moment jak Romero staje w miejscu z gardą, a młody-gniewny magik stójki stoi i zmieszany nie ma pojęcia co zrobić :D Reguralnie wracam do tej walki.

    1. No ja też do niej wracam i za każdym razem nie jestem w stanie pojąć zachwytów nad nieruchomym golemem. Adesanya jest jaki jest, jego charakter też mi nie pasuje, ale żeby krytykować go za walkę, w której jako jedyny wykazywał jakąś aktywność?

      Żeby było jasne – obaj dali w niej ciała, ale to Romero kompletnie nic nie robił.

Dodaj komentarz

Back to top button