Justin Gaethje 2.0 – największe zagrożenie dla Khabiba Nurmagomedova?
Czy rozbijając w pył Tony’ego Fergusona, Justin Gaethje udowodnił, że stanowi największe zagrożenie dla niepokonanego mistrza wagi lekkiej UFC Khabiba Nuramgomedova?
Deklasując w walce wieczoru gali UFC 249 w Jacksonville rozpędzonego serią dwunastu zwycięstw i niepokonanego od ośmiu lat Tony’ego Fergusona, Justin Gaethje nie tylko dał najlepszy występ w swojej sportowej karierze i nie tylko sięgnął po tymczasowy pas mistrzowski kategorii lekkiej, gwarantując sobie konfrontację z Khabibem Nurmagomedovem, ale też prawdopodobnie na zawsze pogrzebał pięciokrotnie niedoszłą do skutku konfrontację tego ostatniego z El Cucuyem.
Swoimi dokonaniami w ostatnich latach Ferguson zapracował oczywiście na pojedynek z Dagestańczykiem, ale nie będę ukrywał, że po walce tej płakał nie będę. Nawet przed sobotnią rywalizacją Gaethje z Fergusonem to tego pierwszego widziałem w charakterze ciekawszego pod względem stylu walki rywala dla Dagestańskiego Orła – a teraz, po masakrze, jaką zafundował Fergusonowi, tylko utwierdziłem się w tym przekonaniu.
Miałem zresztą okazję ponad miesiąc temu wypowiedzieć się na ten temat w podcaście Lowkin’ Talkin’ MMA.
Wyjaśniam, dlaczego nie płakałbym po Khabib/Tony, gdybyśmy otrzymali Khabib/Gaethje. Początek poniższego nagrania, który musiałem uciąć, bo się nie mieścił, brzmiał: "Od strony dokonań, dziedzictwa starcie Khabiba z Tonym byłoby…"
Fragment z wczorajszego podcastu. pic.twitter.com/9dtptE5rVM
— Bartłomiej Stachura (@Lowkingpl) April 4, 2020
Jak Gaethje rozmontował Fergusona?
Highlight pokazał wszystkie nowo nabyte umiejętności, które prezentował w oktagonie od czasu porażki z Dustinem Poirierem – czyli punktu zwrotnego w swojej karierze. Obszernie pisałem o nich w analizie przed walką.
Pozostawał nieustannie w ruchu, nie będąc statycznym celem dla próbującego przede wszystkim ciosów prostych i frontalnych kopnięć El Cucuya. Hasał do lewej i prawej, nie dając się ustawić. Podobnie jak w starciu z Donaldem Cerrone, tak i w konfrontacji z Tonym Fergusonem jego praca na nogach chwilami przypominała to, co w oktagonie wyczynia jego klubowa koleżanka Rose Namajunas. Toporny od lat w tych aspektach El Cucuy, który skraca niemal zawsze dystans w linii prostej, nie był w tanie okiełznać ruchliwego Arizończyka.
Gaethje zdeklasował Fergusona w aspektach pięściarskich, będąc znacznie sprawniejszym w półdystansie. W każdej niemal wymianie – dzięki doszlifowanej pracy na nogach – znajdował się w korzystniejszej pozycji – dogodniejszej do ataku, łatwiejszej do obrony.
Regularnie przepuszczał proste Fergusona, terroryzując go soczystymi kontrami – lewym sierpem, prawym overhandem, kombinacją obu. W tych aspektach – kontr – wyglądał jak milion dolarów. Każde niemal rozerwanie klinczu czy półdystansu kończył rozpuszczeniem potężnych ciosów. W ten sposób mocno ograniczył ciągotki ofensywne Tony’ego, który może i po niektórych uderzeniach nadal się uśmiechał, nie zaprzestając prowokacji mniejszych i większych – ale respekt okazywał, obniżając poziom aktywności w ataku. Wiedział, co czeka go przy wejściu w zasięg rażenia przeciwnika.
Justin obnażył do cna wszystkie, znane od lat, mankamenty w defensywie stójkowej El Cucuya i jego pogardliwe chwilami podejście do obrony. Swoim bowiem zwyczajem Ferguson czasami wpadał w zasięg rażenia z nieprzygotowanymi uderzeniami i szczęką zadartą do góry. Po wyprowadzeniu ciosów, zostawał na miejscu, często w fatalnym położeniu – nierzadko odwrócony bokiem czy nawet, o zgrozo, tyłem do Gaethje. Wiele akcji inicjował podbródkami, czasami z tylnej ręki, tym samym wystawiając się na ostrzał jak kaczka.
Swego czasu Kevin Lee pokazał, że parter Tony’ego Fergusona – kreatywny, ofensywny i ryzykowny zarazem – można stłamsić twardymi zapasami, a teraz Justin Gaethje udowodnił, że pozbawiona w wielu aspektach, głównie obronnych, fundamentów technicznych stójka Tony’ego Fergusona nie wytrzymuje konfrontacji z solidnym boksem, choć opartym na podstawach. Przez 23 minuty, w każdej rundzie El Cucuy inkasował bliźniaczo podobne kontry, nie będąc w stanie znaleźć na nie odpowiedzi. Trafił porządnie raz – srogim podbródkiem, gdy w końcówce drugiej rundy Gaethje przypomniał sobie swoją dawną wersję.
https://twitter.com/streetfitebncho/status/1259378633598275584?s=20
Kapitalne znaczenie dla przebiegu pojedynku miała też wojna na niskie kopnięcia – także i w niej Gaethje zdeklasował Fergusona. Wykastrował go częściowo z mobilności, zmusił do walki z odwrotnej głównie pozycji od trzeciej rundy. Podmył fundamenty El Cucuya. Zniechęcił go do wchodzenia w zasięg nie tylko wspomnianymi sierpami w kontrach, ale właśnie także atomowymi lowkingami.
Proroczo kilka tygodni temu o pojedynku tym wypowiedział się wspomniany Dustin Poirier.
– Od strony umiejętności popełnia wiele błędów. Nie wiem, jak to się stało, że się to na nim jeszcze nie zemściło. Albo że ktoś nie wykorzystał jego dziwacznej pracy na nogach. Uniesionej szczęki. Goście naruszali go już w przeszłości, ale jeszcze nikt go nie sprzątnął.
– Jeśli goście cię naruszają na lewo i prawo, to jeśli dopadnie cię Gaethje, to cię skończy. Takie jest moje zdanie. Nie znaczy oczywiście więcej niż zdanie innych.
– Jeśli wychodzisz do Justina ze szczęką zadartą do góry, walcząc głupkowato, bez dobrej techniki… Jeśli cię trafi, jest po wszystkim.
Tym, co natomiast stanowiło dla mnie zaskoczenie, była kondycja Justina Gaethje. Co prawda w drodze do walki zapowiadał, że w swoim nowym stylu jest w stanie przewalczyć dziesięć rund, ale nie będę ukrywał, że miałem co do tego poważne wątpliwości. Okazało się jednak, że rzeczywiście wyrachowany, metodyczny i cierpliwy Justin Gaethje w wersji 2.0 – z podkręconą mobilnością i nowo nabytą grą kontrującą – świetnie zarządza swoimi zasobami kondycyjnymi.
Warto wreszcie odnotować, że w starciu tym Tony Ferguson nie miał przewagi mentalnej, jaką cieszył się nad poprzednimi rywalami. Trafił na takiego samego oktagonowego upiora, jakim jest sam. Zawodnika, który nie odda pola po zainkasowaniu kilku uderzeń. Zawodnika, któremu pojęcie paniki jest obce. Zawodnika wspartego kapitalnym trenerem Trevorem Wittmanem, który wiedział, kiedy i jak przywrócić swojego podopiecznego na odpowiednie tory, gdy ten od czasu do czasu dawał się ponieść fantazji.
"SWEEEEEEET!" 😂
"Look at me, the last time you got too comfortable you got stopped!"
"Twice, yes sir!" 😤#CornerCam from #UFC249 reveals what the coaches said to Ferguson and Gaethje in between rounds… 👏 pic.twitter.com/EWmy4n0lNQ
— UFC on BT Sport (@btsportufc) May 10, 2020
Khabib Nurmagomedov vs. Justin Gaethje
Justin Gaethje został obalony w swoim debiucie w UFC przez niemającego pojęcia o zapasach Michaela Johnsona, więc co zrobi z nim tytan zapaśniczy pokroju Khabiba Nurmagomedova? Otóż, sprawa jest bardziej skomplikowana…
W kontekście zapasów Highlighta koniecznie trzeba bowiem odnotować, że utrzymanie go na dole jest zadaniem piekielnie trudnym, któremu nie podołali – poza wspomnianym Michaelem Johnsonem – Dustin Poirier i Eddie Alvarez. Oczywiście rzeczona dwójka nie dorasta do pięt Dagestańskiemu Orłowi, ale rzecz w tym, że Highlight odrobinę przypomina… Abela Trujillo! Tak, zawodnika, którego Khabib sponiewierał, ale którego nie był też w stanie ustabilizować na dole! Również Gaethje nie godzi się nigdy z obaleniem, pracując – często kreatywnie! – nad powrotem na nogi, jeszcze zanim w ogóle dotknie plecami maty. Jeśli dodać do tego jego zapaśnicze doświadczenie, to może okazać się, że Dagestański Orzeł będzie musiał mocno się napracować, aby przenieść walkę do parteru.
Pojedynek z Tonym Fergusonem uwidocznił jeszcze jeden element w grze Justina Gaethje, który może sprawić Khabibowi Nurmagomedovowi gigantyczne problemy – znacznie większe niż wspomniana zdolność Arizończyka do powracania na nogi. Chodzi mianowicie o jego… mobilność! Właśnie…
Już dawno ukuto – moim zdaniem słuszną – tezę, wedle której w konfrontacji z Dagestańczykiem nie można oddawać pola. Trzeba przyjąć walkę na środku oktagonu, nawet ryzykując obalenie – znacznie lepiej bowiem bronić się przed jego zapaśniczymi próbami właśnie na środku aniżeli przy siatce, gdzie jest on absolutnym potworem. Mówił o tym chociażby Poirier, nie mogąc sobie wybaczyć, że nie uczynił tego – tj. nie był w stanie tego uczynić – w starciu z Nurmagomedovem.
Justin Gaethje udowodnił natomiast w potyczce z El Cucuyem – który przecież słynie z wywierania ostrej presji i ustawiania rywali na ogrodzeniu! – że potrafi utrzymać walkę na środku oktagonu – bez względu na wszystko. Świetnie porusza się do boków, kowadłami w pięściach, srogimi kontrami i morderczymi lowkingami zniechęcając rywali do skracania dystansu.
Na bardziej szczegółową analizę przyjdzie jeszcze pora, ale już teraz starcie Nurmagomedov vs. Gaethje zapowiada się zjawiskowo – znacznie ciekawiej niż to, jakim kiedykolwiek było zestawienie Dagestańczyka z El Cucuyem.
Obstawiaj wszystkie walki UFC na PZBUK i odbierz cashback 200 PLN
*****
Nie ma w lekkiej groźniejszego przeciwnika dla Khabiba od Geathjego. I nawet przed dzisiejszą walką byłem tego samego zdania, Fergusona już od jakiegoś czasu stawiałem niżej pod kątem zagrożenia dla Khabiba.
A oddać należy, że @Bartłomiej Stachura pisał już o tym od dawien dawna ;) Nawet wtedy, kiedy świeże były walki z Alvarezem i Porierem, które stawiały pod znakiem zapytania umiejętności Justina. Dla mnie niebywałe, są jego umiejętności i czutka do bicia okrutnie mocnych ciosów i lowkingów z małej przestrzeni. Daje to szanse na ustrzelenie Khabiba nawet przy sprowadzeniu, klinczu i tego typu sytuacjach.
Co do obrony obaleń..nie wiele tego widzieliśmy u Justina…Jeśli będzie się skutecznie bronił chociaż z 1,5 czy 2 rundy daje mu to czas na zrobienie czegoś. Ale jeśli zacznie się klasyczna orka Khabiba to wystarczą ze 2 rundy i wyjdzie z nich wypompowany jak każdy przed nim. Aczkolwiek tu kluczowe mogą być też jego pięści, jeśli przy wczesnych próbach sprowadzenia, skracania dystansu wstrząśnie trochę Dagestańczykiem, to może trochę przystopuje jego zapędy.
a go jakies ogory w poprzedniej federacji nie kladly na plecach?
Kładły, ale nikt go tam nie był w stanie utrzymać. Plus teraz walczy inaczej – kontroluje dystans. Wtedy po prostu wpadał ostro z uniesionymi do gardy rękami – znacznie łatwiejszy do obalenia.
Właśnie. Jak będzie wyglądał bak z paliwem Justina, gdy taki buldog jak Khabib się do niego przyssa? W dwie rundy może się mocno spompować. No chyba, że uda się Justinowi utrzymać walkę na środku oktagonu, ale to zapewne będzię trudne.
Pełna zgoda. To, że tańcował wokół Tony’ego przez 5 rund w stójce, nie znaczy, że po próbach zapaśniczych Khabiba – nawet i wybronionych! – nadal będzie świeży. Zresztą sam Justin podkreślał, że wysiłek zapaśniczy jest zupełnie inny i dlatego nie wziąłby walki w zastępstwie z Khabibem. Potrzebowałby do niej długiego obozu pod zapasy właśnie.
Pełna zgoda. Żal walki Khabib vs Ferguson , ale gdy w zamian dostaniemy Khabib vs , to już żal jakby trochę mniej.