Fred
Dana White harował jak zły, aby zorganizować galę UFC 249, ale tym razem Fredem okazał się ktoś inny – w rolę tę wcielił się gubernator stanu Kalifornia.
W zeszłym tygodniu świat obiegły wieści o niejakim Ernesto Joshui Ramosie – chłopaku brazylijskiej striptizerki z Las Vegas, z wdzięków której przez kilka lat korzystał Dana White. Nieborak ten spróbował razu pewnego obłowić się na głównodowodzącym UFC, szantażując go upublicznieniem jego miłosnych igraszek – a skończył w więzieniu, gdzie spędził rok.
Fred w kaszę dmuchać sobie nie daje.
Fred niejedno jednak imię nosi. W czwartek w rolę Freda wcielił się gubernator Kalifornii z nadania Partii Demokratycznej Gavin Newsom.
Jak do tego doszło?
Otóż, zdeterminowany, aby wbrew przeciwnościom losu w czasach pandemii koronawirusa zorganizować galę UFC 249 i pokazać całemu światu, że jednak się da, White znalazł sposób na to, aby ominąć wprowadzone przez Newsoma restrykcje w stanie Kalifornia. Dobił mianowicie targu z Indianami z hotelu Tachi Palace w kalifornijskim Lemoore, gdzie wprowadzone przez Newsoma obostrzenia nie obowiązują i w świetle prawa zorganizować galę MMA jak najbardziej można.
Sternik amerykańskiego giganta – okrutnie krytykowany z demoliberalnej flanki za upór w dążeniu do organizacji wydarzenia – przedsięwziął rozmaite środki ostrożności, aby zapewnić zawodnikom i wszystkim uczestnikom gali najwyższy możliwy w tych specyficznych warunkach poziom bezpieczeństwa. Dwukrotnie zwiększył personel lekarski, zorganizował na miejscu centrum medyczne, wprowadził zasady dystansowania i izolacji, jednocześnie zapewniając zawodnikom możliwości treningu.
Każdy uczestnik gali – zawodnicy, ich narożniki, sparingpartnerzy, operatorzy itd. – mieli zostać poddani dwukrotnym testom na obecność koronawirusa, tym drugim tuż przed galą.
Jak krew w piach.
Na White’a i UFC spadła lawina krytyki – zarówno ze strony mediów branżowych, jak i w postępowym mainstreamie. Nafaszerowani poprawnością polityczną i kultem bezpieczeństwa amerykańscy dziennikarze z lewa i z lewa, od lat nieukrywający niechęci względem sternika UFC, przystroili się w pióra obrońców zdrowia, życia, elementarnej przyzwoitości i zdrowego rozsądku, nie mogąc zdzierżyć, iż łysy z UFC – prywaciarz wyzyskujący ciemiężonych pod kapitalistycznym buciorem zawodników, którym rzuca ochłapy – zarobi w czasach pandemii.
Trudno w tym kontekście dziwić się, że Dana White spróbował pójść śladami… Fame MMA. Zdając sobie sprawę, iż na tym świecie pełnym złości złośników – i życzliwych! – nie brakuje, starał się utrzymać w tajemnicy miejsce gali tak długo, jak tylko było to możliwe. Nie podołał.
Nie sposób co prawda wykluczyć, że demoliberalny jazgot dziennikarski – ze strony gryzipiórków, którzy przez lata wojowali o podniesienie płacy zawodnikom, a teraz wysyłali ich po zasiłki i kazali zacisnąć pasa – nie miał większego znaczenia dla ostatecznego fiaska UFC 249. Być może nawet i bez podskubujących UFC gryzipiórków tak by się to skończyło. O ile jednak może tak być w przypadku nieznaczących wiele mediów branżowych, to inaczej ma się sprawa z mainstreamem w postaci choćby New York Timesa, gdzie regularnie odsądzano UFC od czci i wiary.
Wracając zaś do naszego kalifornijskiego Freda…
Otóż, swoich wątpliwości względem organizacji gali Newsom nie zgłosił White’owi. Nie skontaktował się nawet z właścicielem UFC, firmą Endeavor. Ba! Nie uderzył nawet do szefostwa ESPN, z którym to gigantem medialnym Dana White i spółka podpisali lukratywną umowę. Udał się na sam szczyt – zadzwonił do szefostwa The Walt Disney Company, która to firma zawiaduje ESPN.
Tam właśnie – w Disneyu – podjęto decyzję o odwołaniu gali, o czym powiadomiono sternika UFC. Prawdopodobnie nie bez znaczenia był fakt, iż Disney posiada żywotne interesy w Kalifornii, będąc w tymże stanie największym pracodawcą. Wielki biznes i wielka polityka zawsze trzymały się blisko.
Nie ulega natomiast żadnej wątpliwości, że interwencja Newsoma podyktowana była tylko i wyłącznie troską o zdrowie i bezpieczeństwo obywateli!
Złośliwcy przebąkują co prawda, że zaangażowanie Gavina Newsoma było w jakimś stopniu pochodną republikańskich sympatii Dany White’a, prywatnie przyjaciela prezydenta Donalda Trumpa, czy też faktu, iż była żona gubernatora spotyka się z… Donaldem Trumpem Jr., ale to z całą pewnością jedynie tromtadrackie legendy.
Historia Freda pokazuje też jak na dłoni, że wielkość ma znaczenie.
Przyzwyczajony do roli Freda White ze swoimi 300 milionami dolarów nie ma nic do powiedzenia. Nawet 4-miliardowe UFC jest w tej rozgrywce nieliczącym się graczem. Podobnie z wartą prawie 8 miliardów grupą Endeavor. Ba! Nawet szacowane na prawie 30 miliardów ESPN spełniło tu jedynie funkcję wykonawczą. Decyzje zapadły w Disneyu, wartym 200 miliardów.
Wesele skończone, wypierdalać.
Obstawiaj wszystkie walki UFC na PZBUK i odbierz darmowy zakład 50 PLN
*****
„W klatce znaczy zero” – Khabib Nurmagomedov odpowiada na komentarz Conora McGregora
Swietny artykuł.
Brawo!
Dzięki!
Bartek, ja bym Cię w kanale sportowym widział jako gościa, nie wiem kto tu z obecnych/ odwiedzających ma jakieś wtyki/pomysł na dotarcie do producentów ale byłby sztosik. W końcu by się dało Cię słuchać z normalnym dźwiękiem xD
#lowkingdoborka xD