„Jestem największą gwiazdą w wagach koguciej i muszej” – Garbrandt zmierza do 125 funtów, uważa, że jego szczęka nie jest problemem
Cody Garbrandt zdradził, że w kategorii koguciej zamierza stoczyć jeszcze jedną walkę, następnie przenosząc się do 125 funtów.
Kilka tygodni temu były mistrz kategorii koguciej Cody Garbrandt z powodu poważnych problemów z nerkami zmuszony był wycofać się z walki z Raphaelem Assuncao, do której miało dojść pod koniec marca w Columbus. Gala została ostatecznie i tak odwołana.
Amerykanin nadal jednak mierzy w starcie z Brazylijczykiem, choć jego plany wybiegają nieco dalej…
– Nigdy tak naprawdę nie ścinałem wagi do 135 funtów – powiedział w rozmowie z Brettem Okamoto. – Planuję przejść do 125 funtów. Tego chcę. Jestem młody. Mogę to zrobić.
– Na co dzień ważę 145 funtów. Czasami po sesjach sparingowych spada do 142-143 funtów. Nadal jestem silny, szybki przed ścinaniem. I czuję, że utrzymałbym to w 125 funtach. Taki jest plan. Rozmawialiśmy o tym z Alim (Abdelazizem).
– W pierwszej kolejności jesteśmy skupieni na Raphaelu. Tę walkę nadal trzeba zestawić. Potem schodzimy i naprawdę uratujemy kategorię muszą.
Mogłoby wydawać się, że w kontekście planów migracji do 125 funtów starcie w wadze koguciej z Raphaelem Assuncao jest bezcelowe – wszak niewykluczone, że jedno li tylko zwycięstwo w kategorii muszej zaprowadziłoby No Love do titleshota – ale ten patrzy na temat inaczej.
– Henry (Cejudo) i tak walczy tylko z gośćmi po porażkach – powiedział Cody. – Może więc jeśli dalej będę przegrywał, dostanę walkę o pas. Wyzywa Jose (Aldo), który dopiero co przegrał z Marlonem (Moraesem). Wyzywa Dominicka Cruza, którego nikt nie widział w akcji od czasu, jak skopałem mu dupę w 2016 roku.
– Rozumiem. Chce gościa, który coś znaczy medialnie. Dzieli mnie od tego jedna walka. Jestem największą gwiazdą w dywizji – bez względu na to, czy mowa o kategorii koguciej czy muszej.
Cody Garbrandt nie był widziany w glorii zwycięzcy od ponad trzech lat i wspomnianego triumfu z Dominickiem Cruzem, który dał mu koronę wagi koguciej. Ostatni pojedynek stoczył ponad rok temu, po szalonej bijatyce padając pod ciosami Pedro Munhoza. Wcześniej przegrał dwa razy przez nokauty z TJ-em Dillashawem, który pozbawił go złota.
– Byłem skupiony wyłącznie na tym, aby powrócić do zdrowia – stwierdził, wyjaśniając przyczyny niepowodzeń. – Pierwsza walka z TJ-em? Byle wyzdrowieć i wyjść do walki. Kolejna walka? Byle tylko pozostać zdrowym i wytrzymać do walki.
– Walka z Pedro? Czułem się świetnie, zacząłem łapać swój rytm, a potem wdaliśmy się w tą bijatykę, do której go zaprosiłem. Skurwiel zamykał oczy i rozpuszczał bomby. Nie mogę nawet patrzeć na tę walkę. To był żałosny występ. Pozwoliłem, aby zrobił mi to Pedro. Aby zrobił mi to TJ. Jasna cholera. Wiem, że jestem znacznie lepszy niż to, co pokazałem. Dlatego tak ciężko mi to oglądać. Nie mam problemu z porażką – ale nie w taki sposób. To było żałosne. Po prostu wyszedłem tam i oddałem im te walki.
Nie brak jednak opinii, że największym mankamentem Cody’ego Garbrandta jest nieszczególnie odporna – delikatnie rzecz ujmując – szczęka. Zapytany o to, czy uważa to za jakikolwiek problem, postawił sprawę jasno.
– Nie lękam się tego, że niby nie mam szczęki – powiedział. – Szczęki są testowane. Wychodzę tam i biję się bez względu na wszystko – czy mam szczękę, czy jej nie mam.
– Nie przejmuję się tym. Czuję się pewnie, wychodząc tam, przyjmując mocne strzały i dalej walcząc. Zobaczycie. Razem z trenerem Markiem pracowaliśmy nad defensywą.
Cały wywiad poniżej:
Obstawiaj wszystkie walki UFC na PZBUK i odbierz darmowy zakład 50 PLN
*****
„W klatce znaczy zero” – Khabib Nurmagomedov odpowiada na komentarz Conora McGregora