Lombard vs Kim – moc kontra metodyczność
Hector Lombard mocno dążył do starcia z Mattem Brownem, ale wygląda na to, że ostatecznie będzie musiał zadowolić się Dong Hyun Kimem.
Jak w programie UFC Tonight poinformował niedawno Ariel Helwani, walka pomiędzy ciężkorękim Kubańczykiem Hectorem Lombardem (34-4-1, 1NC, 3-2 UFC) a metodycznym w swojej agresji Dong Hyun Kimem (19-2-1 1NC, 10-2-1 1NC UFC) planowana jest na galę UFC Fight Night w Chinach, która odbędzie się 23 sierpnia. Niedoszły przeciwnik Mameda Khalidova zdążył już na swoim profilu twitterowym potwierdzić to zestawienie, a i Koreańczyk nie próżnuje, opowiadając o titleshocie po ubiciu Lombarda. Walka zatem jest już w niemal pewna, tym bardziej że Dana White robi wszystko, a przynajmniej takie odnieść można wrażenie, by zestawić Matta Browna – a zatem najpoważniejszego dotychczas kandydata do walki z Lombardem – przeciwko Nickowi Diazowi. Czy to mu się uda, zobaczymy.
Przeszłość w UFC
Hector Lombard zanotował kiepski start w UFC, przegrywając aż dwie z trzech pierwszych walk. O ile porażka z Yushinem Okamim była zasłużona, choć minimalna, to już trudno to samo powiedzieć o przegranej z Timem Boetschem, o której zadecydowała kontrowersyjna decyzja sędziowska. Wszystko to jednak działo się w kategorii średniej. Po zejściu do dywizji półśredniej bowiem Kubańczyk prezentuje się jednak doskonale. Najpierw ubił błyskawicznie Nate’a Marquardta, potem natomiast jego ofiarą padł Jake Shields, który po tamtym występie wyleciał zresztą z UFC.
Dong Hyun Kim to już prawdziwy weteran organizacji, stoczył dla niej 13 pojedynków, aż 10 z nich kończąc zwycięsko. Po pechowej porażce z Demianem Maią Koreańczyk zanotował passę czterech kolejnych zwycięstw. Najpierw powycierał matę Paulo Thiago oraz Siyarem Bahadurzadą, by potem znokautować w stójce Ericka Silvę oraz Johna Hathaway’a. Ubicie Brazylijczyka stanowiło pierwsze skończenie przez KO w wykonaniu Stun Guna od pięciu lat, ale powtórzenie tego wyczynu już w następnej walce z Hathaway’em może być zwiastunem zmiany stylu walki Koreańczyka, co zresztą potwierdzałoby to, że w starciu z Angliiem szukał stójkowych wymian, raz nawet zapraszając będącego na plecach rywala do powstania.
Kto lepszy na papierze?
Hector Lombard to ultraeksplozywny zawodnik, który dysponuje nokautującym ciosem. Coraz lepiej zarządza też swoimi ograniczonymi zasobami kondycyjnymi, co było widoczne w starciu z Shieldsem, w którym Kubańczyk ochoczo odwoływał się też do swojego Judo, rzucając Amerykaninem jak szmacianą lalką, by odpocząć, będąc z góry. W stójce Lightning jest bardzo cierpliwym zawodnikiem, czasami aż za bardzo, czekając na swoją okazję do wyprowadzenia szarży – gdy już ten moment następuje, Lombard uderza, by zabić. Krótkie, ale ciężkie ręce i piekielna dynamika czynią z niego niezwykle groźną bestię w półdystansie. Gdy włącza szósty bieg, panika wkrada się w poczynania każdego niemal rywala zdającego sobie doskonale sprawę, że jeden celny cios Lombarda może oznaczać przywitanie się z deskami.
Kim natomiast od kilku walk prezentuje niezwykle agresywny styl walki, nieustannie podążając do przodu i rzucając przy tym raz za razem potężnymi ciosami. W aspekcie agresji przypomina teraz Matta Browna, ale bardzo mocno różni się od Amerykanina właśnie tym, że w rzucane uderzenia wkłada maksymalną moc, zdecydowanie preferując sierpowe ponad proste. Może i jest to efektowniejsze, ale znacznie mniej efektywne – Kim raz za razem przestrzeliwuje, podąża za swoim rywalem, zamiast zamykać mu drogę ucieczki, często z ciosami bezładnie wpada na siatkę, będąc wówczas narażonym na kontry. Potężne ciosy kosztują Koreańczyka także sporo energii, co odbija się na nim w kolejnych rundach. Innymi słowy, w swoim szale bitewnym Kim kompletnie się zapomina, będąc łakomym kąskiem dla każdego dobrego counterpunchera.
Obaj zawodnicy są mańkutami, więc czynnik ten nie powinien odgrywać większej roli. Kim będzie dysponował sporą przewagą wzrostu i zasięgu, ale nie zapominajmy, że silny jak tur Lombard całe życie bił się w kategorii średniej, mierząc się niemal zawsze z zawodnikami o lepszych warunkach fizycznych. Żadne to dla niego novum. Jeśli Stun Gun będzie w starciu z Lombardem równie agresywny, jak ostatnio – co jest wysoce prawdopodobne – może nadziać się na nokautującą kontrę. Jak wspominałem, Koreańczyk nie przygotowuje sobie ataków, nie stara się zmylić przeciwnika prostymi, markowaniem ciosu czy kopnięciem – po prostu idzie za swoim rywalem i gdy uzna, że skrócił odpowiednio dystans, wystrzeliwuje ze swoimi obszernymi i mocno sygnalizowanymi bombami. Myślę, że może go to drogo kosztować w starciu z tak doskonale czującym się w półdystansie Lombardem. Koreańczyk był mocno trafiany w swoich ostatnich dwóch walkach – jeśli da się w podobny sposób trafić Kubańczykowi, prawdopodobnie już nie wstanie.
Baza Judo Lombarda powinna okazać się wystarczająca, by powstrzymać ofensywne zapędy zapaśnicze Kima, a i trudno wykluczyć, że to ten ostatni prędzej wyląduje na plecach, biorąc pod uwagę, że kładli go już tam słabsi zapaśnicy – a Kubańczyk w tym aspekcie w ostatnim boju mocno błyszczał. Gdzieś tam, w oddali widzę scenariusz, w którym Kim powtarza wyczyn Okamiego, kontrolując Kubańczyka w parterze, ale pamiętajmy, że to była kategoria średnia – tutaj przewaga siły Lombarda powinna być jednak dość wyraźna.
Nie zapominajmy mimo to, że Kubańczyk ma już 36 lat i regres jego formy jest zdecydowanie bliżej niż dalej…
Kurs bukmacherski
Myślę, że zasłużonym faworytem tego starcia bukmacherzy ogłoszą Lombarda. Oczami wyobraźni widzę też rozradowanych fanów obstawiania, którzy w takim fakcie upatrywać będą swojej szansy do zarobienia na zwycięstwie Kima. Ja do nich jednak prawdopodobnie nie będę należał, nawet jeśli to starcie będzie 5-rundową walką wieczoru – na co się zresztą zanosi.
Predykcja kursu:
Hector Lombard – 1.60
Dong Hyun Kim – 2.35
fot. sport.bt.com
Faworyzuję Lombarda i jeśli będzie na niego kurs około 1.60 to na pewno postawię. Kima uważam za słabszą wersję Okamiego (pod względem zapaśniczym, w stójce ani jeden, ani drugi nie dorastają do Hectora).
P.S. Dawaj mi tu sierpy naiver :P
Eh… nie jestem przekonany do Kima – jak zauważył naiver, bardzo mocno się odsłania i jest łakomym kąskiem dla kontratakujących. Mam szczerą nadzieję, że z Lombardem przynajmniej na samym początku będzie powściągliwy, bo karzeł jest zawodnikiem do bólu przeciętnym, żeby nie powiedzieć – słabym. Jedyną jego bronią będzie siła ciosu na samym początku walki – mam nadzieję, że Kim się nie uda ubić, ale tym razem daleko mi do pewności.
Dajcie Lombarda Saffiedine’owi, McDonaldowi, Brownowi, Conditowi, czy Nelsonowi, a postawię każde pieniądze na porażkę przereklamowanego Kubańczyka.
Faworytem jest Lombard, ale myślę, że Kim, jeśli włączy na chwilę myślenie i nie wyjdzie z mordem w oczach jak w ostatniej walce to ma spore szanse. Obaj kondycyjnie nie błyszczą, ale chyba Koreańczyk jest pod tym względem nieco lepszy. W każdym razie mocno mu życzę zwycięstwa, bo Lombarda nie lubię.
Bolt, Lombarda nie lubisz, Ericka Silvy nie lubisz, Barbozy chyba też nie do końca… No co jest! :P
Myślę, że kondycyjnie może być ciekawie i nie bardzo widzę, który z nich mógłby mieć tu przewagę, ale być może jednak rzeczywiście Kim.
PAN EM, nie zapominaj też o judo Kubańczyka, jeśli w stójce nie idzie, zawsze może rzucić swoim rywalem, a w parterze jego defensywny grappling to klasa sama w sobie. Nigdy nie przegrał przez poddanie.
E tam, Barbozę lubię, tylko go z moim ulubieńcem zestawili.
A tej dwójki pozostałej faktycznie nie lubię, no ale poza tym jestem miłym człowiekiem, a nie mizantropem czy coś ;)
Judo Kubańczyka? Dobre? Na podstawie walki z cherlawym i będącym w fatalnej dyspozycji Shieldsem? Naiver, bądźmy poważni. Nelson by go poskładał poddaniem jak nowicjusza, o ile doszłoby do tej walki.
Nie każdy był w stanie zamienić Shieldsa w worek z ziemniakami w każdej rundzie. Judo Lombardo to bardzo wysoki poziom i świadczy o tym nie tylko fakt, że był na igrzyskach, ale i to, że jeśli decyduje się skorzystać ze swojej bazy judo pod MMA, to na ogół jego rywal fruwa – podobnie było z Boetschem, w której to walce Lombard walczył z kontuzją.
Lombard to nie Yoel Romero Palacio, który miał wielkie osiągnięcia w zapasach, a pod MMA zaczął je prezentować w pełnej krasie dopiero w ostatniej walce. Lombard z judo korzysta rzadko, bo woli nokautować rywali, ale jeśli już korzysta, to skutecznie.
Plus, tak, jak wspominałem, jego defensywny grappling to klasa. Wstawał dwukrotnie bez większym problemów spod Okamiego w pierwszej rundzie, a to całkiem niezły wyczyn. No i nigdy nie klepał.
Myślę, że jednak go trochę nie doceniasz ;)
Jeśli zobaczymy Kima z walk z Diazem, Thiago czy Bahadurzadą, a więc dążącego do sprowadzeń, kontroli i swojego bardzo dobrego g&p to Koreańczyk ma spore szanse na zwycięstwo. Jednak bardzo wątpię w to, że Dong podejdzie do tego z chłodną głową, a wtedy może się zdziwić. Nie sądzę żeby Lombard znokautował Kima, bo to twardy skurczybyk, ale pewnie będzie to ME, czyli 5 rund. Straty z ewentualnej nawałnicy Kima w 1 i 2 rundzie (tyle paliwa daję Dongowi na intensywny ostrzał Kubańczyka) Hector z nawiązką odrobi w późniejszych rundach.
Nie byłbym taki przekonany, z Shieldsem, który był znacznie mniej „męczący” było widać, że już na oparach jedzie. W każdym razie ta walka, jeśli wyjdzie poza trzecią rundę to może być bardzo nieprzyjemna do oglądania.
Szkoda, że nie można edytować ;)
Nie zawarłem jednej myśli w moim poście. Mając w pamięci ich ostatnie walki to przewagę kondycyjną widziałbym u Lombarda. Zwłaszcza w kontekście ostatniej transformacji Kima i stylu, jaki ostatnio sobie przyswoił. Co prawda Dong może nadrobić to swoim koreańskim charakterem, no ale jednak. Jak naiver napisał Hector nauczył się gospodarować swoją kondycją tak jak należy. Co było widać w jego ostatniej walce z Shieldsem. Wydaje mi się, że w trzeciej rundzie wyglądał lepiej niż Kim w tym momencie z Hathawayem.
W zasadzie racja, jeśli Kim wejdzie w „berserk mode” to źle się to może dla niego skończyć. Mimo wszystko myślę, że jednak zachowa nieco myślenia na tę walkę, zresztą w wywiadach mówił, że co prawda lubi bić ludzi, ale wbrew ostatniej walce nie zamierza całkiem oddalać się od korzystania z judo.
Swój osąd opieram przede wszystkim na jednym moim przemyśleniu. U Lombarda z biegiem czasu widać progres jeśli chodzi o kondycję i gospodarowanie nią (ją?). Natomiast u Kima nie, a może nawet przeciwnie, czyli regres, do czego przyczynia się jego ostatnio przyjęty styl. Jednak szczerze mówiąc wolałbym chyba żeby z niego nie rezygnował ;)
Myślę, że kondycja Lombarda nie jest taka tragiczna. W trzeciej rundzie przez pierwszą minutę, dwie na pełnej k*** szturmował Okamiego i był bliski ubicia go, a i w walkach z Shieldsem czy Boetschem tragedii nie było (a pamiętajmy, że w tej drugiej nie gospodarował swoją kondycją najlepiej).
Tytanem kondycji nigdy nie będzie, ale nie jest też tak, że w trzeciej rundzie nie ma już sił trzymać rąk w górze, czy że nie stanowi już żadnego zagrożenia.
A widział ktoś, kiedyś Lombarda walczącego z kontry? Bo zwykle to z kontry chcąc, nie chcąc walczą jego rywale. Chyba, że o czymś zapomniałem. Wydaje mi się, że obaj spróbują narzucić swój styl, co zwiastuje świetną walkę. Przynajmniej przez 1,5 – 2 rundy. W każdym razie, Kubańczyk ma mocniejszy cios i mocniejszą szczękę.
PAN EM, ja wiem, że nie lubisz Hectora, ale mógłbyś chociaż spróbować być obiektywny;)
Z zawodników, których wymieniłeś, z żadnym, pomijając Condita, nie byłby na straconej pozycji. Chyba, że na myśli miałeś Roy’a Nelsona, a nie Gunnara. Jeśli judo Lombarda jest słabe, to czyje jest dobre? Owszem, Lombard nie błyszczy kondycją, nie zaskakuje wyrafinowanymi technikami, nie bije skomplikowanych kombinacji, ale jest dość agresywny, skuteczny i nie można mu tego odmówić. Taka jakby odwrotność Rorego, z walk z Ellenbergerem i Lawlerem;)
Moim zdaniem cała ta lista jest o klasę, lub dwie wyżej od drewnianego Lombarda. Czemu miałbym go nie lubić? Nie znam go, a nawet sympatyzowałem z Jonesem kiedy osiągał szczyt pyszałkowatości :D.
Chodzi o to, że strasznie działa mi na nerwy kiedy ludzie przeceniają niektórych zawodników do granic możliwości. Tak było z Alim, tak jest z Lombardem. W przypadku Aliego moje słowa szybko zyskały na mocy, kiedy Ali przegrał w fatalnym stylu dwie kolejne walki. Ja jednak twierdziłem, że jest słaby zanim doszło do tych walk.
Podobnie jest z Lombardem, ale do walk z zawodnikami, którzy go ośmieszą jeszcze niestety nie doszło.
Jeśli nawet dewaluuję wartość Kubańczyka to jest to zdecydowanie mniejsza skala, aniżeli tego w jaki sposób wy go przeceniacie ;).
PAN EM, jaki dajesz sobie przedział czasowy na weryfikację swojej tezy? Musisz takowy ustalić, bo inaczej to nie ma sensu. Równie dobrze każdy bowiem mógłby obrać sobie jakiegoś zawodnika za „cel” i twierdzić, że jest on przereklamowany. Dla przykładu, mogę upatrzyć sobie Hendricksa i udowadniać, jak jest słaby, czekając 5 lat na to, aż ktoś go ubije, by wtedy zatryumfować.
Czy jeśli Lombard ubije Kima, zmienisz zdanie czy też to zależy od innych czynników (dyspozycja Koreańczyka itp.) i nadal będziesz stał na stanowisku, że Kubańczyk jest najbardziej przereklamowany?
Wszystko ma bowiem swoje granice. Przykładowo, do Nurmagomedova nabrałem przekonania chyba dopiero po jego trzecim albo czwartym zwycięstwie. Ile potrzebujesz Ty w przypadku Lombarda?
Naiver, wydaje mi się, że ustaliłem te granice – napisałem, że Kima niestety może ubić, więc zwycięstwo Lombarda nie sprawi, że zmienie o nim zdanie. Jeśli jednak zawalczy z kimś z wymienionej przeze mnie listy i wygra w sposób nie pozostawiający złudzeń, to wtedy faktycznie mogę pomyśleć o zweryfikowaniu swojego poglądu. Kim póki co nie jest zawodnikiem, którego ubicie mi zaimponuje.
PAN EM przed walkami z Marquardtem i Shieldsem byłeś w 99% pewny, że Lombard wtopi. On jednak zmiażdżył swoich rywali. Nie rozumiem dlaczego mówisz, że jest przereklamowany. Byłby wtedy, gdyby każdy mówił o nim, że jest przyszłym królem ww. Ja nie widziałem takich teorii. A kursy 1.6 i 1.45 w walkach z w.w. zawodnikami pokazały, że Hectorowi bliżej do bycia niedocenionym, niż przecenionym. Bo czy kursy znalazły odbicie w przebiegu walki?
Puczi, widziałeś w jakiej formie wyszli Shields i Marquardt? Kajalem sie juz niejednokrotnie, ze uwierzylem w nich. W przypadki Kima nie popelniam tego bledu i jestem swiadomo, ze Lombard moze to wygrac. Natomiast jesli tylko Kubanczyk wyjdzie do walki z jakims zawodnikiem, ktoremu moge zaufac, to zaloze sie o kazdy pieniadz ;).
Ale co było złego w formie Shieldsa? Ja nie widziałem różnicy od tego Jake’a z walk z Maią, Woodleyem, czy Akiyamą. To, że Shields jest bezpłciowy to chyba wiadomo od zawsze. Marquardt zaprezentował się fatalnie już z Saffiedinem i Ellenbergerem, więc tym bardziej nie wiem, jak mogłeś faworyzować Nate’a.
Puczi ma rację. Shields w walce z Lombardem nie był ani lepszy ani gorszy niż w poprzednich. Był po prostu sobą, ale trafił na złego rywala.
Cóż, nasza dalsza dyskusja jest bezcelowa, bo ani Ty mnie nie przekonasz, ani ja Ciebie. Ale i tak ją pociągnę;)
Dla mnie przereklamowany jest Rory MacDonald. Nie kończy walk, które może skończyć, przegrywa z Robbiem, gdy był ogromnym faworytem.
Kogo z czołówki pokonał Gunnar Nelson? Shieldsa, Marquardta, Palharesa, a nie, czekaj, to drewniany Lombard…
Saffiedine? Mnie na razie nie przekonał, że jest czołówką.
Browne rzeczywiście mógłby zwyciężyć z Lombardem. Mógłby też przegrać.
Natural born coward Carlos Condit wygrałby na pewno, jak z Diazem. Uciekając.
A Hector ma świetne judo i jest prawdopodobnie najsilniejszym fizycznie półśrednim. Czemu uważam, że go nie lubisz? Ze sposobu w jaki się o nim wypowiadasz wynika, że nie masz jego ołtarzyka w sypialni, delikatnie mówiąc;)
A Alistair nie jest słaby. To jest zawodnik z czołowej 10 wagi ciężkiej. Tam nie ma słabych. Tam po prostu są lepsi;)
T9X, muszę się wtrącić, bo jeśli Condita nazywasz tchórzem na podstawie jednego jedynego starcia z Nickiem Diazem, pomijając fakt, że z 29 zwycięstw aż 27 (!!!!!) skończył przed czasem, że szedł na prawdziwe wojny z kowadłorękimi Hendricksem, Ellenbergerem czy nawet Woodley’em, to… coś jest nie tak. Przy takim podejściu nie powinieneś znajdować słów na opisanie masy innych zawodników, z bezpieczniackim GSP na czele.
Przecież to nie było na poważnie. Myślałem, że żartobliwy ton wypowiedzi jest czytelny, zwłaszcza, że nigdy zawodników nie obrażam. Wiem, że kto jak kto ale Condit potrafi kończyć walki, czy walczyć agresywnie i właśnie dlatego nie mogę przeboleć tej walki z Diazem. Natomiast we wspomnianym pojedynku nie odznaczył się walecznością i prawdopodobnie będzie się to za nim ciągnęło. A GSP uważam za wybitnego mistrza, który osiągnął tyle, że starczyłoby, żeby kilku chłopa obdzielić;)
No to sorry, ale w ogóle tego nie zakumałem… Z Saffiedinem i Brownem też wobec tego żartowałeś, wymieniając ich obok Condita? To mi sugerowało, że na poważnie piszesz.
Jakby to ująć, żartobliwie nazwałem tchórzem Condita, nawiązując do walki z Diazem. Miała to być sugestia, że zastosowałby podobną taktykę, żeby wygrać z Lombardem, co na 99% wówczas by się stało. Tak jak kiedyś pisałem Brown ma szanse wygrać z Hectorem, ale rozkładam je po równo mniej więcej. Co do Saffiedine’a to jakby nie patrzeć, on jest już szeroko (bardzo szeroko) pojmowaną czołówką, bo jest w UFC i ma dobry rekord, ale nie jest ścisłą czołówką i do tego mnie nie przekonał. Ciężko to wytłumaczyć nie rozmawiając twarzą w twarz, ale mam nadzieję, że już wszystko jasne;)
Ale podsumowując: potencjalne wyniki napisałem na poważnie, aczkolwiek całą resztę można traktować z przymróżeniem oka.
Pozdrawiam
Nie przesadzałbym z przyjęciem „diazowej” taktyki w walce z Lombardem (mowa o Condicie) – w walce z Ellenbergerem raczej wolał się z nim bić niż obijać ze wstecznego.
No, chodziło mi o Hendricksa, choć z Ellenbergerem w sumie też się bił :D
Bolt, jestem w stanie założyć się o flachę dobrego napitku, że przez przynajmniej 1,5 rundy uciekałby przed Hectorem, czekając aż ten się zmęczy. Nikt nie jest tak głupi, żeby na początku walki ładować się z nim w wymiany. Myślę, że akurat Lombard czystym trafieniem skruszyłby solidną szczękę Carlosa. A z Hendricksem to przecież Condit najpierw przegrywał w stójce (o ile mnie pamięć nie myli, walkę widziałem raz, jednym okiem), a potem leżał na plecach.
Cóż, dopóki nie zawalczą to się nie przekonamy. Owszem, dostawał w stójce na początku, ale też knockdownował Brodacza, poza tym z pleców zadawał dużo obrażeń, a drugą i trzecią rundę w stójce już wygrywał. No ale mogło mi się coś zamazać, bo ostatnio tę walkę oglądałem przed starciem z Woodleyem.
Śmiem twierdzić, że skoro Condit szedł na wymiany z Hendricksem, Ellenbergerem i Woodley’em, to nie inaczej byłoby z Lombardem. W końcu z Tyronem ostatnio też mogło się wydawać, że powinien ostrożnie przewalczyć pierwszą rundę, a potem powinien dzięki kondycji zyskiwać przewagę, a tu szedł ciągle do przodu, swoje zbierając.
Teraz jednak będzie po rekonstrukcji więzadła, więc cholera wie, jak to wszystko wpłynie na jego styl walki…
Idąc tym tropem, to oczywiście masz rację – jeśli ktoś bije się w UFC i jeszcze zdarza mu się wygrywać, to nie może być słaby. Chodzi o dysonsans pomiędzy życzeniową/spekulacyjną wartością Aliego, a jego rzeczywistymi umiejętnościami był ogromny. Ludzie pisali, że to najlepszy ciężki, że w stójce zniszczy Cigano, że będzie królem na długie lata i inne takie dyrdymały.
Z Lombardem jest podobnie według mnie.
Wiadomo, że oczekiwania przerosły możliwości, ale nie jest tak źle jak twierdzą niektórzy. Przegrane dwie walki spowodowały, że ludzie widzą w Overeemie słabego zawodnika, którym nie jest, zwłaszcza na tle dywizji w której walczy. Jeżeli dodamy do tego jeszcze fakt, że obie walki wygrywał dopóki nie przegrał, to nagle okazuje się, że ludzie przeginają w drugą stronę. Zresztą kto po walce z Lesnarem mógł powiedzieć z całą pewnością, że Ali wcale nie jest przyszłym mistrzem? A zważywszy na to, że pasów K-1 i Strikeforce nie rozdają za darmo, to uważam, że oczekiwania wobec niego miały podstawy. Swoją drogą, rzadko zawodnik jest prawidłowo oceniany przez fanów, a nawet ekspertów. Jedni są przeceniani, inni niedoceniani. Ale już więcej nie marudzę.
W przypadku Aliego były jasne przesłanki – dawał się trafiać Werdumowi, którego stójka wtedy była ultra słaba a i Lesnar wcisnął mu jaba. W K1 reem walczył za podwójną gardą, co przy małych rękawicach w MMA jest raczej kiepskim pomysłem. W dodatku każdy rozsądny człowiek rozumie, że zdobycia masy mięśniowej nie oznacza uodpornienia szczęki, a Holender miał słabą szczękę stając naprzeciw 20 kg lżejszych przeciwników, więc czego było się spodziewać w HW?
Chyba nie sugerujesz, że jedno trafienie od Lesnara przekreśla jego osiągnięcia? Co do gardy w K-1 i MMA to oczywiście pełna zgoda, ale nawet z jego szczęką, spokojnie mógłby utrzymać się w top5 HW, wg mnie u niego inne rzeczy zawodzą. Kondycja co najwyżej przeciętna, ale przede wszystkim brak myślenia i taktyki w czasie walki. Nie twierdzę, że zostanie mistrzem, ale po treningach u Jacksona, może wykorzystać potencjał, który wciąż ma i być nawet 3 ciężkim na świecie. Do pojedynku z Werdumem się nie odniosę, bo to jedna z najdziwniejszych walk, jakie widziałem. W każdym razie pieniędzy na niego nie postawię, ale uważam nazywanie go słabym za przesadę i to sporą.
Ale Lombard walczy z kontry, trochę na zasadzie Conora McGregora. Tzn. wywiera presję na przeciwniku, ciągle za nim „tuptając” (z zamykaniem pod siatką trochę gorzej mu z tego powodu idzie), ale raczej czeka na atak rywali, by dopiero wtedy wystrzelić ze swoim. Ot, inna forma kontry niż w przypadku Machidy – ten też czeka aż przeciwnik wystrzeli pierwszy, ale robi to na wstecznym, Lombard – podążając za rywalem.
No tak, może nieprecyzyjnie się wyraziłem. Wiem, że Lombard czeka na najlepszy moment na wystrzelenie swojej bomby, często jest to właśnie cios rywala, ale nie jest tak zawsze. Zwłaszcza za czasów Bellatora, nie czekał zbyt długo, Silva coś o tym może powiedzieć…
Chodziło o klasyczną walkę na wstecznym. Chyba takiego przypadku nie było, czy coś pominąłem?