„Sam siebie duszę w tych walkach” – Kevin Lee nie wyklucza kilkuletniej przerwy po porażce z Charlesem Oliveirą
Jeszcze kilka tygodni temu kpił z elity kategorii lekkiej, zapowiadając rychłe sięgnięcie po jej tron – po klęsce w Brasilii Kevin Lee rozważa kilkuletnią przerwę.
Kevin Lee nie będzie miło wspominał wojażu do Brasilii, gdzie przy pustych trybunach odbyła się gala UFC on ESPN+ 28. W pojedynku wieńczącym wydarzenie przegrał bowiem przez gilotynę w trzeciej rundzie z Charlesem Oliveirą.
– Miałem wrażenie, że walka układa się dobrze – powiedział w rozmowie z dziennikarzami po gali. – Zostałem uduszony. Nie mogę zrzucić tego na nic innego.
Po dwóch pierwszych rundach wszyscy trzej sędziowie punktowali pojedynek w stosunku 20-18 dla Brazylijczyka, ale Amerykanin zapewnił, że po prostu realizował swoją strategię na walkę.
– W pierwszych dwóch rundach trzymałem się planu – stwierdził. – Potem w przerwie przed trzecią rundą powiedziałem narożnikowi, że kompletnie zmieniam taktykę. Patrząc na to z perspektywy czasu, porzuciłem plan i to był zły ruch. Próbowałem przejąć kontrolę nad walką, zamiast pozwolić jej, żeby się po prostu rozwijała. Sam się udusiłem.
W drodze do gali Lee przestrzelił wagę, przekraczając ją w piątek o 2,5 funta. Pokajał się za to, przyznając, że zachował się nieprofesjonalnie. Zwrócił jednak uwagę, że pojechał do Brazylii bez dietetyka, bo – jak w lekko zawoalowany sposób dał do zrozumienia – tym razem UFC nie było skore opłacić jego podróży. Stwierdził też, że najzwyczajniej w świecie zabrakło mu czasu na ścięcie nadwyżkowych funtów. Zapewnił jednak, że wini tylko i wyłącznie siebie.
Pomimo drugiego w karierze przekroczenia limitu kategorii lekkiej i jednego występu w półśredniej – przegrał wówczas z Rafaelem dos Anjosem – Kevin Lee nigdzie się nie wybiera.
– Uważam, że kategoria lekka nadal jest moim domem – stwierdził. – Muszę tylko dopracować kilka rzeczy. Ale teraz robię długą przerwę. W pewien sposób pospieszyłem się z tą walką. Prawdopodobnie minie kawał czasu, zanim zobaczycie mnie ponownie.
Kiedy zatem możliwy powrót?
– Muszę przeanalizować kilka rzeczy – powiedział przygotowujący się do walki w Tristar Gym Amerykanin. – Mój obóz był świetny. Moi trenerzy powiedzieli mi wszystkie odpowiednie rzeczy. Ale to porzuciłem. W tym przypadku wszystko to moja wina. Może więc wrócę za kilka lat albo jakoś tak.
– To była szybka walka – kontynuował ze smutkiem. – Miałem wrażenie, że dopiero się rozkręca.
Dla Kevina Lee porażka z Charlesem Oliveirą jest trzecią w ostatnich czterech występach. Dwóch kolejnych walk Motown Phenom nie wygrał od 2017 roku.
Zanim powróci do oktagonu, zamierza mocno popracować nad swoimi umiejętnościami. Ma świadomość, że aż trzech spośród sześciu porażek w karierze doznał przez poddania – a konkretnie: duszenia.
– O wiele więcej jiu-jitsu – powiedział o swoich planach. – To na pewno. Ciągle przegrywam te walki przez duszenia. I to nawet nie ci goście mnie duszą – sam się duszę. Czuję, że sam siebie duszę. Muszę dojść do tego, dlaczego tak się dzieje.
Cały wywiad poniżej:
Obstawiaj wszystkie walki UFC na PZBUK i odbierz darmowy zakład 50 PLN
*****
„W moich oczach Joanna jest mistrzynią” – Conor McGregor wspiera Joannę Jędrzejczyk