Kevin Lee vs. Charles Oliveira – analiza bukmacherska PZBUK przed UFC Brasilia
Techniczna analiza i typowanie walki wieczoru gali UFC on ESPN+ 28 pomiędzy Kevinem Lee i Charlesem Oliveirą.
W daniu głównym sobotniej gali UFC on ESPN+ 28 w Brasilii, która – dodajmy – odbędzie się przy pustych trybunach – rozpędzony serią sześciu zwycięstw Charles Oliveira skrzyżuje rękawice z byłym pretendentem do tymczasowego pasa mistrzowskiego Kevinem Lee.
Amerykanin jest niewielkim bukmacherskim faworytem tego pojedynku. Czy słusznie?
155 lbs: Kevin Lee (18-5) vs. Charles Oliveira (28-8)
Przyjrzyjmy się pokrótce stylom walki obu zawodników…
Jak walczy Charles Oliveira?
Kiedyś Brazylijczyk był niemal wyłącznie specjalistą od parteru, który w płaszczyźnie stójkowej nie miał wiele – by nie rzec: nic – do zaoferowania. Te czasy dawno temu odeszły jednak w niepamięć.
Dziś Do Bronx to piekielnie niebezpieczny i niezwykle kreatywny zawodnik w każdym elemencie oktagonowego rzemiosła. Wyróżnia go agresja i dążenie do skończenia walki w każdym niemal momencie – nieprzypadkowo aż 26 spośród 28 zwycięstw odniósł przed czasem.
W stójce Charles chętnie wywiera presję, zmuszając rywali do krążenia przy siatce. Nie jest wielkim wirtuozem bokserskim – nie korzysta, dla przykładu, zbyt często z ciosów prostych – ale w ostatnich potyczkach z Nikiem Lentzem i Jaredem Gordonem udowodnił, że w i w tym obszarze szybko się rozwija. Lentza terroryzował – i znokautował – soczystym krosem, a w potyczce z Gordonem błysnął kapitalnym sierpem w kontrze, który stanowił początek końca Amerykanina.
jUsT a SuBmIsSiOn ArTiSt.
🇧🇷 #UFCBrasilia pic.twitter.com/CDAzHAaxFM
— UFC (@ufc) March 12, 2020
Swoją stójkową grę Brazylijczyk opiera jednak głównie o kopnięcia. Potrafi wyprowadzać naprawdę szybkie, mocne i niesygnalizowane lowkingi, głównie na wysokości uda. Na dystans utrzymuje rywala smagającymi kopnięciami na korpus – z obu nóg, często niemalże w locie. Od czasu do czasu zaatakuje kopnięciami okrężnymi czy obrotówkami. Chętnie odpala też latające kopnięcia – zarówno frontalne – takowymi okrutnie zdzielił między innymi Davida Teymura czy wspomnianego Nika Lentza – oraz okrężne. Nie stroni też od latających kolan, którymi chętnie toruje sobie drogę do klincz.
W zwarciu Oliveira rozwiązuje najchętniej sprawę obaleniami, łokciami i kolanami, choć – nawiązując do tych pierwszych – warto wspomnieć, że Brazylijczyk umiejętnie schodzi też do nóg rywali pod uderzeniami. W klinczu natomiast obala z klamry – czy to wynosząc rywali, hacząc czy też zastawiając.
Osobny akapit trzeba natomiast poświęcić łokciom Charlesa Oliveiry. W tym bowiem elemencie reprezentant Kraju Kawy jest nieprawdopodobnie kreatywny. Nie tylko smaga rywali łokciami w klinczu, ale też atakuje obrotowymi łokciami (oraz backfistami, skoro przy obrotówkach akurat jesteśmy), pionowymi łokciami z doskokiem, łokciami bitymi z dołu – w ten sposób okrutnie naruszył Davida Teymura – czy nawet… superman-łokciami!
W temacie klinczu i wszelkiej klinczerskiej kotłowaniny koniecznie wspomnieć też trzeba o morderczych gilotynach, anakondach i brabo Charlesa. Jeden zły ruch, obniżenie głowy i może być po wszystkim, bo nawet w klinczu Oliveira nieustannie poluje na przechwycenie głowy oponenta.
W parterze Oliveira jest oczywiście absolutnym wirtuozem, niezwykle ofensywnie usposobionym. Ostatnimi jednak czasy odrobinę też w swoich parterowych poczynaniach dojrzalszym. Nie szuka nieustannie poddania z każdej niemal pozycji, co czasami kończyło się dla niego utratą dogodnej pozycji czy wpakowaniem się w poddanie ze strony rywala. Teraz jest nieco cierpliwszy, chętniej z góry korzystając z uderzeń, szczególnie łokci. Z pleców nieustannie poluje na poddania, rozpuszcza łokcie, szuka przetoczeń.
O kondycji Brazylijczyka nie wiadomo zbyt wiele, bo w ciągu ostatnich pięciu lat tylko dwukrotnie widział trzecią rundę – raz poddając w niej Nika Lentza, raz będąc poddanym przez Anthony’ego Pettisa.
Jak na jego tle prezentuje się Kevin Lee?
Jak walczy Kevin Lee?
Amerykanin wyróżnia się doskonałymi warunkami fizycznymi i bajecznym, nieprzystającym wręcz do standardów kategorii lekkiej zasięgiem ramion na poziomie 192 centymetrów. Dla porównania, zasięg walczącego w kategorii półciężkiej Dominicka Reyesa wynosi 196 centymetrów.
Kevin Lee to nadal jednak przede wszystkim zapaśnik, choć w stójce radzi sobie coraz lepiej. Ochoczo zaprzęga do działania ciosy proste – najczęściej jaba. Od czasu do czasu dołoży też krosa, tu i ówdzie szukając też sierpowych.
Jego najgroźniejszą bronią na nogach są jednak okrężne kopnięcia, głównie te na korpus – szczególnie, gdy walczy z mańkutami. Czasami poszuka też wysokiego, niskiego czy smagającego, tudzież zaatakuje high-kickiem po przekroku.
Oktagonowa gra Amerykanina kręci się jednak wokół zapasów i pracy z góry. Motown Phenom to bowiem mocny wrestler, który w klinczu doskonale wykorzystuje długachne ręce, splatając je w klamry. Obala też zejściami do nóg, do jednej nogi, wyniesieniami czy haczeniami.
Z góry Lee jest piekielnie groźny. Świetnie kontroluje oponentów, przedziera się przez ich zasieki defensywne, wyklucza ręce, terroryzuje uderzeniami. Gdy natomiast jeden nieborak z drugim popełni najdrobniejszy błąd, Kevin kapitalnie wpina im się za plecy, stamtąd szukając duszenia.
Amerykanin posiada solidną szczękę – bywa co prawda naruszany, ale szybko dochodzi do siebie – ale jego kondycja do zachwycających zdecydowanie nie należy.
Konfrontacja
Walka zapowiada się intrygująco – a to dlatego, że obaj zawodnicy posiadają narzędzia, którymi mogą nawzajem okrutnie utrudnić sobie życia w każdej płaszczyźnie.
W obszarze stójkowym Lee będzie miał po swojej stronie 4-centymetrową przewagę zasięgu, która może mocno pomóc mu w wyprowadzaniu ciosów prostych. Rzecz jednak w tym, że Amerykanin nadal – tj. po dołączeniu do Tristar – jest w swoich kickbokserskich poczynaniach niezwykle mechaniczny, spięty. Jego głowa pozostaje w kompletnym bezruchu, co doskonale widać było nawet w jego ostatniej potyczce z Gregorem Gillespiem, nad którym miał aż 12 centymetrów przewagi zasięgu. Ba, The Gift notorycznie smagał go lewym prostym, od czasu do czasu odnajdując nawet szczękę rywala krosem!
Z drugiej zaś strony, oddać trzeba Lee, że w pojedynku z Gillespiem w końcu rozczytał przeciwnika na tyle, że srogim prawym overhandem skontrował jego jaba, co stanowiło początek końca niepokonanego wówczas zapaśnika – następnie ściął go bowiem z nóg kopnięciem na głowę po przekroku.
PLAYIN' NO GAMES 😳
➡️ @MoTownPhenom | Saturday | Live on ESPN+ pic.twitter.com/Jo4bU37cpO
— UFC (@ufc) March 10, 2020
Pomimo odrobinę bardziej wyrachowanego na nogach stylu, jaki prezentuje pod batutą Firasa Zahabiego Amerykanin, mam wątpliwości, czy w stójce to on będzie rozdawał karty. Jeśli do walki z Oliveirą wyjdzie równie nisko na nogach jak z Gillespiem, znacznie bardziej niż poprzednio opierając ciężar ciała na tej wykrocznej, piekielnie szybkie lowkingi ze strony Brazylijczyka mogą stanowić dla niego poważny problem.
Ba, przy tak nisko opuszczonej pozycji Oliveira będzie zapewne polował też na frontale na korpus oraz na głowę, a także na podbródki, które z powodzeniem stosował w konfrontacji z Lentzem.
Wiadomo, jedna dobra kontra – jak z Gillespiem – może jednak odwrócić losy walki w stójce. Tam też spodziewam się, że Lee zapoluje na korpus rywala – ten bowiem jest wysoki, szczupły, walczy z mocno wyprostowanej pozycji, chętnie unosi gardę – a to odsłania jego korpus. Mając na uwadze, że obaj walczą z klasycznego ustawienia, nie wykluczam, że Lee zmieni swoje na odwrotne – czynił tak czasami w przeszłości – lub też poszuka z klasycznego kopnięć na korpus po przekroku. Nie zdziwią mnie też próby prostych na schaby Do Bronxa. Giagos i Teymur próbowali naruszyć go ciosami na korpus i choć nie byli w stanie go w ten sposób ubić, to wyraźnie widać było, że po niektórych uderzeniach garda Oliveiry obniżała się, łokieć kleił do boku. Pamiętamy zresztą jego walkę z Anthonym Pettisem…
Pytanie jednak, jak Lee poradzi sobie z wysoce prawdopodobną presją ze strony Oliveiry na nogach? Poszuka obaleń? Spróbuje utrzymać pozycję? Będzie krążył do boku? Brazylijczykowi oddać trzeba, że doskonale zamyka rywali na siatce – w jego przypadku nie ma mowy o ganianiu pzreciwników. Nie – on metodycznie naciera, kastrując ich z przestrzeni do ucieczki. Mordercza presja, spod której wyjście na środek oktagonu jest niezwykle trudne.
Co zaś tyczy się zresztą uderzeń na korpus, to w przeszłości także i Lee miewał z nimi problemy – srogie smagające kopnięcia ze strony Brazylijczyka mogą zatem stanowić dla niego problem.
Nastawienie Amerykanina może zdeterminować też stójkowy arsenał Oliveiry – i vice versa! Obaj – szczególnie Brazylijczyk – bardzo chętnie korzystają bowiem z wszelkiego rodzaju kopnięć, a te stanowią okazję dla rywala na przeniesienie walki do parteru. Warto jednak odnotować, że Oliveira chętnie kopie frontalnie – a tego rodzaju kopnięcia są trudniejsze do przechwycenia.
Co zaś tyczy się tak ubóstwianych przez Lee middlekicków… Nik Lentz przekonał się, że to ryzykowna broń w starciu z Charlesem Oliveirą. Brazylijczyk kilka razy przechwycił jego kopnięcia, odpowiadając srogim krosem. Tym ostatnim znokautował zresztą Amerykanina. Lee będzie zatem musiał mieć się na baczności, jeśli spróbuje smagać rywal okrężnie na korpus z odwrotnej pozycji czy też po przekroku z klasycznej.
https://twitter.com/ImShannonTho/status/1129914111637282817?s=20
Podsumowując stójkowe boje – jako zawodnik z pewnością nielękający się parteru i wszechstronniejszy na nogach, Oliveira będzie prawdopodobnie rozdawał tam karty. Szczególnie jego snap-kicki oraz lowkingi mogą sprawić Lee sporo problemów.
Ciekawie zapowiada się walka w klinczu. Niewykluczone zresztą, że tam właśnie rozstrzygnie się pojedynek. Siła i gabaryty Lee mogą stanowić jego cenne atuty w zwarciu. Jednocześnie jednak pomimo szczupłej sylwetki i rywalizacji w kategorii piórkowej lata temu Oliveira jest zaskakująco silny w klinczu. Przypomnę, że przewracał tam takich zawodników jak Paul Felder czy Will Brooks, którym zresztą okrutnie pomiatał. Kevina Lee niedawno obalił natomiast kilka razy Rafael dos Anjos.
Brazylijczyka przewrócił natomiast dwukrotnie w trylogii Nik Lentz, wobec czego nawet mi brew nie drgnie, jeśli silny i duży Kevin Lee będzie w stanie zrobić to samo. Zwracam jednak uwagę na to, że Amerykanin będzie musiał piekielnie uważać nie tylko przy obaleniach, ale nawet przy samym obniżaniu pozycji – Do Bronx potrafi bowiem w milisekundę zapleść ręce wokół głowy rywala, zaciskając mordercze gilotynę, brabo czy anakondę. Chwila nieuwagi i może być po wszystkim.
Kulanka w parterze zapowiada się arcyciekawie. Jeśli Lee znajdzie się na górze i zdoła ustabilizować sobie Oliveirę na dole, Brazylijczyk może znaleźć się a gargantuicznych tarapatach. Nie sądzę, aby przetrwał taką nawałnicę uderzeń z góry, jaką przetrwał swego czasu Edson Barboza, chociaż… Jest o trzy klasy lepszym parterowcem od Barbozy, wobec czego nie popełni tak karygodnych błędów na dole. Nieustannie będzie zagrażał Lee poddaniami, przetoczeniami, będzie skręcał się do jego nóg.
Paul Felder udowodnił stosunkowo niedawno, że da się rozbić Charlesa Oliveirę uderzeniami z góry, a Kevin Lee jest w tym obszarze znacznie sprawniejszy. Pytanie jednak, czy Kevin Lee również przetrwałby pierwszą rundę, w której Irlandzki Smok cudem nie odklepał duszenia? Nie ulega bowiem najmniejszej wątpliwości, że pod względem charakteru, woli walki Felder zjada i przeżuwa Lee.
Typowanie
Garść statystyk na początek – Charles Oliveira wygrał wszystkie walki w UFC, jakie stoczył w Brazylii, choć – co może mieć znaczenie – tym razem walka odbędzie się prawdopodobnie przy pustych trybunach.
Trzy ostatnie walki, jakie przegrał w karierze – z Anthonym Pettisem, Ricardo Lamasem oraz wspomnianym Paulem Felderem – mógł jak najbardziej skończyć z tarczą. Pettisa już przełamywał, Lamasa zdominował w pierwszej rundzie, ale obu wpakował się w gilotynę. Feldera – jak wspomniałem – prawie poddał w pierwszej rundzie. W drugiej jednak powróciły demony przeszłości – Do Bronx pękł.
W tym jednak kontekście warto odnotować, że w starciach z Teymurem oraz Giagosem Oliveira wspomniane demony pokonał – napotkał bowiem w trakcie walk poważne trudności (Szwed zdzielił go srogimi palcami po oczach, posyłając nawet kontrą na deski!), ale przezwyciężył je. To dobry prognostyk. Być może w zapomnienie odszedł Charles Oliveira, który lata temu przy pierwszym niepowodzeniu w oktagonie tracił wiarę i wolę walki, szukając drogi wyjścia.
Trudno ocenić, który z zawodników w późniejszych rundach – jeśli do nich dojdzie – zachowa więcej sił, ale… Jestem dziwnie spokojny, że będzie to Oliveira. Po pierwsze – walka toczy się w Brazylii, a tam ścinanie wagi jest mocno utrudnione – a Lee ścina naprawdę dużo. Po drugie – w trzecich rundach swoich walk Brazylijczyk wyglądał nadal solidnie, będąc agresorem. Po trzecie – Lee wypadł słabo pod względem kondycyjnym w konfrontacji z RDA – w wadze półśredniej! – już po drugiej rundzie bardzo ciężko oddychając. Nadal co prawda był w stanie wygenerować pojedyncze mocne uderzenia – głównie kopnięcia – ale jego aktywność mocno spadła. Po piąte wreszcie – spodziewam się, że to Oliveira będzie tutaj agresorem, zmuszając Lee do walki z delikatnego wstecznego.
Jestem jednak piekielnie daleki od skreślania Kevina Lee. Jak najbardziej może bowiem zarówno ustrzelić rywala w stójce – mniej prawdopodobne – jak i przewrócić go i ubić z góry, ewentualnie w jakimś kotle zajść mu za plecy i udusić – bardziej prawdopodobne. Uważam jednak, że będzie miał na to dwie rundy, bo jeśli walka wejdzie w trzecią, będzie to niechybny sygnał, że Oliveira przetrwał najlepszego Lee – i mentalnie już nie pęknie. Jeśli natomiast dodać do tego wspomnianą przewagę kondycji, którą powininien mieć po swojej stronie…
W obliczu powyższego uważam, że Lee powinien rozpocząć walkę bardzo agresywnie, szukając skończenia już w pierwszych rundach – aby nie dać Brazylijczykowi czasu na nabranie pewności siebie. Czy jednak taktyk Firas Zahabi tak właśnie ustawi swojego zawodnika? Wątpliwe.
Charles Oliveira nie mierzył się w ostatnich walkach z tak mocnym rywalem, jakim jest Kevin Lee, ale jego aktywna i zróżnicowana stójka – srogie lowkingi, snap-kicki, latające kolana! – siła w klinczu i bajeczny parter wespół z gilotynami, anakondami i brabo, jakimi może straszyć szukającego zapasów i zdecydowanie niewyróżniającego się defensywą stójkową oraz sercem do walki na zmęczeniu Amerykanina, zaprowadzą go do zwycięstwa. Oczywiście – przed czasem.
Pojedynek obstawić można u naszego partnera PZBUK.pl w linku poniżej:
Zwycięzca: Charles Oliveira przez poddanie
Obstawiaj wszystkie walki UFC na PZBUK i odbierz darmowy zakład 50 PLN
*****
Oficjalnie: dwie gale UFC przeniesione do UFC Apex w Las Vegas