Israel Adesanya pokonał po nudnej walce Yoela Romero, obronił pas mistrzowski
Israel Adesanya utrzymał się na tronie wagi średniej, w wieńczącym galę UFC 248 starciu pokonując Yoela Romero.
W walce wieczoru gali UFC 248 w Las Vegas, która była daleka od zachwycającej, Israel Adesanya (19-0) obronił tytuł mistrzowski kategorii średniej, zostawiając w pokonanym polu Yoela Romero (13-5).
Obaj rozpoczęli niespiesznie. Romero z wysoko uniesioną gardą. Stoi w miejscu. Czeka spokojnie. Adesanya wokół niego, czai się, ale nie skraca dystansu. Pół minuty. Żadnego uderzenia z obu stron. Kubańczyk w odwrotnym ustawieniu. Gwizdy na trybunach. Minuta bez uderzenia. Nigeryjczyk czai się, czai… Ale piekielnie uważny, nie atakuje. Romero zaczyna rytmicznie podskakiwać. Sędzia ponagla obu zawodników. Lowking Adesanyi, ale częściowo zblokowany. Romero odpowiada własnym – mocniejszym. Nigeryjczyk rusza z 1-1-2. Trafia krosem. Szuka kolejnego uderzenia, ale… Kapitalna kontra lewym sierpem po przepuszczeniu w wykonaniu Kubańczyka! Mistrz wyraźnie poczuł uderzenie, mruży oczy, trzyma gardę wysoko.
Enorme izquierda de Yoel! #UFC248 pic.twitter.com/4IocDuGFuM
— UFC Español (@UFCEspanol) March 8, 2020
Jeszcze uważniejszy. Trafia lowkingiem. Latające kopnięcie na korpus w wykonaniu Yoela dochodzi. Lewy prosty Adesanyi na gardę. Lowking pretendenta.
Israel żwawiej wchodzi w rundę drugą. Trafia smagającym kopnięciem na korpus. Szuka kolejnego, ale potężny lewy Romero omal nie rzuca go na deski. Dystans. Próba wysokiego kopnięcia w wykonaniu Adesanyi, ale pruje powietrze. Kolejne jest jednak znacznie bliższe. Nigeryjczyk podkręca tempo. Aktywniejszy. Okopuje nogi Romero. Ten czasi się, czaruje rękami. Lewy prosty Adesnyi, ale nie dochodzi. Lowking jednak dochodzi. Kubańczyk niespodziewanie zrywa się, rusza do szalonej szarży – i trafia serią bomb Nigeryjczyka, który panicznie cofa się na siatkę. W końcu jednak Adsanya uwalnia się i wracamy na środek oktagonu. Tam próbuje zrewanżować się rywalowi, podkręca nieco tempo. Próbuje ustawić sobie Romero pod kopnięcie na głowę. Po ciosach, po kiwkach, po brazylijsku. Romero czai się jednak na kontry i jedną z nich omal nie trafia. W ostatnich sekundach pretendent zaatakował żwawiej, ale Adesanya trafił lewym prostym.
Romero żwawo na otwarcie trzeciej rundy, ale szybko wraca do poprzedniego stylu, spokojnie hasając. Unika kapitalnie wysokiego kopnięcia rywala, szukając potężnej kontry. Adesanya nadal skupia się na kopnięciach – na wszystkich wysokościach. Bardzo jednak uważa, bo Romero czyha na kontry. Kubańczyk trafia srogim lowkingiem. Chwilę potem dokłada kolejnego. Yoel z podwójny lewym – drugim trafia, ale traci równowagę, a Adesanya odchodzi do boku z uderzeniem kontrującym. Na nogach nadal jednak uderzeń jak na lekarstwo, choć atmosfera gęsta. Lowking pretendenta, frontal mistrza. Seria kopnięć ze strony Adesanyi – w tym frontalne na głowę, które wchodzi czysto. Adesanya trafia kilkoma prostymi, ale Romero tylko pokazuje mu język. Fani włączają latarki w telefonach.
😛😛😛 #UFC248 pic.twitter.com/5Af4IXqkOX
— UFC_Asia (@UFC_Asia) March 8, 2020
Romero trafia na korpus prostym, Adesanya odpowiada frontalem na schaby. Potężny lowking w wykonaniu mistrza, omal nie ścina z nóg Yoela. Kubańczyk próbuje nacierać, ale Nigeryjczyk dobrze utrzymuje go na dystans prostymi, umiejętnie pracując też na nogach. Coraz częściej smaga też Romero lowkingami, polując też regularnie na kopnięcia na głowę. W pewnej chwili Żołnierz Boga rusza do szarży, ale dostaje palec w oko. Przerwa. Wchodzi lekarz. Wznawiamy walkę. Romero idzie po obalenie – i kładzie go na plecach, ale mistrz natychmiast wraca na nogi. Romero czai się, podskakuje, chwilami wyżej, chwilami niżej. To wystarcza, żeby zniechęcić rywala do ataków. Yoel szuka kombinacji na korpus i głowę, ale Adesanya przytomnie uchyla się i odchodzi do boku. Chwilę potem powtórka z rozrywki. Kubańczyk próbuje coraz bardziej desperackich ataków, ale nie jest w stanie dopaść ruchliwego oponenta. Srogi lowking ląduje na jego udzie. Idzie po obalenie, przewraca mistrz, a gdy ten wstaje, trafia go, ale nie jest w stanie poważnie mu zagrozić.
Ładny lewy sierp Romero w kontrze na lowkinga Adesanyi. Nigeryjczyk jednak ustał. Lowkingi lądują na udach Kubańczyka. Ten próbuje wywierać presję, skontrować ciosem w tempo. Trafia lewym. Uderza na korpus. Adesanya pracuje prostymi i lowkingami, trzymając dystans. Nieudane obalenie ze strony pretendenta. Adesanya z kolejnym srogim niskim kopnięciem, ale Romero nadal trzyma odwrotną pozycję. Trafia w kontrze lewym sierpem, ale mistrz utrzymuje się na nogach. Połowa rundy. Lowking i frontal w wykonaniu Żołnierza Boga. Trafia lewym w kontrze. Chwyta kopnięcie rywala, ale ten salwuje się szaloną ucieczką. Romero trafia lewym. Adesanya kontroluje dystans, ale kosztem ofensywy. Ucieka do boków. Hasa na lewo i prawo. Nie chce wymian, choć zaprasza go do nich Romero. Pół minuty. Lowking Israela. Potężne sierpy Romero dochodzą celu. Pretendent rusza jak wściekły byk w ostatnich sekundach walki, ale nie jest w stanie skończyć wyraźnie jednak wycofanego Nigeryjczyka.
Sędziowie wskazali jednogłośnie na Israela Adesanyę w stosunku 2 x 48-47, 49-46.
Obstawiaj wszystkie walki UFC na PZBUK i odbierz darmowy zakład 50 PLN
*****
Adesanya „zatańczył” zachowawczo, ale Romero rzucający jedną plombę na rundę i robiący potem z siebie męczennika tych walczących to jest jakiś nieśmieszny żart.
Z perspektywy czasu trzeba po prostu stwierdzić, że nie powinni ich byli ze sobą nigdy zestawiać. Wrzucasz do klatki gościa, któremu przez cały obóz przygotowawczy wmawiano, że zmierzy się z najbardziej niebezpiecznym zawodnikiem tej kategorii wagowej, a po drugiej stronie masz właśnie tę bombę, która czeka… i czeka… No i kurwa nie wybucha. Nie mogło się skończyć fajerwerkami.
Z Costą pewnie byłaby zupełnie inna bajka.
Co do Israela to on będzie właśnie tak te walki przeplatał – raz nuda, raz walka wieczoru. Czasem wypadnie wojna (kiedy przeciwnik na niego ruszy i zagra w otwarte karty, jak w przypadku Roberta i Gasteluma), a innym razem skończy się na szachach, bo będzie za dużo szacunku i czekania (Anderson czy dzisiejszy Romero).
Ja bardziej obwiniam Romero. Czeka, kiwa , wygłupia się. „Odpala” dopiero pod koniec walki i w wywiadzie po niej . Potem ma pretensje i się dziwi że przegrał.
Mój 8letni syn stwierdził „że to nie był pojedynek mistrzowski , tylko jakieś stare skarpetki się biły”.
Ten czyścioch od Romero w pierwszej rundzie ustawił styl walki mistrza. Adesnaya poczuł moc rywala i nie podjął do końca walki nie tylko jakiegokolwiek ryzyka przy wyprowadzaniu ofensywy, ale nawet nie próbował wdawać się w jakąkolwiek wymianę.
Chciałbym móc napisać, że Adesnaya spokojnie wykastrował pretendenta i niezagrożony kontrolował walkę pomimo biernej postawy, ale niestety nie przejdzie mi to przez klawiaturę. Dla mnie 1,2,5 runda dla Romero. Niby nie zrobił wiele, ale i tak (na przełomie 5 rund) wykazał większą efektywną agresję od mistrza. Gdy Romero walczył w pierwszej rundzie zachowawczo było widać w tym plan na oszczędzanie sił i skończenie. Gdy Adesnaya zaczął walczyć bardziej pasywnie było widać jedynie obawę przed wdaniem się w jakąkolwiek wymianę.
To nie była walka jak z Andersonem Silvą przypominająca pokazową walkę ze sporą dozą respektu z obydwu stron. W walce z Brazylijczykiem Israel czuł się pewnie i mógłby tak walczyć co tydzień. W tej walce sprawiał wrażenie człowieka, który musi za wszelką cenę przetrwać najgorze 25 minut swojego życia i liczyć na przychylne oko sędziów.
Po ujawnieniu kart punktowych zaskakujące było to, że wszyscy 3 sędziowie dali ostatnią rundę Adesnay’i w ten sposób decydując o jego zwycięstwie punktowych.