„Gdy był ostatnio w Stockton, o mało go nie zastrzelili” – trener o Nicku Diazie i bolesnym rozstaniu z Natem Diazem
Wieloletni trener Nate’a i Nick Diazów Cesar Gracie nie krył rozczarowania zachowaniem młodszego ze stocktońskich braci, wierząc, że starszy z nich nadal może namieszać.
W obszernym wywiadzie w programie Ariel Helwani’s MMA Show wieloletni trener Nate’a Diaza i Nicka Diaza Cesar Gracie opowiedział o swoich relacjach ze stocktońskimi braćmi.
Zobacz także: były mistrz FEN z nokautem dekady na weteranie UFC
Uznawany za ojca sukcesów obu zawodników trener przyznał, że nie utrzymuje już żadnego kontaktu z Natem, co zresztą bardzo go boli.
Nie trenowałem Nate’a od czasu pierwszej walki z Conorem McGregorem.
– zdradził.
Wziął tamtą walkę na kilka tygodni przed galą. Byłem wtedy u niego raz albo dwa razy, aby pomóc w przygotowaniach. Przyjechałem z gościem od stójki, bardzo dobrym. Pomagał Nate’owi.
Nate zrobił tę walkę, wygrał i zarobił jakieś 3 miliony dolarów albo coś takiego. Od tamtego czasu nie było żadnego kontaktu. Smutno mi to mówić, bo uwielbiam Nate’a. Nie usłyszysz już od niego ani słowa. Zarabia grube miliony i czasami cię pozdrowi, ale… Dostali od ciebie, dostali, czego im było trzeba i teraz zarabiają swoje. Mają sławę i całą resztę, więc „na razie”.
Cesar Gracie stwierdził, że rozczarowany takim obrotem spraw, skupił się wyłącznie na jiu-jitsu, idąc śladami swojego kuzyna Renzo Gracie. Nie pracuje już z zawodowymi zawodnikami MMA.
Dla mnie ci ludzie są jak rodzina.
– powiedział o rozstaniu z Natem Diazem.
Nick zranił mnie w inny sposób. Nie chodziło o to, że mnie odstawił na bok. Bardziej chodziło o to ciągłe chodzenie po klubach. Stary, to nie o to chodzi.
Gdy ich obu spotkałem, Nate miał 14 lat, a Nick 16. Nie mieli żadnych pieniędzy, żeby płacić za treningi. Bierzesz ich do siebie, bo po prostu chcesz zmienić ich życie. Jestem idealistą, tradycjonalistą. Gdy więc ktoś robi mi coś takiego, oczywiście, że to boli, bo traktujesz ich jak rodzinę.
Jeśli zaś chodzi o Nicka Diaza, Cesar Gracie nadal utrzymuje z nim kontakt. Przyznał co prawda, że bardzo się zmartwił, gdy zobaczył, w jakiej kondycji znajdował się starszy ze stocktońskich braci, wyzywając w niedawnym wywiadzie z Arielem Helwanim do walki Jorge Masvidala, ald od tamtego czasu miał okazję z nim porozmawiać i wierzy, że wszystko zmierza w dobrym kierunku.
Gracie nie ma wątpliwości, że Nick zmiażdżyłby Ulicznika z Miami, choć zaznacza, że musiałby najpierw w pełni poświęcić się treningom, kończąc z klubowym życiem. To ostatnie to zdaniem trenera pochodna surowego reżimu, w jakim żył Nick przed trzydziestką. Teraz po prostu nadrabia.
Trener opowiedział też o dalszych planach na życie, jakie ma Nick – nie ma wśród nich powrotu do Stockton…
Powiedział, że otwiera klub w Hollywood.
– rzekł Gracie.
Powiedziałem, żeby dał mi znać, gdy ruszy, bo chcę tam być, chcę mu pomóc. Rozmawiamy też o możliwym otworzeniu klubu w Las Vegas. Może powstać z tego coś dużego. Nick chce mieć swoje miejsce w Las Vegas. Nie chodzi o to, że chce mieszkać w Las Vegas, ale tam jest wiele możliwości biznesowych. Powiedział mi, że nie chodzi o imprezy w Las Vegas, tylko jest tu po prostu wiele okazji do zrobienia biznesu. Gdy natomiast tam jest, chciałby więc mieć swoje miejsce, w którym będzie trenował.
Nie chce wracać do Stockton. Kocha Stockton, ale powiedział mi, że gdy był tam ostatnio, o mało nie został zastrzelony. Dopiero co obrabowano mu dom. Ktoś ukradł mu samochód. Wszystko z jego domu po prostu zniknęło. Ja sam byłem w Stockton wczoraj. Musiałem odwiedzić pewnych gości. To po prostu nie jest spokojne miasto… Niektóre dzielnice… Tam nie jest spokojnie.
Nick kocha Stockton, ale nie chce wracać. Robi się tam niebezpiecznie.
Obstawiaj wszystkie walki UFC na PZBUK z bonusem 500 PLN na start
*****
„Wyjdę do każdego z tej listy” – Conor McGregor wskazuje potencjalnych rywali na powrót