Jon Jones reaguje na zwycięstwo Isreala Adesanyi
Mistrz kategorii półciężkiej Jon Jones zabrał głos po zwycięstwie Israela Adesanyi z Robertem Whittakerem podczas gali UFC 243.
Przed sobotnią galą UFC 243 w Melbourne zdecydowanie niepałający do siebie sympatią Israel Adesanya i Jon Jones nie po raz pierwszy wzięli się medialnie za łby.
Zobacz także: Adesanya wskazuje zawodnika wagi średniej, który robi na nim największe wrażenie
Nigeryjczyk twierdził, że Bones nie jest już tym samym zawodnikiem, jakim był kiedyś, podczas gdy Amerykanin zapewniał go, że gdy spotkają się w oktagonie, zrobi z niego swoją dziwkę.
Dopytywany o Jona Jonesa po gali w Melbourne, gdzie sięgnął po pas mistrzowski wagi średniej, ubijając w drugiej rundzie Roberta Whittakera, The Last Stylebender uciął krótko temat, twierdząc, że o Bonesie rozmawiać nie teraz nie zamierza. Dał jednak do zrozumienia, że obecnie o migracji do 205 funtów nie myśli, chcąc położyć fundamenty pod swoje dziedzictwo poprzez obronę złota wagi średniej.
Dziś natomiast głos po raz pierwszy po UFC 243 zabrał kingpin 205 funtów, odnoszą się do wpisu Francisa Ngannou.
By the time this kid gets his confidence together I’ll probably already be in the heavyweight division. I don’t need to wait till 2021 to start believing in myself https://t.co/PE16eSVl9i
— BONY (@JonnyBones) October 7, 2019
Ngannou: Myślę, że Adesanya przeniesie się do wagi półciężkiej tylko po to, żeby walczyć z Jonesem.
Jones: Zanim ten dzieciak nabierze pewności siebie, prawdopodobnie będę już w wadze ciężkiej. Nie muszę czekać do 2021 roku, aby nabrać wiary w samego siebie.
Jones nawiązał w ten sposób do wypowiedzi Adesanyi sprzed gali. Nigeryjczyk stwierdził bowiem, że do walki z Amerykaninem dojdzie na początku 2021 roku. Wcześniej chce bowiem obronić kilka razy pasa mistrzowskiego w 185 funtach. Nieco wcześniej nie ukrywał natomiast, że nie spieszy się do walki z Jonesem, bo czas jakoby działa na jego korzyść – chce do niego wyjść, gdy okrzepnie jako zawodnik MMA, choć oczywiście nie ma wątpliwości, że już teraz zawiesiłby mu poprzeczkę piekielnie wysoko.
Póki co nie wiadomo, z kim Jon Jones skrzyżuje rękawice w kolejnym pojedynku. Jego rywalem zostanie prawdopodobnie zwycięzca jednego z trzech szykowanych na najbliższe tygodnie starć: Dominicka Reyesa z Chrisem Weidmanem, Johnny’ego Walkera z Coreyem Andersonem oraz Jana Błachowicza z Ronaldo Jacare Souzą.
Nie ulega natomiast żadnej wątpliwości, że pod względem medialnym i kasowym żaden z sześciu wymienionych wyżej półciężkich nie dorównuje obecnie Israelowi Adesanyi… Dana White zdążył jeszcze przed sobotnią galą zapowiedzieć, że byłby zainteresowany takim pojedynkiem.
*****
„Posiadam umiejętności, aby go pokonać” – Robert Whittaker po klęsce w Melbourne