Analizy UFC 241: Yoel Romero vs. Paulo Costa
Techniczna analiza rewelacyjnie zapowiadającego się boju Yoela Romero z Paulo Costą, do której dojdzie podczas gali UFC 241.
Na starcie Yoela Romero z Paulo Costą podczas sobotniej gali UFC 241 w Anaheim ostrzą sobie zęby wszyscy fani oktagonowej przemocy na najwyższym poziomie. Obaj zawodnicy to bowiem prawdziwi rzeźnicy MMA, którzy wchodzą do klatki, aby urwać rywalom głowę.
Pierwotnie zdecydowanym bukmacherskim faworytem pojedynku był Kubańczyka, ale obecnie kursy bardzo mocno się wyrównały. Nadal to Żołnierz Boga jest faworytem, ale teraz już niewielkim.
Czy słusznie?
185 lbs: Yoel Romero (13-3) vs. Paulo Costa (12-0)
Kursy bukmacherskie: Yoel Romero vs. Paulo Costa 1.71 – 2.20
Niepokonany w zawodowej karierze Brazylijczyk wdarł się do UFC szturmem, zwyciężając cztery pierwsze walki przez nokauty.
To typ piekielnie agresywnie nastawionego rębajły, przede wszystkim boksera. Agresję wymuszają zresztą na Brazylijczyku w pewnym sensie warunki fizyczne – a konkretnie: kiepski zasięg ramion. Z dystansu nie ma on wobec tego wiele do zaoferowania w płaszczyźnie pięściarskiej. Musi przedrzeć się do półdystansu, aby tam rozpuścić ręce. I czyni to z wielką chęcią!
Zobacz także: Nate Diaz wskazuje 3 zawodników, których styl walki robi na nim wrażenie
Walczący z klasycznej pozycji Borrachinha uwielbia skracać dystans z różnorodnymi kombinacjami bokserskimi, chętnie ostrzeliwując głowę i korpus oponentów. Rzadko różnicuje moc w uderzeniach, każdym niemal próbując urwać rywalom głowę, ewentualnie zmasakrować wnętrzności. Nie gustuje szczególnie w uderzeniach z kontry, choć grzechem byłoby nie odnotować, że tu i ówdzie poszuka kontry lewym sierpem – i to z niezłym czasami skutkiem, vide poniższy lewy, który stanowił początek końca Uriaha Halla.
Knockout power? Look no further @BorrachinhaMMA 💪🇧🇷 pic.twitter.com/LJDBKLwv73
— UFC Canada (@UFC_CA) August 13, 2019
Nie jest to typ zawodnika, który chętnie oddaje pole. Zamiast tego unosi gardę, starając się zblokować uderzenia. Warto zaznaczyć jednak, że jego praca na nogach – zarówno w obszarze kontroli dystansu, gdy akurat nie chce wdawać się w wymiany, jak i przede wszystkim w aspektach zamykania rywali na siatce – stoi na dobrym poziomie. Potrafi wywierać morderczą presję, nie dając oponentom ani chwili na złapanie oddechu. Gdy ustawi ich na siatce, jest morderczo skuteczny, a jednocześnie w pewien sposób wyrachowany.
Costa nie jest jednak tylko bokserem. Chętnie zaprzęga też bowiem do działania zakroczną nogę, kombinacje pięściarskie mieszając z wyprowadzanymi z pełną mocą kopnięciami okrężnymi na korpus i głowę, a także lowkingami. Swój arsenał nożny urozmaica też o smagające kopnięcia na korpus.
W zwarciu czasami poszuka tajskiej klamry i kolan, okolicznościowo grzmotnie łokciem. Zdecydowanie preferuje jednak zamykanie oponentów na siatce, gdzie terroryzuje ich kanonadą ciosów z półdystansu – w większości potężnych sierpów i haków.
Jak na jego tle w płaszczyźnie stójkowej przedstawia się Yoel Romero?
Kubańczyk to prawdziwy zwierz. Kot. Piekielnie zrywny, dynamiczny – a jednocześnie niebywale cierpliwy. Potrafi walczyć z obu pozycji – w pierwszej walce z Robertem Whittakerem ustawił się leworęcznie, w rewanżu praworęcznie – doskonale pracując gardą.
Podobnie jak Costa, nie jest szczególnie skory do oddawania pola. Utrzymuje swoją pozycję, podnosząc szczelną gardę, ewentualnie dodając odrobinę balansu w obronie przed uderzeniami. W takiej a nie innej taktyce nie ma oczywiście przypadku. O ile Costa musi skracać dystans z uwagi na krótkie ramiona, tak Romero musi mądrze gospodarować swoimi zasobami kondycyjnymi – dlatego jego styl walki jest jakby ospały, niespieszny. Jeszcze kilka lat temu wesoło hasał po całym oktagonie, wybierając starannie momenty na doskoczenie z ciosami, ale teraz – od trzech walk – wszystko się zmieniło. Romero spokojnie kręci się na środku oktagonu wraz z obtańcowującymi go rywalami, szczelną gardą i balansem unikając ich ataków. Gdy wyczuje moment – kilka razy na rundę – rusza do ostrej szarży, często zaskakując uśpionych jego biernością oponentów.
Takiego Romero coraz mniej – dzisiaj obrona Kubańczyka jest nadal szczelna, ale nie jest już tak mobilny.
W jego lewicy drzemie prawdziwe kowadło. Potrafi ustawiać sobie rywali serią prawych prostych, ale potrafi też kontrować lewym sierpem. Chętnie atakuje latającymi kolanami, obrotowymi backfistami. Nie zapomina też o kopnięciach, głównie korzystając z tych okrężnych na korpus lub głowę. Czasami smagnie też jakimś frontalem lub skoczy na kolano rywala.
Wszystko to łączy z niebywale dynamicznymi obaleniami, do których przechodzi nawet po latającym kolanie. Nie jest może arcymistrzem kontroli z góry, ale obala wybornie, w klinczu będąc prawdziwym potworem – jak na olimpijskiego zapaśnika przystało.
Konfrontacja
Otóż, konfrontacja tych dwóch oktagonowych rębajłów zapowiada się wybornie. Trudno wyobrazić sobie, byśmy doświadczyli tutaj nudy. Jest to możliwe wyłącznie, jeśli Brazylijczyk wyjdzie do Kubańczyka bojaźliwie, niepewnie, kompletnie zmieniając swój styl walki. Nie spodziewam się jednak takiego scenariusza, choć absolutnie nie wykluczam, że poziom agresji Borrachinhy jednak odrobinę spadnie względem jego poprzednich występów.
Tym bowiem, co rzuca się w oczy w pierwszej kolejności, są różnice zapaśnicze. Paulo Costa był kilka razy przewracany jak amator przez… Oluwale Bamgbose! Jeśli był w stanie dokonywać tego niemający pojęcia o zapasach Nigeryjczyk, to co zrobi kubański zapaśnik nad zapaśniki?
Jednocześnie jednak trzeba Brazylijczykowi oddać, że jest trudny do ustabilizowania na dole. Ani przez milisekundę nie godzi się na niekorzystne położenie w parterze, już w locie – zanim wyląduje na dole – pracując nad tym, aby wrócić na nogi. Jest też silny jak tur. Romero jak najbardziej może zanotować kilka obaleń, ale czy zdoła utrzymać Costę na dole?
To jednak nie wszystko, bo nie zdziwię się, jeśli defensywa zapaśnicza Paulo Costy poszła od czasu walki z Oluwale Bamgbose mocno do przodu. Nie zapominajmy, że formę szlifuje między innym z Henrym Cejudo, a więc encyklopedią praktycznej wiedzy zapaśniczej.
Tym niemniej, właśnie szlify zapaśnicze Żołnierza Boga mogą – choć nie muszą – obniżyć agresję i stójkową aktywność Borrachinhy. Jeśli Brazylijczyk raz czy dwa zostanie skontrowany obaleniem, być może zastanowi się dwa razy nad kolejną ostrą szarżą.
Piszę „być może”, bo jednym z największych oktagonowych atutów Costy jest… jego pewność siebie! Paulo Costa ma w sobie stocktońskie geny. Nie żartuję. Chętnie celebruje udane uderzenia, rozkłada ręce, uśmiecha się, prowokuje. Na tym jednak nie koniec, bo jest to też rzadko spotykany typ zawodnika, który zainkasowane uderzenia zamienia na paliwo wzmagające determinację do oddania rywalowi. W starciu z Uriahem Hallem w jednej z szarż zainkasował kontrę, po której na chwilę wylądował na deskach – a gdy wstał, szelmowsko uśmiechnął się, cofnął dwa kroki i… ruszył do huraganowych ataków. Podobnie zareagował na kilka kowadeł lewicą, jakimi potraktował go Johnny Hendricks. Nie można więc odmówić mu charakteru do walki i determinacji. Jego limitów mentalnych w oktagonie jeszcze nie poznaliśmy.
Jak natomiast może przebiegać szermierka na pięści i kopnięcia?
Tutaj robi się naprawdę ciekawie, bo Costa to oczywiście zdecydowanie aktywniejszy zawodnik. Wywiera metodyczną presję, regularnie okupuje obronę rywali, tłamsi ich kanonadą uderzeń, kastruje z przestrzeni do złapania oddechu, chwili na zebranie myśli. Czy jednak będzie w stanie zamknąć na siatce takiego tura jak Romero? Nieskorego do oddawania pola? Dysponującego nie tylko kontrującym kowadłem w lewicy, nie tylko kontrującym kowadłem w latającym kolanie, ale też rewelacyjnymi zapasami, które może w razie potrzeby zaprzęgnąć do działania? Tutaj sprawa się komplikuje…
Wiele zależeć będzie od ustawienia, jakie przyjmie Yoel. Wbrew pozorom odwrotne może być nawet korzystniejsze dla Costy, który aż trzy spośród czterech walk w oktagonie stoczył z mańkutami, bardzo chętnie terroryzując ich kopnięciami zakroczną nogą na korpus i głowę. Odwrotna pozycja Kubańczyka będzie też dobrze komponować się z lewym sierpem Brazylijczyka, a także kombinacją tegoż ze srogim krosem.
Wiele mówi się o pojedynku Costy z Hallem, w którym ten pierwszy zainkasował masę lewych prostych na głowę. Podchodzę jednak z dystansem do krytyki, jaka spadła na Brazylijczyka po tym występie. Pokazał tam bowiem nie lada charakter i niezłomność, pomimo problemów nacierając jak zły przez cały niemal pojedynek. Romero to zresztą zupełnie inny zawodnik niż Hall. Nie da się tego porównać.
Problemem dla Borrachinhy mogą jednak okazać się niskie kopnięcia oraz kopnięcia na kolano autorstwa Żołnierza Boga. Reprezentant Kraju Kawy to bowiem agresor – a zatem bardzo często opiera ciężar ciała na wykrocznej nodze, co zdecydowanie nie sprzyja jej szybkiemu podrywaniu czy cofaniu. W dotychczasowych pojedynkach zainkasował sporo lowkingów, raz czy dwa będąc nawet takowymi ścięty. Także kopnięcia na kolano mogą okazać się dla niego piekielnie groźne. Jedno celne może pogruchotać mu nogę.
Nie będę ukrywał, że długie kombinacje, z jakimi często i gęsto ostro rusza Paulo, mogą stanowić gwóźdź do jego trumny. Szczególnie atakując korpus, jest narażony na jakąś kontrę – a takowymi Yoel naprawdę potrafi błysnąć. Nawet łokciem, jak w starciu z Bradem Tavaresem.
Z drugiej zaś strony, Whittaker w pierwszej walce sprawił Romero masę problemów kopnięciami frontalnymi, bardzo skutecznymi z uwagi na wysoko uniesione ręce Kubańczyka. Costa natomiast udowodnił już, że technika ta absolutnie nie jest mu obca.
Typowanie
Obaj zawodnicy wracają po ponad rocznej przerwie. Nie mam jednak żadnych wątpliwości, że Paulo Costa nadal jest na etapie, w którym z każdą walką poprawia swoje umiejętności. Jest na fali wznoszącej, najlepsze przed nim.
Natomiast Yoel Romero ma już na karku 42 lata i z której strony by nie spojrzeć, lepszy już nie będzie. Jako wybryk natury swoją dotychczasową dyspozycję może pewnie utrzymać jeszcze przez jakiś czas, ale nie spodziewam się już żadnej poprawy.
Kubańczyk powraca po absolutnej wojnie na wyniszczenie z Robertem Whittakerem, w której doznał licznych obrażeń. Kto wie, czy tyle przyjętych bomb nie odbije się na odporności jego szczęki?
Co zaś tyczy się samej walki od strony technicznej. Spodziewam się Costy atakującego odrobinę ostrożniej niż w poprzednich walkach. Brazylijczyk nie miał szacunku do pięści Hendricksa, Bamgbose, Halla czy McLellana. Do Romero będzie miał. Kombinacje będą krótsze, być może bez takiego wpadania z ciosami. Sporo kopnięć.
Nawet zakładając, że szczęka Romero nadal jest z tytanu, Costa może tę walkę wygrać na punkty. Jego kondycja wygląda na nie gorszą – co najmniej – od tej Kubańczyka. Scenariusz, w którym przede wszystkim dzięki stójkowej aktywności uzyskuje przychylność sędziów punktowych, jest realny. Nawet pomimo świetnej pracy gardą Romero. Jak wspominałem, Costa nieźle pracuje na nogach, a gdy chce, potrafi w porę się cofnąć, odskoczyć – a ta umiejętność w starciu z lubującym się w krótkich, ostrych szarżach Kubańczykiem będzie na wagę złota.
Czy jednak Costa będzie w stanie uniknąć wszystkich ataków Romero, będąc agresorem? Wszak nie ma gabarytów Rockholda, aby ostrzeliwać Kubańczyka z dystansu. Choćby nie wiem, jak się starał, będzie musiał wdać się nie raz, nie dwa w wymiany w półdystansie. A tam może zdarzyć się niemal wszystko.
Nawet mi powieka nie drgnie, jeśli będący na fali wznoszącej, młodszy o 14 lat Brazylijczyk pokona Kubańczyka na punkty lub nawet ubije – Żołnierz Boga nie staje się młodszy i odporniejszy. Będzie o to jednak trudno, bo poza instynktownymi, błyskotliwymi kontrami Romero ma też w swoim arsenale wspomniane zapasy. Okolicznościowo obalając i trzymając Brazylijczyka w klinczu, wygra na kartach sędziowskich, choć scenariusz, w którym ścina rywala jakąś kontrą, również jest możliwy.
Zwycięzca: Yoel Romero przez decyzję
[yop_poll id=26]*****
Moim zdaniem ciężko, aby ten pojedynek trwał pełne 15 minut. Bomby będą szły a komuś prędzej czy później albo pójdzie szczęka albo walnie na deski.
Moja pierwsza myśl też była: przecież to rzeźnicy, ktoś tu szybko skończy na dechach. I może tak być, ale za bardziej realny uważam scenariusz z decyzją.
Jak dla mnie Costa przed czasem
Typuję Costę przez decyzję. Obaj zawodnicy są mega twardzi i będą czuć respekt przed swoją mocą. Po stronie Brazylijczyka będzie stała ogromna siła, cardio i częstotliwość wyprowadzanych uderzeń. Obawiam się jednak, czy Yoel nie wymemła Costy zapasami.
ta cardio co jeszcze
Jeszcze ogromna siła i częstotliwość wyprowadzanych uderzeń.