„Nie przestawajcie, ciśniemy dalej!” – Jan Błachowicz dziękuje polskim fanom za wsparcie
Sklasyfikowany na 5. miejscu w rankingu wagi półciężkiej UFC Jan Błachowicz opowiedział o aktualnej sytuacji w dywizji i potencjalnej walce z Jonem Jonesem.
Przez pierwsze dwa tygodnie po największym zwycięstwie w karierze – podczas gali UFC 239 w Las Vegas zdemolował byłego mistrza wagi średniej UFC i Strikeforce Luke’a Rockholda – Jan Błachowicz konsumował owoce sukcesu na amerykańskich plażach, kompletnie znikając z mediów.
Stracony ten bezpowrotnie czas i okazję na wywołanie medialnego szumu wokół swojej osoby próbuje odzyskać po powrocie do Polski, rozkręcając medialną kampanię na rzecz walki o złoto 205 funtów z Jonem Jonesem.
Zobacz także: Daniel Cormier wskazuje zapaśnika, który pomiata na sparingach Khabibem Nurmagomedovem
Taki jest świat.
– powiedział Błachowicz o mediach społecznościowych w rozmowie z Przemysławem Kosińskim w Co w klatce piszczy.
Trzeba gadać, trzeba się udzielać w tych social mediach, czy się tego chce, czy się tego nie chce. Zaczynam to robić, żeby zaznaczyć swoją obecność, żeby było mnie widać więcej. Mam nadzieję, że to się przełoży w jakikolwiek sposób, chociaż wątpię, żebym dostał tę walkę już teraz. Coś czuję, że będę musiał tak czy inaczej jeszcze jedną zrobić. Zobaczymy, jak się to wszystko poukłada. Poczekajmy na Cormiera z Miocicem i decyzje, jakie będą po tej walce. Ostatnio pojawił się news, że on chce tej walki, że fani chcą tej walki, że oni sami chcą tej walki, więc może będzie trzecia walka między nimi. Czekam.
W sukurs cieszynianinowi w medialnych bojach na rzecz mistrzowskiego starcia przyszli polscy kibice, którzy nie szczędzili trudu, aby wesprzeć Błachowicza w mediach społecznościowych słowem, grafiką, a nawet nagraniami.
Nie przestawajcie. Ja za niedługo też pewnie coś wymyślę, żeby puścić, tak że ciśniemy dalej.
– powiedział wdzięczny Polak.
Dzięki wielkie za to wsparcie. Oby to przyniosło pozytywny skutek. Chociaż już przyniosło, bo gdzieś tam medialnie troszeczkę skoczyłem do góry. Już jest jakiś plusik, ale najlepiej, jakby przyniosło to cel, czyli walkę z Jonem Jonesem.
Kilka dni temu cieszynianin poddał się zabiegowi uszkodzonego łokcia, ale jego rozbrat z treningami nie będzie długi. Do akcji chciałby powrócić w listopadzie lub w grudniu. Zapowiedział, że z matchmakerami UFC skontaktuje się, gdy tylko dojdzie do pełni zdrowia.
Jeżeli nie Jon Jones, to mierzyłem w Dominicka Reyesa albo Anthony’ego Smitha, a jeden już ma walkę, a drugi nie chce walczyć do końca roku.
– powiedział o potencjalnych rywalach.
Sam teraz nie wiem, kto by to mógł być, bo ja bym chciał jeszcze tę walkę jedną w tym roku zrobić, ale też nie chcę, żeby to był ktoś z dołu rankingu tylko ktoś przede mną albo co najwyżej jedno oczko za mną. Żadne inne walki mnie w tym momencie nie interesują.
Poza wspomnianymi Dominickiem Reyesem, który w październiku stanie do walki z Chrisem Weidmanem, oraz Anthonym Smithem, który z powodu operacji dłoni do akcji w tym roku wracać nie zamierza, jest jeszcze jeden zawodnik, z który – poza Bonesem – Cieszyński Książę chętnie skrzyżowałby rękawice. Chodzi o jego starego znajomego Alexandra Gustafssona, który przed dwoma miesiącami zawiesił rękawice na kołku, później przebąkując o potencjalnym powrocie.
Jeżeli tak się ułoży, to ja będę za. Zobaczymy, czy kończy, bo sam już nie wie. (…)
– powiedział Błachowicz.
Gdzieś tam słyszałem, że pięści zaczynają go swędzić. Zobaczymy. Jak powiedziałem – chciałbym się zrewanżować każdemu, z kim kiedyś przyszło mi przegrać. Jeśli trafi na Gustafssona, to jest to zawodnik w rankingu na równi ze mną, więc ok, jak najbardziej. Zobaczymy, czas pokaże.
Póki co nie wiadomo, kto stanie naprzeciwko Jona Jonesa w kolejnej walce. Kluczowe w tym temacie mogą okazać się starcia Dominicka Reyesa z Chrisem Weidmanem, Coreya Andersona z Johnnym Walkerem i przede wszystkim rewanżowa konfrontacja Daniela Cormiera ze Stipe Miocicem.
Po raz ostatni Bones był widziany w akcji podczas lipcowej gali UFC 239 w Las Vegas pokonał niejednogłośną decyzją kontuzjowanego od pierwszej rundy Thiago Santosa.
Można gdybać. „Gdyby kontuzja, gdyby nie kontuzja”. Tak naprawdę nie wiemy.
– powiedział o tym starciu Błachowicz.
Na pewno gdzieś tam USADA robi robotę. To też. A następna rzecz – myślę, że już wszyscy zaczynają go powoli rozczytywać. Już nie zaskakuje niczym nowym, jest tym samym zawodnikiem, którym był, tylko my, inni zawodnicy, zaczynamy go rozgrywać. Każdy dokłada cegiełkę – „to się sprawdziło w tamtej walce, to ja dołożę coś od siebie”. Każdy następny (rywal) ma większy arsenał. Prędzej czy później musi przegrać. Matematyka nie kłamie. Mam nadzieję, że te obliczenia będą takie, że to trafi na mnie, jak on będzie przegrywał.
https://www.youtube.com/watch?v=fzUDF9YZofQ
*****
Tropem Jona Jonesa – czy Jan Błachowicz powalczy w tym roku o złoto?