„Nie było skupienia na Diego – może z powodu Jona i Holly?” – Diego Sanchez opuścił Jackson-Wink MMA
Diego Sanchez niespodziewanie rozstał się z trenerami Mike’iem Winkeljohnem i Gregiem Jacksonem na ledwie trzy tygodnie przed walką z Michaelem Chiesą.
Niespełna rok temu Diego Sanchez z pasją bronił skonfliktowanego z Donaldem Cerrone trenera Mike’a Winkeljohna, nie oszczędzając Kowboja. Ba! Nawet rzucił byłemu klubowemu koledze wyzwanie!
Tymczasem… Na mieście inne są już treście.
Zobacz także: Martin Lewandowski nie był zdziwiony drugą porażką Ariane Lipski w UFC
Okazuje się bowiem, że do walki z Michaelem Chiesą, z którym zmierzy się podczas lipcowej gal UFC 239 w Las Vegas, Diego Sanchez wyjdzie bez Mike’a Winkeljohna i bez Grega Jacksona – na trzy tygodnie przed galą opuścił bowiem Jackson Wink MMA. Klub, w którym trenował od wielu, wielu lat.
Koniec z Jackson-Wink, jednym z najlepszych klubów na świecie. Dość. Wychodzę z jednym trenerem. Jednym trenerem.
– powiedział Sanchez w rozmowie z dziennikarzami
Ludzie mogą dopytywać, co, u diabła, robię? Co ja sobie myślę? Rzecz w tym, że nie tylko myślę, ale też czuję. To ważny element osobowości Diego Sancheza – nie myślę zbyt wiele. Nie jest dobrze, gdy zbyt wiele myślisz. Trzeba czuć. Musisz czuć to w sobie.
Sanchez stwierdził, że przestał się rozwijać w Albuquerque. Zwrócił uwagę, że trenerzy powinni dokładnie przeanalizować jego walki, spróbować naprawić błędy, jakie popełnia, rozwinąć elementy, które działają. Tymczasem, jak twierdzi, od dawna dominowała rutyna, a jego każdy obóz przygotowawczy wyglądał bliźniaczo podobnie do poprzednich.
Z Winkeljohnem robiłem kilka sesji na tarczach, ale tak naprawdę niczego się nie uczyłem. Po prostu takie przygotowania pod walkę, szlify tego, co już umiem.
– powiedział Diego.
Z Gregiem Jacksonem spotykałem się na jednej lub dwóch prywatnych sesjach podczas obozu przygotowawczego, ale nie było tam prawdziwego uczucia. Uczucia, jakie trener powinien żywić do zawodnika.
37-latek zapewnił jednak, że nadal niezwykle szanuje i uwielbia obu trenerów. Jest niezwykle wdzięczny za wszystko, co zrobili dla niego na przestrzeni lat. Podobnie ze sparingpartnerami.
Na tym etapie mojej kariery nie było już skupienia na Diego.
– kontynuował Sancheza.
Nie było miłości dla Diego Sancheza. Może dlatego, że mamy na tej walki dwie walki o pas – Jon i Holly. Ale wiecie co? Mam to w dupie. Mam na to wyjebane. Jestem Diego Sanchezem. Jestem wyjątkowy. Jestem członkiem Galerii Sław.
*****
Nawiazując do jego retoryki z konfliktu z Kowbojem:
Mają w nosie starego psa.