„W tej walce nie pokazałem praktycznie nic!” – Michel Pereira po spektakularnym debiucie
Mający za sobą zjawiskowy debiut pod sztandarem UFC Michel Pereira zapowiedział, że to dopiero początek, bo w arsenale ma znacznie więcej sztuczek.
Szalony Michel Pereira nie był bukmacherskim faworytem przed swoim debiutem w oktagonie, w którym podczas sobotniej gali UFC on ESPN+ 10 stanął w szranki z Dannym Robertsem.
A jednak! 25-latek okazał się największą gwiazdą wieczoru, spektakularnie rozbijając Brytyjczyka w pierwszej rundzie i tym samym wprawiając w zachwyt cały świat MMA.
Pomimo iż od oktagonu wychodził ogromnie poruszony, z jego policzków spływały łzy, a trener musiał wręcz przywoływać go do porządku – wszystko dlatego, że od czasów dzieciństwa Pereira marzył o występach w UFC – w oktagonie emocje odstawił na boczny tor. Nie zabrakło ekstrawaganckich technik, latających kopnięć, wykorzystania ogrodzenia w charakterze trampoliny.
https://twitter.com/streetfitebanch/status/1129888203526299648
Okazuje się jednak, że Demolidor podszedł do swojego występu ze sporą rezerwą.
Ciężko trenuję i jestem przyzwyczajony do tego rodzaju występów.
– powiedział zwycięzca po gali w rozmowie z TSN.ca.
To dla mnie normalne, bo nie postrzegam MMA jako sportu tylko jako rozrywkę. I szanuję to.
W tej walce nie pokazałem praktycznie nic. W następnej możecie się spodziewać wielu nowych sztuczek.
Zobacz także: Roberto Soldic chce wielkiego nazwiska po KSW 49
Pereira przyznał, że po posłaniu na deski Robertsa ustawił się do niego tyłem, bo chciał wykonać backflip, ale przeszkodził mu w tym interweniujący sędzia. Stwierdził, że niczego w oktagonie nie planuje, zamiast tego dając się po prostu ponieść swojej wyobraźni i intuicji.
To pochodzi ze mnie.
– powiedział, zapytany o źródło swojego szalonego stylu walki.
Ciężko trenuję, zaczynam wyobrażać sobie walkę i wymyślam różne rzeczy. Próbuję ich w trakcie walk i jeśli działają, powtarzam je i zachowuję w swoim arsenale.
Brazylijczyk powiedział, że trenuje bardzo przekrojowo. Poza treningami bokserskimi czy zapaśniczymi, chętnie też oddaje się crossfitowi.
Niektórych rzeczy nauczyłem się od Andersona Silvy, Anthony’ego Pettisa czy Jona Jonesa.
– powiedział.
Jestem ich fanem, chociaż Anderson Silva jest moim ulubionym. Najlepszym. Resztę ruchów tworzę sam.
Co dalej? Brazylijczyk nie ma nikogo konkretnego na oku. Jego celem jest walka z jak najmocniejszymi rywalami – i dawanie fanom jak największej dawki rozrywki.
*****
Nie mogę się doczekać kolejnej walki :)
Podobnie jak: Johnny Walker, Zabit czy Yair. Oktagonowe szaleństwo :)
Wspaniala postac
Bartku „pokazałem” a nie „pokazałam” w nagłówku