UFC

Donald Cerrone: stary człowiek – a może

Pomimo krwi, potu i łez, jakie niewątpliwie wylali jej uczestnicy, sobotnia gala UFC on ESPN+ 9 w Ottawie okazała się widowiskiem dramatycznie słabym – z pewnymi oczywiście wyjątkami.

Niby postępowy w każdym najgorszym tego słowa znaczeniu Elias Theodorou od lat haruje jak zły, aby zmusić fanów MMA do przemyślenia swojej pasji, ale w sobotnim starciu z Derekiem Brunsonem wyniósł określenie oktagonowa patologia na nieosiągalny dla innych śmiertelników poziom.

Jako jednak, że czasami jeden obrazek – a co dopiero nagranie! – może wyrazić więcej niż tysiąc słów…

UFC Ottawa: Iaquinta vs. Cerrone – wyniki i relacja

Papa Donald

Największym wygranym gali – poza Daną Whitem, który się na niej nie pojawił – okazał się oczywiście Donald Cerrone, który w walce wieczoru koncertowo rozprawił się z faworyzowanym przez bukmacherów – minimalnie ale jednak! – Alem Iaquintą.

Ragin Al nie poszedł ścieżką, którą lata temu wydeptali między innymi Nate Diaz, Anthony Pettis, Rafael dos Anjos czy Darren Till. Nie wyszedł do walki agresywnie, nie dając Kowbojowi czasu i miejsca na zebranie myśli. Nie poszukał skończenia od pierwszych sekund pojedynku, zamiast tego wdając się w wyniszczającą – dla siebie! – szermierkę na pięści i kopnięcia z dysponującym zdecydowaną przewagą gabarytów i rewelacyjnymi technikami nożnymi rywalem.

Jednocześnie jednak – nie odbierajmy cesarzowi co cesarskie! Prawdopodobnie tego dnia Kowboj był po prostu nie do pokonania. W porównaniu do przegranych przezeń pojedynków z wyżej wymienionymi rywalami dzisiejszy Cerrone – papa Cerrone! – różni się od tamtego przede wszystkim w aspektach mentalnych.

Gdy lata temu inkasował czyste uderzenie na głowę, to pomimo tego że szczękę zawsze miał niebywale odporną, chował się za podwójną gardą, pozwalał ostrzeliwać, wycofywał. Innymi słowy – pękał. Dzisiejszy Kowboj jest zupełnie inny. Zaprogramowany na zwyciężanie. Reaguje na ciosy zupełnie inaczej. Po zainkasowaniu uderzenia w jego głowie zapala się lampka z napisem „o, żeż ty, kurwa” – i odpowiada natychmiast ze zdwojoną mocą, ruszając do ostrych szarż, zmuszając rywali do oddania pola, wycofania się, często w popłochu.

Ma to kapitalne znaczenie dla wojny mentalnej, jaka towarzyszy w oktagonie tej toczonej za pomocą szermierki na pięści i kopnięcia. Każda taka furiacka odpowiedź Kowboja na udany atak ze strony rywala podkopuje jego pewność siebie i wiarę w zwycięstwo, jednocześnie rozpalając w Cerrone coraz większy bitewny ogień.

Al Iaquinta potwierdził natomiast, że jest być może najcharakterniejszym z charakternych bitników parających się oktagonowym rzemiosłem. Ileż on miał okazji, aby ułożyć się na boku, zasłonić i pozwolić sędziemu wykonać swoją robotę! Ba, Kowboj w pewnej chwili zapytał go w oktagonowym narzeczu, czy nie chciałby czasem ponownie iść spać w glorii chwały wojownika, który nie klepie – ale i z tej propozycji nowojorczyk nie skorzystał!

https://twitter.com/Supreme_Gifs/status/1124879734955958277

Czy porażka z Kowbojem oznacza, że Ragin Al był przereklamowany? Jeśli przyjąć, że przereklamowany był Max Holloway, bo poległ z Dustinem Poirierem, Dustin Poirier, bo przegrał z Michaelem Johnsonem, Jose Aldo, bo przegrał z Conorem McGregorem i wielu, wielu innych – to tak, był przereklamowany.

Co dalej z Donaldem Cerrone? Otóż, nie oszukujmy się – w najbliższym czasie pierwszeństwo w walce o pas ma przed nim Tony Ferguson. Ze sportowego punktu widzenia nie ma tutaj żadnego pola do dyskusji. Jeśli natomiast El Cucuy byłby gotów stoczyć jeszcze jeden pojedynek przed titleshotem ze zwycięzcą konfrontacji Khabiba Nurmagomedova z Dustinem Poirierem, potyczka z Kowbojem byłaby interesującą opcją.

Bóg jeden raczy jednak wiedzieć, kiedy El Cucuy powróci do akcji… Niby sam zawodnika garnie się do walki, ale Dana White nie ustaje w rzucaniu mu pod nogi medialnych kabli… tj. kłód oczywiście, co i rusz oświadczając, że: „nie, nie, nie, Tony gotów nie jest”, a w sercu dodając: „Conor pierwszy”.

W grę wchodzi też tarcie z Justinem Gaethje, ale Kowboj preferuje niepamiętającego smaku zwycięstwa od blisko trzech lat Conora McGregora. I taki pojedynek ma dzisiaj znacznie więcej sensu niż kilka miesięcy temu, gdy forma Kowboja w wadze lekkiej – nawet pomimo wiktorii z Alexandrem Hernandezem – stanowiła jeszcze pewnego rodzaju zagadkę. Dziś sprawa jest już jasna – najstarszy w czołowej piętnastce wagi lekkiej Cerrone oszukał czas i zachwyca formą.

Irlandczyk nie miałby zatem łatwej przeprawy – a gdyby nie skończył 36-letniego Amerykanina w pierwszej rundzie, poszedłby prawdopodobnie śladami Ala Iaquinty. No, może z tą delikatną różnicą, że swoim zwyczajem wykorzystałby pierwszą nadarzającą się okazję do oszczędzenia pracy sędziom punktowym i przede wszystkim sobie uszczerbku na zdrowiu.

*****

„Postawmy na szali nasze rachunki bankowe!” – Donald Cerrone rzuca wyzwanie Conorowi McGregorowi

Powiązane artykuły

Komentarze: 3

Dodaj komentarz

Back to top button