„Nigdy nie widziałem go w takim stanie” – Dustin Poirier obszernie o wiktorii z Maxem Hollowayem
Dustin Poirier obszernie opowiedział o zwycięstwie z Maxem Hollowayem w starciu uświetniającym galę UFC 236 w Atlancie.
Nowy tymczasowy mistrz kategorii lekkiej Dustin Poirier nie ukrywał nie tylko radości ale także wzruszenia po pokonaniu Maxa Hollowaya w walce wieczoru sobotniej gali UFC 236 w Atlancie.
Obaj zawodnicy dali kapitalne 25-minutowe widowisko, choć już w pierwszej rundzie wydawało się, że Poirier może skończyć Hollowaya, gdy mocno go naruszył, rzucając Hawajczyka na siatkę.
Wyprowadzałem naprawdę dużo uderzeń z pełną mocą w pierwszej rundzie. Prawie każde uderzenie takie było.
– przyznał Dustin podczas konferencji prasowej po gali.
Było trochę więcej bójki, niż chciałem, ale gdy walczysz z gościem, który bije się tak jak on i rzuca ciosy z taką częstotliwością, a chcesz dorównać jego częstotliwości i wybić go z rytmu… Wiedziałem, że tutaj będzie potrzeba dużo pracy. Przygotowywaliśmy się mentalnie pod to w klubie. Wiedziałem, że to będzie jatka.
Zobacz także: Jon Jones kpi ze zwycięstwa Israela Adesanyi z Kelvinem Gastelumem
Nie tylko w pierwszej rundzie Poirier mocno wstrząsnął Hollowayam, szukając skończenia. Scenariusz taki powtarzał się bowiem w większym lub mniejszym stopniu w każdej odsłonie.
Byłem zaskoczony, że naruszyłem go tak szybko w pierwszej rundzie.
– powiedział Poirier.
Wyglądało to, jakby stracił kontrolę nad nogami, cofnął się, chwiał się. Widziałem wiele walk Maxa, ale nigdy nie widziałem go w takim stanie. Trochę więc zaszalałem, próbując go skończyć – co w poprzednich walkach prowadziło mnie na manowce.
Gość jest niesamowicie twardy. To moja 40. walka i dopiero druga, po której na drugi dzień moje ręce będą obolałe i opuchnięte. Chodzi o walkę z Gaethje i teraz z Maxem.
Kilka razy wydawało mi się, że go skończę. Gdy jednak był ranny, nie uciekał, ale zamiast tego szedł na mnie. Zamykał mnie, utrudniał trafienie. Sam trafiał. Gość jest wojownikiem. Wiedziałem, że to będzie jatka. Za każdym razem, gdy schodziłem do narożnika, przez głowę przebiegało mi, że ta walka jest szalona – raz on jest ranny, raz ja jestem ranny. Pluje krwią. Nie mogę powiedzieć o nim złego słowa. Ani jednego. Jest nadal mistrzem.
Jednak twardy jak skała Hawajczyk również miał swoje kapitalne momenty, gdy rozpuszczał ręce, kanonadą uderzeń częstując Poiriera. Diament przyznał nawet w wywiadzie po walce, że znalazł się kilka razy w ogromnych tarapatach, ale zacisnął zęby i przetrwał.
Kilka razy trafił mnie dobrymi strzałami.
– przyznał Dustin.
Wyglądało to tak, jakbym był zmęczony, ale byłem ranny. Kilka razy na siatce. Musiałem się ogarnąć, trzymać stopy pod sobą i wierzyć. Pojawiły się czarne myśli i musiałem sobie powiedzieć: nie w ten sposób.
W ostatnich sekundach czwartej rundy Błogosławiony zaatakował duszeniem brabo – i jak przyznaje Poirier, była to dobra próba Hawajczyka, choć skazana na niepowodzenie.
Było zapięte bardzo głęboko – ale dlatego, że wiedziałem, że kończy się czas, wiedziałem, że jest mniej niż 10 sekund.
– powiedział Luizjańczyk.
Nie mógł tego skończyć. Nie powinienem tak robić, ale po prostu miałem to gdzieś, bo zaraz będzie syrena. Wiedziałem, że jestem bezpieczny.
Poirier nie ukrywa, że czuł zmęczenie, ale jednocześnie ocenia, że pewne zmiany techniczne w drugiej części walki pozwoliły mu skończyć z tarczą.
W końcówce walki zdałem sobie sprawę, że marnuję sporo energii i poprzez prowadzenie bójki robię tę walkę znacznie bliższą niż powinna być.
– stwierdził.
Zacząłem więc pracować zza jaba, a krosa wyprowadzać bardziej w linii prostej. Odpalać jaba. W końcówce przestał pracować tak dobrze głową, więc jaby wchodziły z łatwością.
To sprytny gość. Jego szybkość i wyczucie czasu są nietypowe. Uderzy okrężnie na korpus, potem rzuci wolnego jaba, a po nim szybkiego krosa. Wybija cię z rytmu. Wiele jabów nie doszło celu, ale krosy tak. Gość jest dobrym stójkowiczem.
Wszyscy sędziowie wypunktowali walkę zgodnie w stosunku 49-46, tylko trzecią rundę przyznając Hawajczykowi. Poirier przyznał jednak, że tuż przed ogłoszeniem werdyktu nie miał pojęcia, czy zrobił wystarczająco dużo, aby zyskać uznanie w oczach punktowych.
Mój trener boksu w przerwie przed piątą rundą powiedział mi, że jeśli wyjdę tam i wygram tę rundę, będę mistrzem świata. Mój narożnik miał więc remis albo mnie na prowadzeniu.
– powiedział Dustin.
Wygrałem piątą rundę, tak sądzę, ale nie wiedziałem. W tego rodzaju walkach, gdy sam jesteś ranny, potem ranisz jego, i tak na zmianę, jest pełno krwi – nigdy nie wiesz. Nie wiesz, kto wygrywa rundy.
Poirier stwierdził, że wyszedł z walki bez poważnych kontuzji, choć przyznał, że pojawił się dyskomfort w lewym bicepsie – wierzy jednak, że to nic poważnego.
Dopytywany o unifikacyjne starcie z Khabibem Nurmagomedovem – sternik UFC Dana White potwierdził, że takie są obecnie plany – Diament powiedział, że kompletnie jeszcze o tym nie myślał, bo całą swoją uwagę poświęcaj na Błogosławionego. Przyznał jednak, że odpowiada mu termin wrześniowy.
Czym może pokonać Dagestańskiego Orła?
Zawziętość, determinacja.
– powiedział.
Odpowiednia dawka szaleństwa. Wiara w samego siebie. Mam wszystko, żeby być mistrzem.
*****