„Na 100 walk 20 razy mnie nokautuje, a 80 razy odbieram mu duszę” – Justin Gaethje obiecuje piekło Edsonowi Barbozie
Justin Gaethje opowiedział o sobotniej konfrontacji z Edsonem Barbozą, która uświetni galę UFC on ESPN 2 w Filadelfii.
Zasiliwszy szeregi UFC w 2017 roku, Justin Gaethje nie ukrywał, że marzy mu się walka z najstraszniejszym lekkim – a za takowego uznawał Edsona Barbozę.
Stoczywszy cztery wojny w oktagonie – dwie zwycięskie i dwie przegrane – w sobotę w walce wieczoru gali UFC on ESPN 2 w Filadelfii jego życzeniu stanie się w końcu zadość.
Wchodzę do oktagonu, żeby powodować tam wypadki samochodowe.
– powiedział o swoim morderczym stylu walki Gaethje w rozmowie z MMAWeekly.com.
Musisz przygotować na to swój umysł, swoje ciało, duszę. Na to, przez co będziesz musiał tam przejść. Dwaj goście, którzy mnie pokonali, musieli przejść przez absolutne piekło.
Obaj zawodnicy znajdują się w podobnej sytuacji, bo obaj powrócili ostatnio na zwycięskie tory po dwóch z rzędu porażkach. Justin Gaethje ekspresowo ubił Jamesa Vicka, natomiast Edson Barboza zafundował drogę przez mękę Danowi Hookerowi.
Wiadomo, że (Barboza) przygotowywał się mentalnie do tej walki. To nie jest żadna łajza – jeden z najlepszych na świecie, który trenuje w jednym z najlepszych klubów na świecie.
– powiedział Justin.
Jestem pewien, że odrabiają pracę domową, ale tak naprawdę zatrzymać mój marsz do przodu mogą tylko poprzez zgaszenie mi światła.
Mówiłem to już wiele razy, ale jeśli walczylibyśmy 100 razy, to on nokautuje mnie 20 razy, a 80 razy odbieram mu duszę. Wyjdę tam więc, żeby zagrać w tę grę.
Zobacz także: jak Aleksandar Ilic rozmontował Damiana Janikowskiego?
Amerykanin posiada solidne szlify zapaśnicze, ale praktycznie w ogóle z nich nie korzysta – a jeśli już to w działaniach defensywnych. Zapytany jednak o potencjalne obalenia w starciu z Brazylijczykiem, którego zapaśniczo sponiewierali niedawno Khabib Nurmagomedov i Kevin Lee, Highlight nie wykluczył takiego scenariusza.
Byłbym głupcem, gdybym nie wziął tego pod uwagę.
– stwierdził w rozmowie z Brettem Okamoto.
Nie wiem, czy będę go obalał… Ale nie mam nic przeciwko.
Dla obu zawodników zwycięstwo w sobotę może mieć kapitalne znaczenie w kontekście rozgrywki o najwyższe cele w wadze lekkiej – ale z uwagi na chaos, jaki tam panuje, Justin Gaethje podchodzi do tematu z dużą rezerwą.
W tej chwili moje życie kończy się na 30 marca.
– stwierdził.
W czubie dywizji jest taki rozpierdol, że mogę jedynie wyjść tam w sobotę i dać imponujący występ, bo ostatecznie liczy się nie tylko zwycięstwo, ale też sposób, w jaki zwyciężasz.
Koniec końców, muszę więc wygrać ten pojedynek. Porażka nie byłaby dobra. Brutalne zwycięstwo z Edsonem Barbozą byłoby dla mnie nieprawdopodobnie korzystne.
*****
Śladami Glaube Feitosy – czyli anatomia upadku Damiana Janikowskiego