„Walczyłem z lekkim i zgasił mi światło?” – Stephen Thompson zabiera głos po nokaucie z rąk Anthony’ego Pettisa
Stephen Thompson zabrał głos po przegranej przez ciężki nokaut walce z Anthonym Pettisem podczas gali w Nashville.
Stephen Thompson był największym bukmacherskim faworytem sobotniej gali UFC on ESPN+ 6 w Nashville, ale w walce wieczoru nie podołał debiutującemu w wadze półśredniej Anthony’emu Pettisowi.
Wonderboy przeważał co prawda wyraźnie na przestrzeni całego niemal pojedynku, rozbijając z dystansu i frustrując Showtime’a, ale w ostatnich sekundach drugiej rundy zaatakował agresywniej – i skończył znokautowany niesamowitym sierpem supermana.
Thompson został następnie przewieziony do szpitala, nie pojawiając się na konferencji prasowej po gali. Nie omieszkał jednak podzielić się wrażeniami z walki za pośrednictwem transmisji na żywo na Facebooku.
Jestem w szpitalu, bo właśnie zostałem znokautowany.
– powiedział wesoło Stephen.
Za cholerę nic z tego nie pamiętam. Pamiętam tylko, że trafiałem go w twarz, jego nos krwawił, a potem budzę się na zapleczu. Ale mam się dobrze, wszystko gra. Tak bywa. Szczególnie, gdy jesteś w tym sporcie tak długo.
Dla 36-letniego już Amerykanina była to pierwsza w karierze porażka przez nokaut. Co ciekawe, wcześniej uderzeniami nie byli w stanie skończyć go słynący z ciężkich rąk Tyron Woodley, Darren Till czy Johny Hendricks.
Nie wiem, ile lat już walczę, a nigdy nie zostałem znokautowany.
– powiedział Thompson.
80 walk i nigdy nie byłem znokautowany. Dlaczego musiało dojść do tego teraz? Jasny gwint. Walczyłem z zawodnikiem wagi lekkiej i zgasił mi światło? Co, u diabła?
Rozbijałem go prostymi, próbowałem złamać mu ręce okrężnymi kopnięciami. Ale to boczne kopnięcie… Najwyraźniej nie skręciłem biodra jak należy i przygrzmocił mi prawą ręką. To była prawa? Jejku!
A w pierwsze rundzie pamiętam, że sądziłem, że jego ciosy są wolne. A potem trafia mnie czymś takim.
Do akcji Wonderboy planował pierwotnie powrócić podczas czerwcowej gali UFC on ESPN+ 11 w Greenville, ale wobec sobotniej klęski prawdopodobnie wstrzyma się dłużej z powrotem do oktagonu. Jest jednak dobrej myśli i nie składa broni, zapowiadając srogi powrót – choć nie wyklucza też przejścia do 185 funtów.
Może powinienem przejść do 185 funtów?
– powiedział.
Tam nie ścinałbym zbyt wiele, nie odwadniał mózgu. Nie wiem.
*****
Śladami Glaube Feitosy – czyli anatomia upadku Damiana Janikowskiego