Śladami Glaube Feitosy – czyli anatomia upadku Damiana Janikowskiego
W jaki sposób Aleksandar Ilic sprawił ogromną niespodziankę, podczas gali KSW 47 w Łodzi nokautując faworyzowanego Damiana Janikowskiego?
Damian Janikowski nie będzie wspominał miło walki, jaką stoczył w łódzkiej arenie z Aleksandarem Iliciem w ramach gali KSW 47. Powracając po pierwszej zawodowej porażce, jaką kilka miesięcy temu zadał mu Michał Materla, wrocławianin skończył bowiem ciężko znokautowany na początku trzeciej rundy.
Polski zawodnik wygrał wyraźnie dwie pierwsze odsłony, dominując debiutującego pod flagą polskiego giganta Serba w płaszczyźnie zapaśniczej – i popisując się między innymi takim oto nieprawdopodobnym suplesem przywodzącym wspomnienie z najsłynniejszego w historii MMA – tego, którym lata temu w PRIDE Kevin Randleman potraktował legendarnego Fedora Emelianenko.
https://twitter.com/streetfitebanch/status/1109553594938855424
Co prawda sposób, w jaki wrocławianin skracał chwilami dystans – niemalże wbiegając w rywala! – mógł odrobinę niepokoić, to nie można było odmówić mu skuteczności. Ostatecznie bowiem dopadał Ilica, z klinczu fundując mu przelot polskimi – olimpijskimi! – liniami lotniczymi.
Jego praca z góry również wyglądała solidnie. Nie spieszył się, był metodyczny, dobrze kontrolując oponenta, którego od czasu do czasu raził uderzeniami z góry.
Wszystko jednak legło w gruzach na początku trzeciej rundy, gdy Janikowski dał Ilicowi – choć raczej powinniśmy napisać: Ilic wypracował sobie – wystarczająco dużo miejsca i czasu na zaprzęgnięcie do działania morderczych kopnięć.
Szczególną uwagę zwraca jednak rewelacyjny sposób, w jaki serbski kickbokser ustawił sobie polskiego medalistę olimpijskiego w zapasach w stylu klasycznym pod rozstrzygające zawody brazylijskie kopnięcie na głowę.
W jaki dokładnie sposób doszło do nokautu? Przed dwoma laty przeanalizowaliśmy, jak w swoim zawodowym debiucie Damian Janikowski rozbił Julio Gallegosa, a dziś przyjrzyjmy się, jak sam padł ofiarą Aleksandara Ilica.
Historia brazylijskiego kopnięcia Serba
Otóż, nie było żadnym sekretem, że celem dysponującego dobrymi warunkami fizycznymi, wyróżniającego się w obszarze kopnięć i walczącego z odwrotnej pozycji Serba będzie utrzymanie Polaka na dystansie kopnięć. Tak też rozpoczął rundę trzecią, odskakując, gdy Janikowski na samym jej początku poszukał skrócenia dystansu kopnięcia na kolano.
Potem natomiast… Joker rozpoczął proces przygotowywania Damiana Janikowskiego pod rozstrzygające kopnięcie na głowę. Pierwszym jego etapem – i piekielnie ważnym! – był srogi snap-kick na korpus/okolice wątroby, którym potraktował naszego zawodnika.
Serb posiada odpowiednio dużo przestrzeni, aby wyprowadzić smagające kopnięcie frontalne na korpus Polaka – i przechodzi do działania… Janikowski pozostaje na miejscu, trzyma ręce względnie wysoko.
Wraz ze zbliżającym się kopnięciem, ręce wrocławianina wędrują coraz niże i niżej – i w rezultacie kopnięcie Serba zostaje zblokowane. A przynajmniej – częściowo zblokowane.
Ilic zakorzenił w ten sposób w głowie Janikowskiego myśl o frontalnym kopnięciu na schaby. I błyskawicznie spróbował to wykorzystać, licząc na to, że Polak przy kolejnym kopnięciu lewą nogą również obniży ręce, co otworzy drogę do trafienia go w głowę.
Joker utrzymał zatem bezpieczny dystans przed poruszającym się do przodu Janikowskim, następnie schodząc odrobinę do swojej prawej strony – aby uzyskać dogodną pozycję do ataku klasycznie ustawionego rywala okrężnym kopnięciem – tym razem już na głowę. Przeplatanie kopnięć na korpus i na głowę to bowiem niemal zawsze dobry pomysł.
Ustawiwszy się w korzystnej pozycji – ze stopą podporową na prawo od wykrocznej nogi klasycznie ustawionego Damiana – Aleksandar rusza z okrężnym kopnięciem na głowę. Polski zawodnik nie daje się jedna zaskoczyć – i pozostaje w gotowości, blokując atak.
Innym słowy, na tym etapie Ilic w bardzo krótkim czasie zaatakował frontalnym kopnięciem na korpus i okrężnym na głowę – niewątpliwie obciążając procesor naszego zawodnika. Co czyni dalej?
Otóż, odrobinę cofa się pod naporem Janikowskiego, przechwytując jego przednią rękę własną prawicą.
Czemu to służy? Otóż – przede wszystkim kontroli dystansu, także oczywiście wykluczeniu przedniej ręki rywala. Jednocześnie jednak stanowi swego rodzaju system wczesnego ostrzegania, na którym swoją karierę zbudował… Conor McGregor!
Powyżej widzimy, w jaki sposób Irlandczyk szuka przedniej ręki Dave’a Hilla oraz Eddiego Alvareza, próbując swoją wyciągniętą „elektryczną” prawicą rozczytać zamiary obu – i w zależności od sygnałów, jakie do niego docierają, odskoczyć i poszukać – lub nie – kontry albo też pozostać w zasięgu, wywierając nadal presję.
Następnie, z tejże pozycji Ilic układa ostatni element układanki polegającej na rozbrojeniu Janikowskiego – czyli opuszczeniu jego gardy pod kopnięcie na głowę. Co robi?
Otóż, zaprzęga do działania drobną kiwkę. Bioderko. Markuje mianowicie frontalne kopnięcie na korpus – identyczne, którym smagnął polskiego zawodnika na samym początku rundy. Jaka jest reakcja Damiana? Otóż, odrobinę odskakuje i – tak! – opuszcza na chwilę ręce.
Ilic jest już gotowy na ostateczne kopnięcie. Omówioną wyżej kiwką przygotował sobie przedpole pod ostateczne rozwiązanie. Ma Janikowskiego na odpowiednim dystansie, a w jego głowie zasiał myśl o frontalnym kopnięciu na schaby – wszystko z uwagi na dwa pierwsze kopnięcia oraz przede wszystkim przedstawioną wyżej kiwkę, drobny przyruch.
Podchodzi zatem odrobinę bliżej, osadza prawą nogę i…
Rusza z atakiem – wyprowadza brazylijskie kopnięcie lewą nogą, które w początkowej fazie – co jest tutaj absolutnie kluczowe – jest bliźniaczo podobne do frontalnego smagającego, którym zaatakował na początku, by przed chwilą jeszcze raz postraszyć nim Janikowskiego.
Następnie jednak nie smaga Polaka frontalem, zamiast tego okrężnym ruchem dokręcając kopnięcie i skręcając podporową nogę na zewnątrz. Janikowski natomiast – spodziewając się frontalnego ataku na korpus – opuszcza ręce, otwierając drogę do głowy. Zupełnie nie spodziewa się kopnięcia na górę – ale takowe dochodzi, ścinając go z nóg.
Przyjrzyjmy się powyższej sekwencji z czterema przedstawionymi powyżej zdjęciami z innego ujęcia kamery.
Zwracam uwagę na ręce Damiana Janikowskiego – szczególnie prawicę! – na pięciu powyższych ujęciach – wędrują coraz niżej i niżej, umożliwiając Ilicowi zadanie ostatecznego kopnięcia.
https://twitter.com/streetfitebanch/status/1109555964603219968
Aby uświadomić sobie, jak ważne w tym kontekście było frontalne kopnięcie na korpus, jakie wyprowadził na samym początku rundy trzeciej Joker – zblokowane dobrze przez Janikowskiego – porównajmy ustawienie Polaka właśnie przy okazji tegoż kopnięcia oraz tego kończącego zawody.
Jak widać powyżej, ułożenie rąk reprezentanta Polski jest bliźniaczo podobne. Na obu przykładach spodziewa się kopnięcia na korpus – ale na drugim jest wyprowadzony w pole.
Brazylijskie kopnięcie nie jest oczywiście niczym nowym. Za jego autora przyjęło uważać się legendarnego Brazylijczyka Glaube Feitosę.
Także w świecie MMA technika ta nie jest szczególnie rzadka.
Powyżej Rory MacDonald atakuje brazylijskim kopnięciem Tyrona Woodleya, a Ricardo Lamas Hacrana Diasa. W obu przypadkach mamy jednak do czynienia z oboma zawodnikami ustawionymi w takiej samej pozycji – czyli klasycznie.
Najbardziej znanym zawodnikiem UFC, który korzysta z tego rodzaju kopnięć – i to z dużą skutecznością – jest oczywiście najbliższy rywal Jana Błachowicza, czyli były czempion 185 funtów Luke Rockhold. Oto, jak wyglądają jego treningi tej akurat techniki:
(od 2:10)
Jak o tej technice wypowiada się Rockhold?
W tym kopnięciu – jak w każdym innym – chodzi o kiwkę, o przygotowanie. Musisz przekonać rywali, żeby uwierzyli, że nadlatuje inne uderzenie – aby ich zaskoczyć.
– tłumaczy Amerykanin.
Przy tej technice zawsze rozpoczynasz od frontalnego kopnięcia na ciało. To bardziej smagający ruch. Nie unosisz nogi wysoko, nie odpychasz rywala – po prostu smagasz go. Czyste, szybkie smagnięcie ciała.
Gdy zranisz w ten sposób jego korpus, nie będzie mu się to podobać. Opusści ręce nieco niżej. I wtedy właśnie inicjuję technikę frontalnym kopnięciem, ale potem skręcam uda i atakuję od zewnątrz ruchem w kształcie przypominającym znak zapytania, uderzając na górę. Spodziewają się, że kopnięcie pójdzie nisko, ale atakuję niechronioną głowę.
Często z brazylijskich kopnięć korzysta też były mistrz kategorii półśredniej KSW Dricus Du Plessis – który zresztą chętnie ustawia je sobie podobnie jak w omówionej wyżej sytuacji Aleksandar Ilic czy też Luke Rockhold.
Na pierwszym przykładzie widzimy fragment walki Dricusa Du Plessisa z Bruno Mukulu – i schemat jest bliźniaczo podobny do tego zaprezentowanego przez Jokera w Łodzi. Zgodnie z instrukcją Luke’a Rockholda, Afrykaner najpierw wyprowadza frontalne kopnięcie na korpus, potem próbując zaskoczyć rywala kopnięciem brazylijskim – w początkowej fazie wyglądającym niemal identycznie.
Obniżyć gardę rywala pod brazylijskie kopnięcie można też oczywiście okrężnym kopnięciem na korpus – co widzimy na drugiej animacji. Były mistrz KSW najpierw atakuje Darrena Daniela okrężnie na korpus, a potem zaskakuje go brazylijskim kopnięciem na głowę – w obu przypadkach po przekroku.
W Polsce z tego rodzaju technik znany jest chociażby Kamil Oniszczuk z Ankosu MMA, ale także i Daniel Omielańczuk, który na co dzień szlifuje formę z Damianem Janikowskim w Berkucie WCA Fight Team.
*****
Szanowni Czytelnicy, jeśli przypadła Wam do gustu powyższa analiza i inne treści na Lowking.pl oraz chcielibyście wesprzeć jego 1-osobową działalność, zapraszam Was do objęcia portalu mecenatem na Patronite.pl. Szczegóły po kliknięciu w okno poniżej. Dziękuję!
Medalista Igrzysk olimpijskich nie w stylu wolnym tylko klasycznym.
Dzięki! Nie wiem, skąd mi to do głowy przyszło, bo milion razy pisałem o nim tu na Lowkingu jako o klasyku…