„Dlatego byłem taki zły” – Leon Edwards przedstawia własną wersję zdarzeń, zdradza, co najbardziej go zezłościło
Dwa dni po pokonaniu Gunnara Nelsona i zainkasowaniu uderzeń od Jorge Masvidala na zapleczu Leon Edwards podsumował szalony sobotni wieczór w Londynie.
Po zakończonej wyprowadzeniem kilku ciosów ostrej scysji z Leonem Edwardsem podczas sobotniej gali UFC on ESPN+ 5 w Londynie Jorge Masvidal stwierdził, że wyprowadził atak wyłącznie dlatego, że Brytyjczyk uniósł ręce, gdy się zbliżał.
Okazuje się jednak, że Rocky całą tę sytuację widział zupełnie inaczej, o czym opowiedział w programie Ariel Helwani’s MMA Show.
Obaj robiliśmy media. Przechodziłem obok, a on się na mnie gapił.
– relacjonował Edwards.
Powiedziałem, że będziemy się bić w lipcu. I tyle. Odszedł z wywiadu. Ja też ruszyłem w jego kierunku. Rzucił dwa ciosy, jednym trafiając. I to było wszystko.
Dlaczego miałbym podchodzić do niego z uniesionymi rękami? Kto tak robi? Gdybym to zrobił, to nie byłby w stanie trafić żadnym ciosem. Rzucił kilka ciosów, zareagowała ochrona. To wszystko. Całe zajście. Tym razem uszło mu to płazem, ale to się więcej nie powtórzy.
Brytyjczyk przyznał, że po ciosach Masvidala założono mu na policzku dwa szwy. Nie ukrywa, że po całym zajściu był okrutnie wściekły, nie potrafiąc cieszyć się ze zwycięstwa z Gunnarem Nelsonem w co-main evencie gali.
Nie został w hotelu na noc, szybko się pakując i ruszając w powrotną drogę do Birmingham. Wcześniej odwiedziła go natomiast policja, dopytując, czy zamierza zgłosić atak Masvidala, ale Edwards nie brał tego nawet pod uwagę – stwierdził, że tam, skąd pochodzi, nie załatwia się spraw w ten sposób.
Zobacz także: Jorge Masvidal z oryginalnym 10 Years Challenge
Co najbardziej zbulwersowało Brytyjczyka w całym zajściu? Otóż, fakt, że nie był w stanie odpowiedzieć agresorowi własnymi ciosami.
Dlatego byłem taki zły.
– przyznał.
Gdy tylko rzucił te dziecięce ciosy, złapał mnie ochroniarz i nie mogłem odpowiedzieć. Dlatego byłem taki wściekły tą sytuacją. To nonsens, ale któregoś dnia go dopadnę.
Dla Edwards zwycięstwo z Nelsonem było już siódmym z rzędu. Sklasyfikowany na 10. miejscu w kategorii półśredniej Brytyjczyk nie ma wątpliwości, że zapracował sobie w ten sposób na walkę o pas mistrzowski, choć jednocześnie absolutnie nie odmówiłby pojedynku z Masvidalem.
Mogę walczyć z nim, a potem o pas mistrzowski.
– stwierdził.
Uważam jednak, że zasługuję na titleshota już teraz. Niewielu gości jest na fali siedmiu zwycięstw, którzy robiliby to co ja, pokonując rywali w ich najlepszej płaszczyźnie. Czuję, że jestem teraz numerem jeden. Mogę bić się w każdej płaszczyźnie – nie boję się grapplingu Gunnara Nelsona, nie boję się stójki Donalda Cerrone.
*****
Ulicznik z Miami, pobłogosławiony Leon i czekoladowa oferma – cztery wnioski z UFC Londyn