„Muszę się uczyć 2-3 akcji, które będę robił na zmęczeniu automatycznie” – Damian Janikowski przed KSW 47
Powracający po pierwszej zawodowej porażce Damian Janikowski opowiedział o zmianach, jakich dokonał w przygotowaniach do gali KSW 47.
W październiku zeszłego roku nie sprostał zaprawionemu w bojach Michałowi Materli, doznając pierwszej zawodowej porażki, ale Damian Janikowski etap lizania ran ma już dawno za sobą. Traktuje tamto niepowodzenie w charakterze lekcji na przyszłość, z której zamierza wyciągnąć wnioski.
Doszedł psycholog. Troszeczkę inna dieta.
– powiedział wrocławianin, zapytany w rozmowie z Andrzejem Kostyrą o poczynione zmiany.
Przede wszystkim formuła treningowa. Bardziej indywidualne podejście do mnie. Wiadomo, nie jestem tutaj sam, bo mamy wielu dobrych zawodników, którym trener musi poświęcić czas.
Głównie tutaj chodzi o spokój psychiczny – żebym nie leciał od razu na pełen ogień, rzucał się, bił się, tracił siły. Bardziej chodzi o uspokojenie, skupienie się, czyli trening mentalny. Oddech nosem, żeby szedł do przepony, aby walka była spokojniejsza, bardziej przejrzysta.
I przede wszystkim o to, aby nie rozwijać, nie łapać wszystkich technik, bo dopiero drugi rok jestem w klatce – z chłopakami, którzy trenują 5-10 lat, piętnaście, więc oni mają już rozwinięte umiejętności. Ja jednak trafiając do tak dużej organizacji, do KSW, z zapasów, nie mając takich zasobów stricte uderzanych czy parterowych, muszę się uczyć 2-3 akcji, które będę robił na zmęczeniu, na wyczerpaniu, automatycznie. Na tym tak naprawdę się skupiamy.
Po walce z Materlą Janikowski przedłużył kontrakt z KSW. Obejmuje on obecnie cztery walki podstawowe oraz dwie opcjonalne.
Pierwszą z nich brązowy medalista olimpijski w zapasach w stylu klasycznym stoczy już 23 marca w Łodzi, podczas gali KSW 47 mierząc się z debiutującym pod banderą polskiego giganta Aleksandrem Ilicem.
Wiem tyle, ile zdążyłem na Internecie zobaczyć.
– powiedział polski zawodnik o serbskim rywalu.
Bije się z odwrotnej pozycji, czyli jest mańkutem. Używa nóg do kopania na wątrobę i na głowę. Jak trafia, to dobija. Jest nazwany królem nokautu, czyli wiadomo, bije się mocno, ostro. Jest wysoki, ma 190 centymetrów wzrostu, jest o 10 centymetrów wyższy ode mnie.
Trening mentalny będę musiał przełożyć na tę walkę, aby ją wygrać i żeby poszła po mojej myśli.
*****