„Gdy go schwytam, nie zostanie mu wiele nadziei” – Ben Askren o Robbiem Lawlerze, Kamaru Usmanie i kolejnym rywalu
Sposobiący się do debiutu w UFC Ben Askren zabrał głos na temat sobotniej walki z Robbiem Lawlerem, dalszych planów sportowych oraz wypowiedzi Kamaru Usmana.
Były mistrz Bellatora i ONE Championship Ben Askren przez wiele lat darł w mediach koty z głównodowodzącym UFC Daną Whitem, by pod koniec 2017 roku ogłosić przejście na sportową emeryturę. Wydawało się, że sprawa została przesądzona – nigdy nie sprawdzi się w oktagonie najlepszej organizacji MMA na świecie, rywalizując z najmocniejszymi rywalami.
A jednak! W zeszłym roku Ben Askren trafił pod strzechy UFC w ramach wymiany za Demetriousa Johnsona, który udał się w przeciwnym kierunku – czyli pod sztandar organizacji ONE Championship.
W rezultacie już w sobotę podczas gali UFC 235 w Las Vegas Funky powróci do akcji po ponad rocznej przerwie, w swoim pierwszym boju w oktagonie krzyżując pięści z byłym mistrzem 170 funtów Robbiem Lawlerem.
Nie uważam, aby coś takiego jak oktagonowa rdza w ogóle istniało – myślę, że to forma wymówki po słabym występie.
– powiedział w rozmowie z MMAJunkie.com i MMAFighting.com Askren.
Każdy chce wytłumaczyć sobie jakoś słaby występ, to oktagonowa rdza jest jedną z możliwości.
Czuję się dobrze. Te dodatkowe pięć tygodni – bo miałem walczyć 26 stycznia – było pomocne. Na początku mnie to zdenerwowało, ale teraz myślę, że to było dobre, bo z każdym tygodniem poprawiałem się. To jak jazda rowerem. Wszystko po prostu wracało z czasem.
Pierwsze minuty będą kluczowe, bo Robbie to zawodnik, który lubi szybko wyrządzać szkody i lubi zaczynać ostro. Walczy sprintem. Niezwykle ważne jest więc, abym wyszedł tam i ustawił walkę tak, jak chcę, żeby się toczyła.
W ocenie wielu fanów oraz ekspertów większych i mniejszych starcie Askrena z Lawlerem to klasyczne zestawienie grapplera z uderzaczem – i płaszczyzna walk, w której rozegra się pojedynek, zadecyduje o jego wyniku.
W pewien sposób tak jest, ale jesteśmy czymś więcej i określanie nas w ten sposób to trochę wracanie do 2005 roku – a teraz jest przecież trochę inaczej.
– powiedział Funky.
Wszystko oczywiście zależy jednak od tego, kto narzuci swoją grę. Czy będę w stanie narzucić swoją? Bo jeśli to będzie walka w parterze, to nikt na pewno nie widzi możliwości, żeby to wygrał. A jeśli będzie walka w stójce, to prawdopodobnie nikt nie spodziewa się, że ja mogę to wygrać.
To kwestia narzucenia mojej gry. Muszę skrócić dystans, uniknąć bomb i złapać go. Po prostu go schwytać – bo gdy go złapię, nie zostanie mu już wiele nadziei.
Potencjalne zwycięstwo z Robbiem Lawlerem wespół z popularnością medialną, jaką zyskał w ostatnich miesiącach, mogłoby zaprowadzić Bena Askrena do rozgrywki o złoto 170 funtów, ale Funky od dawna powtarzał, że ani myśli walczyć z Tyronem Woodleyem. Na oku ma już zresztą dwóch innych rywali – bohaterów walki wieczoru londyńskiej gali UFC on ESPN+ 5, Darrena Tilla i Jorge Masvidala.
Po sobotniej gali zamierza udać się do Londynu, aby zadbać na miejscu o to, by w kolejnym starciu skrzyżować pięści ze zwycięzcą main eventu. I absolutnie nie uważa, aby był to jakikolwiek krok wstecz względem potyczki z Robbiem Lawlerem.
Po pierwsze – obu nie lubię, więc to już progres względem obecnej walki.
– powiedział.
Po drugie – zwycięzca tej walki będzie 3. albo 4. w rankingu. Bardzo wysoko w dywizji. Poza tym chcę walczyć z wieloma gośćmi, ale nie w żadnej konkretnej kolejności.
W drodze do sobotniej gali Ben Askren nie szczędził też uprzejmości Kamaru Usmanowi, który w walce wieczoru spróbuje zdetronizować Tyrona Woodleya.
W rozmowie z dziennikarzami przed galą Nigeryjczyk zapowiedział, że wszyscy internetowi fani Askrena po sobotnim wieczorze zdadzą sobie sprawę, jak bardzo zostali wykiwani, wierząc, że Funky jest interesującym zawodnikiem.
Marty wygrał decyzjami siedem z ostatnich ośmiu walk, skoro już mówimy o ekscytujących zawodnikach.
– powiedział Askren, poproszony o komentarz do wypowiedzi Usmana.
Wielu z tych gości tego nie pojmuje. Mówiłem już o tym wcześniej, ale… Marty jest w UFC od czterech lat. Wygrał też TUF-a, który był pokazywany w telewizji co tydzień. I po tym wszystkim i wsparciu ze strony machiny promocyjnej UFC nadal ma 40 tys. fanów na Twitterze. Pokazywano go ludziom wiele razy, ale znaczy to, że tak bardzo ich nie interesuje, że nie chcą nawet kliknąć „Follow” na Twitterze.
Może więc opowiadać, co chce, ale w tym, jak stroi się w pióra twardziela, jest coś bardzo sztucznego. Podobnie zresztą u wielu innych zawodników. Są tak nieoryginalni, tak nieinteresujący, że ludzie nawet nie chcą ich śledzić na Twitterze.
Gość od czterech lat ma za sobą machinę promocyjną UFC, jest w TUF-ie i nadal ma 40 tys. fanów. Ja w dwa ostatnie miesiącu zyskałem 90 tys. fanów. Ludzie to lubią. Można nazywać to kreacją medialną, ale tak naprawdę jestem sobą. Ludzie lubią to, mówię coś ciekawego, nie zgrywam nikogo innego.
*****
„Chcę, żeby Jon Jones miał pas, gdy tam dotrę” – Johnny Walker przed UFC 235