Daniel Cormier opowiedział o potencjalnym pojedynku z zasiadającym na podwójnym tronie Bellatora Ryanem Baderem, przy okazji przybliżając swoją filozofię walki.
Dotychczasowa przygoda Ryana Badera z Bellatorem to pasmo nieustających sukcesów. Były czołowy półciężki UFC wygrał pod sztandarem organizacji zawiadowanej przez Scotta Cokera wszystkie pięć walk, w tym trzy przed czasem, sięgając nie tylko po złoto 205 funtów, ale także po koronę wagi ciężkiej, tym samym zapisując się złotymi zgłoskami w historii drugiej organizacji świata.
Gdy po zdobyciu drugiej korony – czyli ostatniej ekspresowej wiktorii z Fedorem Emelianenko – zapytano go o innego do niedawna jeszcze podwójnego mistrza, tyle że UFC, Daniela Cormiera, Ryan Bader nie szczędził mu komplementów.
Okazuje się, że podejście Cormiera do Badera jest podobne. Zapytany bowiem o czempiona Bellatora w programie The MMA Hour, DC wypowiedział się o dokonaniach niedoszłego rywala z dużym uznaniem.
Jeśli zaś chodzi o potencjalną walkę… Cóż, tutaj temat się komplikuje.
Było dobrze oglądać go, gdy dokonywał tego, ale… Nie byłby w stanie mi się postawić.
– powiedział z uśmiechem Cormier, nakreślając swoją filozofię walki.
Lubię gościa, ale… To po prostu coś innego. Po prostu trochę inne podejście do walki.
Koniec końców, jestem po prostu doświadczonym ostrym kolesiem. Nauczyłem się tego od Josha Barnetta. Wchodzisz tam, wciskasz im łokieć w twarz. Dłonią haratasz po twarzy. Jestem ze starej szkoły – jak Josh Barnett. Trzeba gości ranić nawet wtedy, gdy nie robisz wiele. Ludzie tego naprawdę nie lubią. Nawet więc gdy ich obściskuję… Wiecie, jak to jest naprawdę, gdy ich przytulam? Nie przytulam ich – z całej siły wciskam im w ciało kostki. Nawet gdy jestem na górze i mam akurat łokieć na ich splocie słonecznym, wbijam łokieć tak głęboko, jak się tylko da. Nieustający ból. Nauczyłem się tego, gdy Josh Barnett ranił mnie w ten sposób w trakcie naszej walki w Strikeforce.
To po prostu inny rodzaj mentalności, której większość zawodników nie potrafi się przeciwstawić. Musisz być prawdziwym zakapiorem, jeśli chcesz pokonać Daniela Cormiera – a nie wiem, czy jest w nim wystarczająco dużo z zakapiora.
*****