„Wyjdę tam, aby go skończyć, ale…” – Geoffrey Neal o walce z Belalem Muhammadem
Uznawany przez wielu za jednego z najbardziej perspektywicznych zawodników w kategorii półśredniej Geoffrey Neal opowiada o sobotniej walce z Belalem Muhammadem podczas gali UFC on ESPN+ 1.
Pierwotnie Geoffrey Neal miał na początku grudnia zeszłego roku skrzyżować rękawice z Luke’iem Jumeau podczas gali UFC Fight Night 142 w Adelaide, ale kontuzja Nowozelandczyka doprowadziła do odwołania walki.
W rezultacie Amerykaninowi wyszykowano nowego rywala – już w sobotę w Brooklynie podczas gali UFC on ESPN+ 1 stanie w szranki ze znacznie mocniejszym na papierze i sklasyfikowanym w czołowej piętnastce wagi półśredniej Belalem Muhammadem.
Byłem podekscytowany, że dostałem takiego przeciwnika.
– przyznał Neal w rozmowie z Sherdog.com oraz MMAJunkie.com.
To twardy gość. Naprawdę twardy i niebezpieczny. Jest dobry w zasadzie w każdej płaszczyźnie, ma świetną kondycję, świetną defensywę. Rewelacyjna inteligencja w oktagonie.
Dobre zapasy, dobra stójka. Świetna kondycja. Jego największą zaletą jest to, że nigdy się nie poddaje. Zamęcza swoich rywali. Podczas tego obozu dużo czasu poświęciłem więc na kondycję, żeby mieć pewność, że nie okaże się to problemem – bo przyzwyczaiłem się do kończenia walk w pierwszej rundzie albo drugiej. Teraz trenowałem jednak pod trzy.
To dla mnie dobra walka. Jest 13. w rankingu, więc jeśli tam wyjdę i go skończę, mocno awansuję.
Belal Muhammad ma na koncie już siedem pojedynków pod sztandarem UFC, w tym pięć zakończonych zwycięstwami. Obecnie znajduje się na fali czterech wiktorii.
Myślę, że to dobre zestawienie dla mnie. Jesteśmy tego samego wzrostu, ale mam dłuższy zasięg.
– kontynuował Neal.
Muszę tylko zadbać o to, aby wytrzymać jego tempo i wtedy powinno być dobrze.
Nie poddaje się. Nigdy się nie poddaje. Widziałem jego wszystkie walki i w trzecich rundach naciera równie mocno jak w pierwszych. Wielu zawodników tego nie wytrzymuje. Nawet jeśli rozbijają go w pierwszych rundach, potem opadają z sił i przegrywają.
Drogę do pojedynku z Belalem Muhammadem nadal łączący treningi z pracą kelnera – którą zresztą bardzo sobie ceni jako dobrze płatną i stanowiącą odskocznię od katorżniczych przygotowań do walki – Geoff Neal utorował sobie efektowną wiktorią, drugą w UFC, z Frankiem Camacho, którego zdemolował i ubił w drugiej rundzie.
https://twitter.com/streetfitebanch/status/1085959494058852352
Tamtym zwycięstwem 28-latek ściągnął na siebie uwagę całego świata MMA, który nie szczędził mu pochwał. Sam zawodnik jednak podchodzi do wygranej z Camacho z dużą dozą krytycyzmu.
Ogólnie byłem zadowolony, bo wygrałem przed czasem.
– powiedział.
Obejrzałem jednak tę walkę wiele, wiele razy i widziałem pewne schematy, które powtarzałem. Wyprowadzałem te same uderzenia, bo po prostu się nie ruszał, więc nie musiałem nic zmieniać. Było tam jednak wiele złych nawyków. Opuszczanie rąk… Wiele drobnych rzeczy. Pracowałem jednak nad ich naprawieniem i dodaniem nowych rzeczy.
Po pierwszym obejrzeniu walki byłem zachwycony, ale potem obejrzałem ją jeszcze raz i jeszcze raz i jednak wcale tak bardzo mi się nie podobała.
Jak natomiast Geoff Neal widzi sobotnie starcie?
Wyjdę tam, żeby go skończyć, ale nie będę szukał nokautu na siłę.
– zapowiedział.
Jeśli będzie decyzja, to będzie decyzja. Celem jest zawsze zwycięstwo przed czasem, ale jak będzie, tak będzie.
*****