„Powiedział: Je*ać Amerykę!” – Curtis Millender wyjaśnia, dlaczego po walce nazwał Siyara Bahadurzadę dupkiem
Curtis Millender opowiedział o zwycięstwie z Siyarem Bahadurzadą podczas gali UFC 232 oraz swoich dalszych planach sportowych.
Bardzo udany dla siebie 2018 rok Curtis Millender zamknął trzecim zwycięstwem w oktagonie, podczas sobotniej gali UFC 232 w Los Angeles w dobrym stylu wypunktowując rozpędzonego trzema wiktoriami Siyara Bahadurzadę.
Na przestrzeni trzech rund Amerykanin mocno porozbijał Afgańczyka, będąc nawet bliskim zakończenia walki przed czasem w kilku momentach.
Był twardy. Gdy mówię 'twardy’, chodzi mi o to, że trudno było posłać go na deski.
– powiedział Millender w rozmowie z dziennikarzami po gali.
Nie był to dla mnie bowiem jakiś szczególnie trudny rywal. Nie zrobiłem wielu rzeczy, nad którymi pracowałem podczas obozu przygotowawczego, ale to, co zrobiłem, zadziałało – i nawet nie musiałem robić za dużo. Trafiałem go cały czas tymi samymi technikami, raz za razem. Dobra walka, dobre doświadczenie.
W wywiadzie zaraz po zakończeniu pojedynku Millender powiedział o Bahadurzadzie, że jest twardym zawodnikiem, ale jednocześnie dupkiem. Nieszczególnie słowa te przypadły do gustu widowni, wywołując pewnego rodzaju konsternację. Jak się jednak okazuje, Amerykanin miał swoje powody…
Powiedział w trakcie walki: „Jebać Amerykę!”.
– zdradził Millender.
Gdy byłem na plecach, a on na mnie. Naprawdę. Szaleństwo.
Dopytany o to, czy odpowiedział Bahadurzadzie na te słowa w oktagonie, zwycięzca przytaknął.
Tak. „Jebać Afganistan”.
– powiedział.
Kocham swój kraj, więc mi się to nie podobało. A do tego cała ta gadka przed galą. Przeszedłem przez wiele – może nie jakoś szczególnie wiele, ale jednak – w drodze do tej walki. Codziennie przez cały dzień jego fani atakowali mnie w mediach społecznościowych. Szaleństwo. To był szalony obóz, podczas którego trzeba było radzić sobie z nim, jego przyjaciółmi i jego fanami.
Zwyciężywszy trzeci pojedynek – wcześniej w debiucie ubił Thiago Alvesa, następnie wypunktowując Maxa Griffina – 31-latek ma już na oku kolejnego rywala, z którym chciałby stanąć do kolejnej walki.
Jeśli nie dostanę gościa z czołowej piętnastki, chcę Michaela Perry’ego.
– powiedział.
Chcę walki, która pozwoli mi wyrobić sobie nazwisko. Przez długi czas nie dbałem o sławę, ale teraz zrozumiałem, że w UFC potrzebujesz sławy, żeby zarobić pieniądze. A mam dzieci, więc pieniędzy potrzebuję.
Wiem, że (walka z Perrym) nie da mi wielkiego awansu w rankingach, ale może da mi nowych fanów. Coś z niego muszę wycisnąć.
Wyzwanie Mike’owi Perry’emu Curtious rzucił też zaraz po walce z Siyarem Bahadurzadą, określając Platynowego mianem Michelle Perry. Dopytany dlaczego, zdradził, że mają za sobą historię bujnej konwersacji w mediach społecznościowych i zdecydowanie nie pałają do siebie sympatią.
*****