„Za każdym razem, gdy spoglądam w lustro, widzę tę bliznę” – Jon Jones przed rewanżem z Alexandrem Gustafssonem
Jon Jones wspomina pierwszą walkę z Alexandrem Gustafssonem, wyjaśniając też, dlaczego rewanż jest dla niego piekielnie ważny – na kilku płaszczyznach.
21 września 2013 roku w Toronto Jon Jones stoczył najtrudniejszy pojedynek w zawodowej karierze, krzyżując pięści z Alexandrem Gustafssonem. Jak od dawna przekonuje, w drodze do tamtego starcia imprezował jak zły, częściej goszcząc we wszelkiego rodzaju klubach i barach niż na sali treningowej.
Ostatecznie pokonał gremialnie skreślanego Szweda jednogłośną decyzją sędziowską, ale musiał wznieść się na wyżyny swoich możliwości.
Gdy walczyłem z nim pierwszy raz, nie byłem przygotowany, aby pójść na wojnę.
– powiedział Bones w rozmowie z SI.com.
Sądziłem, że się po nim przejadę. Tym razem spodziewam się jednak wojny. A w zasadzie: nie tyle spodziewam się wojny, co jestem przygotowany na wojnę. Tak chcę to powiedzieć. I jeśli trzeba będzie pójść na wojnę, nie zaskoczy mnie to, jak zaskoczyło mnie za pierwszym razem. To wielka różnica.
Zanim Amerykanin po raz pierwszy skrzyżował pięści ze Szwedem, rozbijał każdego rywala – i to bez większego wysiłku. Jak przyznaje, przyzwyczaił się do tego, że nie napotyka w klatce większych trudności. Starcie z Maulerem stanowiło dla niego zimny prysznic – i jednocześnie bardzo cenne doświadczenie.
W pierwszej rundzie tamtej walki rozciął mnie i krew płynęła mi znad prawego oka.
– powiedział Jones, wspominając walkę z Gustafssonem.
Nigdy wcześniej coś takiego mi się nie przytrafiło. A teraz została mi blizna. Widzę ją za każdym razem, gdy spoglądam w lustro. Pierwsze rozcięcie i oddanie pierwszego obalenia – to były dla mnie nowości. Schodząc po pierwszej rundzie, wyraźnie czułem, że ją przegrałem – a wcześniej moja kariera była w zasadzie nieskazitelna. Musiałem naprawdę zakasać rękawy. Musiałem zdać sobie sprawę, że nie układa się to dla mnie idealnie. Musiałem być gotowy na improwizację i wykonanie roboty za wszelką cenę. To był cenne doświadczenie. Wiele się o sobie dowiedziałem.
Obaj zawodnicy staną do rewanżu w walce wieczoru gali UFC 232, która odbędzie się 29 grudnia w Las Vegas. Obaj powracają po długich przerwach.
Jon Jones nie był widziany w akcji od lipca ubiegłego roku, gdy w rewanżu znokautował Daniela Cormiera, następnie po raz kolejny wpadając w problemy z dopingiem.
Z kolei Alexander Gustafsson nie walczył nawet dłużej, bo ostatni pojedynek stoczył w maju 2017, efektownie ubijając Glovera Teixeirę. Później borykał się jednak z problemami zdrowotnymi, które uniemożliwiały mu powrót.
Znajduję się w interesującym położeniu.
– powiedział Jones.
W ostatniej walce znokautowałem Daniela Cormiera. Wielu ludzi twierdzi, że mogę być najlepszym w historii. Rzeczywistość jest jednak taka, że zostałem oskarżony o stosowanie dopingu. Ta walka pozwoli mi pokonać gościa, z którym zdaniem wielu przegrałem. Pokonać go zaraz po tym zamieszaniu z USADĄ. Mogę więc tą jedną walką udowodnić kilka rzeczy jednocześnie. Nie stosuję dopingu. Nie potrzebuję dopingu. Nie jestem oczywiście teraz na dopingu, pokonując gościa, który zdaniem wszystkich pokonał mnie wcześniej. Co dalej? Jaka będzie wasza kolejna wymówka? Jak mnie powstrzymacie?
*****
„W kategorii półciężkiej furorę robią niedorajdy” – Luke Rockhold ogłasza przejście do 205 funtów
Obejrzałem na YT filmik z przed 5 dni z JJ. Wygląda FATALNIE! Brak dopingu odebrał mu muskulaturę i wiele fizyczności. Mam wrażenie , że to przełoży się mocno na jego formę i dyspozycję w walce z Gusem.
Bartłomiej sam sprawdź i weź pod uwagę gdy będziesz robił analizę.