„Dajesz, Mike, dajesz! – drą się spod klatki, ale sam, ku*wa, dawaj! Ja nie chcę w ryj dostać!” – Mike Perry przed UFC FN 139
Przed sobotnią walką z Donaldem Cerrone słynący z niepozostawiania fanów obojętnymi na swoje wypowiedzi Mike Perry zachwyca medialną formą.
Już w sobotę w co-main evencie gali UFC Fight Night 139 w Denver do oktagonu powróci jedyny w swoim rodzaju Mike Perry, krzyżując pięści z legendarnym Donaldem Cerrone.
W rozmowie z portalem MMAJunkie.com przed galą Platynowy nie ukrywał, że po morderczej walce z Paulem Felderem sprzed czterech miesięcy, którą wygrał niejednogłośną decyzją sędziowską, potrzebował nieco czasu na to, żeby dać odpocząć głowie – i tak też uczynił, nie stroniąc od wszelkiego rodzaju imprez. Jednocześnie zapewnił jednak, że kilka ostatnich tygodni poświęcił na ciężkie przygotowania, szlifując formę w byłym klubie Kowboja, Jackson-Wink MMA w Albuquerque, gdzie, jak przyznał, imprezować można tylko weekendami.
Znany z agresywnego stylu walki Perry w starciu z Cerrone będzie ustępował swojemu rywalowi warunkami fizycznymi, co jednak nie stanowi dla niego żadnej nowości. Nie dysponuje bowiem najlepszym zasięgiem ramion, w każdej niemal potyczce będąc zmuszonym do przedzierania się do półdystansu, aby tam poszukać rozstrzygnięcia.
Czasami oczywiście dostanę – ale na pewno ci, kurwa, oddam. Po prostu akceptuję to, że muszę dostać.
– powiedział.
Staram się oczywiście trochę balansować i choć mogę coś zebrać, to i tak dopadnę cię z dziesięcioma ciosami. Będę atakował i nic mnie nie powstrzyma. Gdybym miał lepszy zasięg, może trzymałbym się na dystans, był cierpliwy, kontrolował jabem – ale jestem na to za krótki. Muszę więc iść ostro. To ja muszę iść do przodu.
Pytali mnie ostatnio podczas jednego z wywiadów o trenerów – co czujesz, gdy jesteś tam w środku, a trenerzy krzyczą spod oktagonu, żebyś coś zrobił. Więc mówię, że w zasadzie to chciałbym im powiedzieć, żeby zamknęli mordy. Jesteśmy tam w środku z rywalem, trochę niepewni, próbujemy się nawzajem rozczytać, oszukać, zaskoczyć. Kiwka, kiwka, kiwka… Kiwka, kiwka! U! U! U! Kiwka! I nikt nie chce ruszyć pierwszy, bo możesz wtedy zebrać na ryj. A oni drą się tam spod klatki: „Jedziesz, Mikey!!! Musisz zaatakować!!! Dajesz, dajesz!!!”. Pierdol się!!! Sam, kurwa, dawaj!!! Nie chcę dostać teraz w mordę! Cholera…
Obaj zawodnicy znają się bardzo dobrze. Perry pojawił się bowiem w Albuquerque, szlifując tam formę do walki z Felderem – i miał nawet okazję gościć na słynnym już ranczo Cerrone.
Gdy sparowaliśmy, pozwoliłem mu na asbsolutnie wszystko.
– powiedział.
I myślę, że wydaje mu się, że będę dla niego łatwą walką, w której odniesie rekordowe zwycięstwo w UFC. A fakty są po prostu inne. Dlaczego nigdy nie zostałem skończony? Dlaczego nigdy nie zostałem znokautowany? Byłem na dechach, byłem zakrwawiony już na początku walk – moja krew zalewała twarz rywali. Nie da się mnie wyłączyć. Nie da się mnie zatrzymać. Nie ma we mnie poddania. Jestem niezmordowanym wojownikiem – i rozedrę mu twarz na strzępy.
Starcie ma oczywiście drugie dno – a jest nim rozstanie Kowboja z Jackson-Wink MMA, gdzie trenował od wielu, wielu lat. Niezadowolony jednak z postępującej komercjalizacji klubu, stopniowo coraz częściej przygotowywał się do pojedynków na swoim ranczo. Czarę goryczy przelała decyzja trenera Mike’a Winkeljohna, który zdecydował się trenować z Platynowym w przygotowaniach do sobotniej walki.
Między oboma zawodnikami nie ma jednak złej krwi.
Zażartował wczoraj na Instagramia, a dzisiaj widział mnie przy wejściu.
– powiedział Perry.
Poprawiałem swój makijaż, poprawiałem włosy w lustrze, a on do mnie: „Wyglądają dobrze”. Chuja odpowiedziałem. Poszedłem do pomieszczenia, w którym miałem dać wywiad. Siedzę tam z dziennikarzem i myślę sobie, że powinienem był mu odpowiedzieć: „Ta, łatwo powiedzieć, że moje włosy wyglądają dobrze, gdy się jest łysym, pizdo”.
Platynowy nie ukrywa, że w przygotowaniach do walki starał się wykorzystać wszystko, co trenerzy z Albuquerque wiedzą o Kowboju. Zdaje sobie więc doskonale sprawę, że Cerrone nie prezentuje się najlepiej, gdy walczy emocjonalnie. Nie ma jednocześnie wątpliwości, w jakim obszarze będzie on najgroźniejszy.
Skupialiśmy się przede wszystkim na jego kopnięciach.
– przyznał Perry.
Kontrowanie kopnięć, blokowanie kopnięć, obrona przed kopnięciami, skracanie dystansu przy kopnięciach, praca w półdystansie. Walka poza zasięgiem kopnięć i przedzieranie się przez nie. Kowboj to kopnięcia. Świetnie kopie. Jest jednak bardzo statyczny i gdy skrócę dystans…
Oglądaliśmy wczoraj jego walkę z Natem Diazem. Jeden z trenerów powiedział mi, że sądzili wtedy, że Nate Diaz będzie utrzymywał dystans, będzie walczył jabem – a on wchodził w dystans, łapał go za głowę. Kowboj nie chciał wtedy obalać Nate’a Diaza, ale wiem, że mnie będzie chciał obalać – tyle że jestem o wiele za mocny. Podchwyty i rozrywam goście. Prawdopodobnie kończę na górze i miażdżę mu głowę łokciami.
Ma tylko kopnięcia, ale będę albo poza ich zasięgiem, albo bardzo blisko. Wszędzie indziej go zmiażdżę.
W pojedynkach Mike’a Perry’ego na nudę narzekać nie sposób – albo kończy walki nokautami, co uczynił w jedenastu z dwunastu wiktorii w karierze, albo daje krwawe wojny na wyniszczenie. I nie spodziewa się, aby starcie z Donaldem Cerrone stanowiło tu jakikolwiek wyjątek.
Albo szybki nokaut, albo krwawa, kurwa, jatka. Jedno z dwóch.
– powiedział.
I tak czy siak – to jak wygrywam. To wiem na pewno.
*****
Komentarze: 1