Lwie Serce i jako-taki skill, Afrykaner zawadiaka, profesor Kattar – cztery wnioski z UFC Moncton
Pierwsza w historii gala amerykańskiego potentata w kanadyjskim Moncton – UFC Fight Night 138 – przeszła już do historii – oto najważniejsze z niej wnioski!
Gala UFC Fight Night 138 w Moncton zdecydowanie do najbardziej porywających nie należała – i biorąc pod uwagę, że w rozpisce mieliśmy tylko czterech zawodników sklasyfikowanych w czołowych piętnastkach swoich dywizji oraz masę tych walczących o utrzymanie pod sztandarem amerykańskiego giganta, trudno się szczególnie dziwić.
Tym niemniej, kilka wniosków można z niej wyciągnąć…
Anthony Smith – prawie jak Luke Rockhold, ale jednak nie
Gdy w trzeciej rundzie walki wieczoru Anthony Smith zmusił do klepania Volkana Oezdemira, następnie rozkładając się na deskach oktagonu niczym lata temu Chuck Liddell po spotkaniu z prawicą Rashada Evansa, lotem błyskawicy przebiegło mi przez głowę: „Idealne podsumowanie”.
Wyniki UFC Moncton: Anthony Smith udusił Volkana Oezdemira – video
Nawet dobrego screena do newsa nie dało się z tego zrobić! Leży i leży, ledwie żywy, sił na choćby uniesienie ręki brak. Niczym Roy Nelson i Matt Mitrione kilka miesięcy temu.
W głowie zakołatał mi też odpoczywający na dechach Luke Rockhold po pokonaniu Chrisa Weidmana, ale… Gdzie Rzym, a gdzie Krym!
To była słaba walka – technicznie i taktycznie. Amerykanin swoim zwyczajem dawał się z dziecinną łatwością zamykać na siatce, panicznie chwilami reagując na ataki tureckiego Szwajcara. Gdy na chwilę nabrał wiatru w żagle w drugiej rundzie, dał się przewrócić, spędzając trzy minuty w parterze, gdzie chwilami zachowywał się jak dziecko we mgle – aż przechwycił oburącz rękę rywala, trzymając się jej jak tonący brzytwy.
A Oezdemir? No, przegrał. Tyle za komentarz powinno wystarczyć.
Przebieg tego pojedynku oraz jego wynik to dobre wieści dla Jana Błachowicza. Jeśli doszłoby do potencjalnego starcia z Anthonym Smithem, cieszynianin będzie faworytem. Rzekłbym nawet – wyraźnym faworytem.
Don Madge – WTF?!
Aby na chwilę odejść od narzekania i marudzenia, pozwólcie, że przejdę do największego zaskoczenia tej gali…
Co też ten południowoafrykański debiutant Don Madge nawyprawiał! Tak ofensywnego nastawienia w każdej płaszczyźnie walki – wspartego też solidnymi umiejętnościami technicznymi – tak wojowniczego „ja ci, kurwa, pokażę!” nastawienia oraz takiego wulkanu pozytywnych emocji po zwycięstwie nie widziałem od dawna.
Wyniki UFC Moncton: Dan Madge demoluje Te Edwardsa w debiucie – video
Buzujący pewnością siebie, odwrotnie ustawiony, gotowy do srogiej jatki, obdarzony dobrymi warunkami fizycznymi, ostry jak brzytwa w stójce, bardzo niebezpieczny w parterze. Kawał zawadiaki i bitnika!
Oczywiście Te Edwards żadnym oktagonowym gigantem nie jest – ale to solidny zawodnik i cenny skalp dla 27-letniego Afrykanera na rozpoczęcie przygody z UFC.
Gdzieś tam tliła się we mnie delikatna nadzieja, że po zwycięstwie Madge wspomni o dramatycznej sytuacji w Republice Południowej Afryki, wzburzając święte oburzenie u słynących z postępactwa wiodących mediów MMA, ale… Rozumiem – dał kapitalny występ, adrenalina wylewa się uszami, krew buzuje. Kupuję – i czekam na więcej.
Rosyjski Młot z ujemnym rekordem
Najpierw odnotujmy najważniejsze – nie pamiętam, jak bukmacherzy wyceniali to zdarzenie, ale dokonało się – w trzeciej rundzie walki Artem Lobov zaatakował Michaela Johnsona młotem. Czy trafił? Nie pamiętam – ale atak wyprowadził.
Przebieg pojedynku nieszczególnie zaskoczył – no, może spodziewałem się jednak, że w trzeciej odsłonie Amerykanin bardziej opadnie z sił, a tymczasem nadal hasał po oktagonie zaskakująco żwawo.
Wyniki UFC Moncton: Michael Johnson wypunktował Artema Lobova
Co dalej z Michaelem Johnsonem? Wiadomo – jak zapowiadał przed walką, utoruje sobie drogę z powrotem do potyczki z Khabibem Nurmagomedovem – i tym razem ją wygra.
Natomiast Artem Lobov… Trudno rzec, bo jego los wydaje się nierozerwalnie związany z losem Zubairy Tukhugova, do czego sam się przecież zobowiązał. Jeśli Dana White nie dostanie zielonego światła od Conora McGregora i oszczędzi Rosjanina, wówczas dla dobra Rosyjskiego Młota – wszak lepiej dla niego, aby z Czeczenem bił się w oktagonie UFC niż klatce Akhmat w Groznym – wypadałoby, aby podobnie podszedł też do Zubairy Tukhugova.
Co zaś tyczy się ujemnego rekordu 14-15 Lobova… Można zarzucić mu wiele, ale na pewno nie to, że kalkuluje – zawsze brał walki z kimkolwiek, kiedykolwiek i gdziekolwiek, także w zastępstwie. Ba, słynne White’owe „może z kimkolwiek, kiedykolwiek i gdziekolwiek”, które odnosi do McGregora, znacznie lepiej opowiada historię życia Rosyjskiego Młota. Nie żartuję.
Profesor Calvin Kattar
Byłem pod wrażeniem spokoju, opanowania i wręcz lekceważącego podejścia Calvina Kattara do falowych ataków, jakie przypuścił na początku walki były mistrz i dominator Cage Warriors Chris Fishgold. Z drugiej zaś strony… Jeśli posiadasz takie szlify defensywne, jakimi pochwalić może się Amerykanin, możesz sobie pozwolić na to, aby gardą i balansem odpowiadać na bomby Brytyjczyka.
Tak czy inaczej, Kattar potwierdza, że pomimo ostatniej porażki z Renato Moicano nadal może liczyć się w rozgrywce o najwyższe cele w kategorii piórkowej. Dodatkowo, zyskał cenny atut przed negocjacjami w sprawie przedłużenia kontraktu z UFC – był to bowiem jego ostatni pojedynek w obowiązującej umowie.
Jednym zdaniem
- Nasrat Haqparast – piekielnie szybki, ale jednocześnie mocno jednowymiarowy – wyprowadził 49 identycznych kombinacji z sierpami, w każdy wkładając furę mocy
- To nie był dobry dzień Dana Hardy’ego, który pompował jak zły Jessina Ayariego i Nordine’a Taleba, podczas gdy obaj inkasowali uderzenie za uderzeniem
- Arjan Bhullar odleciał w przestworza, zapowiadając marsz po pas kategorii ciężkiej po marnym zwycięstwie z Marcelo Golmem, który oficjalnie przestaje „dobrze rokować”
- Każda walka Seana Stricklanda powinna być jego ostatnią w kontrakcie z UFC – takiego poziomu agresji nie pokazał we wszystkich razem wziętych pojedynkach, jakie stoczył w UFC
- Andre Soukhamthath wygrał, ale potwierdził, że oktagonowe IQ nigdy nie będzie jego mocną stroną – nigdy nie zabraknie mu pomysłu na spieprzenie „wygranej” walki
*****