Demetrious Johnson: „To po prostu jest konkurs popularności”
Wygląda na to, że Demetrious Johnsons wciąż ma sporo do osiągnięcia, przynajmniej w sferze finansowej.
Jedyny mistrz kategorii muszej w historii organizacji UFC, Demetrious Johnson, opowiedział na łamach MMAJunkie Radio o tym, jakie cele, oprócz tych sportowych, stawia sobie na przyszłość. Johnson przygotowuje się obecnie do następnej obrony mistrzowskiej, w której jego przeciwnikiem będzie niepokonany Henry Cejudo – mistrz olimpijski w zapasach w stylu wolnym z 2008 roku. Starcie to będzie drugim najważniejszym wydarzeniem gali UFC 197, po wyczekiwanym przez wszystkich rewanżu Daniela Cormiera z Jonem Jonesem.
Johnson walczył już na tej samej karcie PPV, co Jon Jones – było to w 2012 roku na gali UFC 152, która sprzedała około 450,000 subskrypcji. Ostatnie cztery gale, w których Mighty Mouse bronił pasa w walce wieczoru, odnotowały łącznie 560,000 sprzedanych PPV, a te liczby mówią tylko jedno – wartość sportowa wcale nie musi mieć przełożenia na wartość marketingową, bowiem pomimo, iż 29-letni Amerykanin jest absolutnym dominatorem swej dywizji o wielkich umiejętnościach, nie ma to żadnego, realnego przełożenia na ilość sprzedanych z nim PPV. Na sugestie jednego z dziennikarzy odnośnie siedmiocyfrowych płac, sam zainteresowany zupełnie się od tego zdystansował.
Czy ty sugerujesz mi, że osiągnąłem zarobki na poziomie siedmiocyfrowym, gdzie walczę, a oni mówią: „O, proszę Demetrious, oto twój czek na dwa miliony dolarów”? Nie. Czy kiedykolwiek dostałem czek, na którym widniała siedmiocyfrowa zapłata? Nie. Czy jest to jeden z moich celów? Absolutnie tak.
Johnson dodał także, że podczas całej swojej kariery przekroczył oczywiście barierę miliona dolarów. Za ostatnią swoją obronę z Johnem Dodsonem zarobił 191 tysięcy dolarów i wydaje się, że taką sumę obecnie zarabia mniej więcej za każde zwycięstwo.
Ostatecznie nie chodzi o to, jak dobrze walczysz czy jak wiele talentów posiadasz. To po prostu jest konkurs popularności. Więc w zasadzie muszę wyjść tam i stać się królem balu.
Mighty Mouse wie jednak doskonale, jaka walka przyniosłaby mu liczby, o które zabiega – w kuluarach mówi się między innymi o rewanżu z Dominickiem Cruzem, który niedawno powrócił na tron kategorii koguciej.
Dlatego właśnie podnoszę temat superfightu – to wielka sprawa zarówno dla świata, jak i organizacji – superfight – strzelaj, dawaj moje dwa miliony dolarów. Pozwól mi złamać tę liczbę. Idę bronić pasa po raz ósmy, a tam są zawodnicy, którzy nie mieli żadnego uznania w mieszanych sztukach walki – siedem obron tytułu lub cokolwiek. Nie zamierzam płakać czy narzekać na temat tego, ile dostaje, po prostu trzymam się realnych założeń, że siedmiocyfrowa liczba za walkę jest w moim zasięgu. Koncentruję się na tym i staram się złamać tę liczbę.